piątek, 20 maja 2016

"RZYMSKIE PUZLE" - ANNA ELŻBIETA BRANICKA

Usiłuję sobie wyobrazić, jak to jest urodzić dziecko i oddać go, a potem przez dwadzieścia lat tęsknić za nim? Jak silna jest taka tęsknota i jak silne są wyrzuty sumienia? Czy byłabym w stanie to znieść?


"RZYMSKIE PUZZLE" to historia o takiej właśnie sytuacji, skomplikowanej i pełnej emocji. To historia, którą tylko matka może zrozumieć, chociaż ja, czytając książkę płakałam, ale nie zrozumiałam. Nie potrafię pojąć  faktu oddania własnego dziecka i nic tu nie zmienia to, że dziecko zostało u swojego ojca...

Główna bohaterka, Laura, jest Włoszką mieszkającą w Rzymie. Są lata siedemdziesiąte. W początkowej części książki ma dwadzieścia kilka lat. Od dziecka była wychowywana przez purytańskie, aczkolwiek sympatyczne ciotki. Powodem takiego stanu rzeczy była tragiczna  śmierć jej rodziców. Zostaje projektantką mody i wraz ze swoim szefem jadą do Polski z pokazem najnowszej kolekcji. Tam poznaje Aleksandra będącego organizatorem pokazu. Oboje czują do siebie pociąg i spędzają upojnych kilka nocy, których konsekwencje pozostanie im ponosić przez następne kilkanaście lat. Po powrocie do Rzymu okazuje się, że Laura jest w ciąży. Nie może o tym nikomu powiedzieć, zwłaszcza ciotkom, które bardzo dbają o reputację. Postanawia więc wyjechać do Sardynii, gdzie nikt nie zobaczy jej w błogosławionym stanie. Stamtąd informuje o ciąży Aleksandra. Lata siedemdziesiąte, to czasy PRL - u, gdzie niełatwo było wyjechać z Polski i z tego też powodu Aleksander wyjechać nie może. Laura decyduje się odbyć podróż do naszego kraju, gdzie rodzi córkę i zostawia ją ojcu, a sama wraca, zdawać by się mogło, że jak gdyby nigdy nic, do Rzymu. Jej maleńka córeczka dostaje fałszywy akt urodzenia i jej rodzicami zostają jej dziadkowie, czyli matka i ojciec Aleksandra. Beata, bo tak ma na imię, wychowuje się w przekonaniu, że Aleksander jest jej bratem. 

Mija dwadzieścia lat. Aleks odbiera telefon. Dzwoni Laura i prosi go o spotkanie z córką. Ma ogromne wyrzuty sumienia i tęskni za swoim dorosłym już dzieckiem. Nie trudno się domyślić, że jej telefon mocno komplikuje wszystko. Koniec końcem Beata wyjeżdża do Włoch na studia, a Laura gości ją w swoim domu, udając przyjaciółkę Aleksa.

Po wyjeździe córki, mężczyzna wpada w otchłań wspomnień. Nie może sobie darować, że dwadzieścia lat temu nie był bardziej stanowczy, że okłamał własne dziecko udając brata. Wspomina też wybór Karola Wojtyły na papieża, upadek Muru Berlińskiego, Solidarność, Plac  Tiananmen i śmierć Ceausescu, wielkiego zbrodniarza. Ja też często myślę o tych rzeczach, bo to było moje dzieciństwo. Urodziłam się w 1978 roku, w roku, w którym Karola Wojtyłę wybrano papieżem. Miałam jedenaście lat kiedy ginął morderca Ceausescu i przed oczami ciągle widzę moich rodziców oglądających z wypiekami na twarzy wieści o tym w telewizji. Pamiętam euforię kiedy runął Mur Berliński. Wspomnienia Aleksandra są moimi wspomnieniami i to wyjątkowo mi się spodobało. Mężczyzna opowiada też w myślach historię swoją i Laury. To właśnie stąd dowiadujemy się co wtedy zaszło.

Od wyjazdu dziewczyny rozpoczyna się cały szereg wydarzeń uwiecznionych w kilku wątkach i bohaterach. Znajdziemy tu byłego już chłopaka Beaty, Bartka. Poznamy Luca, jej włoskiego ukochanego, z którym zwiąże ją prawdziwe uczucie. Dowiemy się kim jest dla Laury Giovanni i czemu Hilde zraniła Luca. Ogromnym zaskoczeniem będzie wkroczenie do akcji kobiety o imieniu Delia, zaskoczeniem i wzruszeniem. Będzie też potwierdzenie słów "stara miłość nie rdzewieje". Jak widać wątków jest wiele, ale autorka połączyła je w tak umiejętny sposób, że na pewno się nie pogubimy. Do bohaterów dochodzą barwne opisy włoskich miasteczek, kawiarenek, zabytków i gorących Włochów. Całość opisana ze szczegółami, bogatym językiem literackim, ale w bardzo zrównoważonym stylu. Nie ma tu żadnej przesady. Opisy są subtelne i kunsztowne oraz napisane z niezwykłą gracją. Ukazane jest piękno zarówno Włoch, jak i Polski. Jednak nie zabytki odgrywają tu główną rolę, ale główni bohaterzy. Dlatego nie zabrakło też opisów ich myśli i uczuć. Dzięki nim przeniosłam się w świat Laury, pełny bólu, tęsknoty, niepewności, ale i nadziei. Dzięki tym opisom mogłam być na moment Aleksandrem. Mogłam poczuć jego wewnętrzne rozdarcie i kiełkującą na nowo miłość.

Książka pełna jest ciepła i wybaczenia. Na stosunkowo niewielkiej ilości stron, autorka zawarła wszystko to, co zawarte być powinno. Podobało mi się, że nie zatraciła w tym wszystkim głównego wątku. Całość rewelacyjnie ujmuje bardzo trudne relacje międzyludzkie i psychologiczne aspekty porzucenia własnego dziecka.

Podsumowując. Powieść spodoba się czytelnikom, którzy chcą od lektury czegoś więcej i którzy pragną zastanowić się nad tym, co kieruje poczynaniami ludzi.Wydaje mi się, że nastoletnie pokolenie raczej nie zatraci się w tej lekturze, ale kto wie, może akurat...

Rodzaj literatury:      Literatura obyczajowa
Wydawca:                Novae Res, 2016
Format:                     130x210mm, oprawa miękka ze skrzydełkami
Wydanie:                  Pierwsze
Liczba stron:             396

Zapraszam Was na fp. na facebooku wydawnictwa NOVAE RES, gdzie znajdziecie ogromną kopalnię wiedzy na temat książek tak świetnych, jak ta. Kogo zainteresowała publikacja, może ją zakupić TU



8 komentarzy :

  1. Myślę, że powieść byłaby dla mnie ciekawa i intrygująca, zwłaszcza, że chętnie wybieram powieści obyczajowe ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. I to jest idealna książka dla mnie. Lubię sobie popłakać nad książką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do płaczu, to wolę się jednak pośmiać niż płakać, ale tu patrzyłam na książkę jako matka

      Usuń
  3. Ciekawa książka i bardzo fajna recenzja, zachęcasz do poczytania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyobrażam sobie siebie w roli głównej bohaterki. Nie byłabym w stanie oddać swojego dziecka, dlatego ciężko mi sobie wyobrazić uczucia, jakie muszą temu towarzyszyć. Każdą książkę opisujesz z tak wielką starannością, że sama nie wiem, po którą mam sięgnąć najpierw.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rany ale historia. Jeszcze rzecz jasna nie jesteśmy matkami ale mimo wszystko również nie potrafimy takiej sytuacji zrozumieć :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Myślę, że to mogłoby być coś dla mnie. Choć ja osobiście nie wyobrażam sobie również, jak można by było zostawić własne dziecko...

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka