niedziela, 17 grudnia 2017

"ANKA. INNE OBLICZE SZCZĘŚCIA" - NINA MAJEWSKA - BROWN...


Życie, to prawdziwe, nie jest tylko pasmem ochów i achów. Życie to nie piękne, stylizowane zdjęcia na intagramie czy facebooku - chyba każdy o tym wie. Tak, samo jak małżeństwo, które z biegiem lat powszednieje, jeżeli o niego nie dbać. Czy w ferworze codzienności, między troskami, dietami i pracą jest szansa na to, by jednak nie pozwolić szarzyźnie nami zawładnąć?



Książka, którą chcę Wam dziś przedstawić, opowiada o takim właśnie szarym życiu i ludziach, którzy do owej sytuacji doprowadzili z własnej winy, a którzy w chwili obecnej budzą się z letargu. Tylko czy nie jest jeszcze za późno by wszystko naprawić?

Anka to kobieta ani młoda, ani stara. Chciałoby sie napisać, że w średnim wieku, ale nie napiszę, bo to prawie moja rówieśniczka, a ja czuję się zdecydowanie jeszcze młodo, zwłaszcza kiedy minie już poranny ból kości, a wszystkie zmarszczki zostaną starannie zatuszowane dobrze kryjącym makijażem. W każdym razie to taki wiek, kiedy dzieci są już "odchowane", w przypadku Ani jest to dorosły syn, któremu jednak daleko do dorosłości, ma się stałą pracę, stabilizację, męża z brzuszkiem i kilka kilogramów więcej na swoich biodrach. Ani nie podoba się ten stan rzeczy, jednak nie ma siły ani ochoty do tego, bo cokolwiek zmienić. Lepiej przecież narzekać na męża i na swoje kilogramy, niż spojrzeć zwyczajnie w lustro i wziąć się w garaść. Jednak coś powoli zaczyna się dziać od chwili, kiedy kobieta spotyka swoją dawno nie widzianą koleżankę, która po rozstaniu z ukochanym czerpie z życia pełnymi garściami, a jej figura wygląda jak u modelek z wybiegu. Wyjazd na szkolenie do Kielc, a co za tym idzie, wymiana garderoby z szarych sukienek na nieco nowocześniejsze i twarzowe, oraz wizyta u fryzjera też zrobią swoje, tylko czy Ania będzie w stanie sie temu poddać? Czy kolejny raz odpuści, tłumacząc się tym, że nie ma siły i skupi się na szukaniu szczęścia w internecie?

Maciej to mąż głównej bohaterki. Powiem szczerze, że inponuje mi, mimo, że po części to i jego wina, że małżeństwo z Anią jest obecnie w martwym punkcie. Widać jednak, że mężczyzna chce zmian i działa w tym kierunku. Najpierw kupuje dom na wsi, z myślą, że tam ich małżeństwo odżyje, jednak z czasem okazuje się, że zakup jest raczej kulą u nogi i skarbonką bez dna niż sposobem na odzyskanie małżonki. W międzyczasie cierpliwie znosi docinki i wymówki Anki, robiąc jej kanapki do pracy, poranna kawę, by po jej wyjściu napawać się zapachem jej poduszki. To takie słodkie. Owszem, Maciej zauważa wady swej połówki (kilogramy też), ale ciągle wierzy, że wiele da się jeszcze zmienić. Dla wszystkich nadchodzi czas przemyśleń i postanowień (dla ich syna również) , ale jak skończy się ta historia? Tego możecie dowiedziedzieć się jedynie sięgając po lekturę.

Gdybym miała podsumować powieść jednym słowem, powiedziałabym, że jest "życiowa". Tylko to mi przychodzi do głowy. Nie jest ani powalająca, ani mega wciągająca, ani tym bardziej nie daje czytelnikowi nadmiaru wrażeń. Jest za to prawdziwa do bólu i obnażająca rzeczywistość większości małżeństw. Pokazuje nam też, do czego prowadzi stagnacja i zastój. Autorka opisuje swego rodzaju "amnezję" małżeńską, która prowadzi do powolnej śmierci wszelkich uczuć. Ujawnia też w jaki sposób pary tłumaczą swój brak dbałości o siebie pracą i zmęczeniem. Kiedy czytałam te wszystkie wymówki Anki i Macieja (bardziej Anki), to kojarzyło mi sie to z tłumaczeniami alkoholika - zawsze winien jest ktoś inny, nie on sam... Nina Majewska - Brown daje tu wyraźnie do zrozumienia, że na szczęście i miłość trzeba pracować całe życie, rezygnując czasami z innych rzeczy. Trzeba tylko chcieć!

Treść lektury jest ciekawa i napisana interesującym językiem, chwilami bardzo ciętym i specyficznym. Widać, że autorka nie daje bohaterom taryfy ulgowej i ukazuje ich ze wszystkimi ich wadami. Nie mają lekko, o nie. Prosto, krótko i zwięźle przekazuje czytelnikowi to, co najważniejsze, nie bawiąc się w przydługie opisy, bo skupia sie raczej na tym "co w ich głowach siedzi". W przypadku Anki początkowo nie ma nawet co opisywać, bo kobieta nosi wyłącznie szare sukienki, a do nich zakłada... trampki, bo tak przecież wygodniej... Całość fabuły ukazana jest obrazowym językiem, więc czytając, nie mamy problemu z wyobrażeniem sobie konkretnych miejsc czy sytuacji. Widać, że autorce pisanie nie sprawia trudności, bo w każdym zdaniu wyczuwam lekkość i pewność pióra, podoba mi sie też to, że książka kazała mi na moment przystanąć i spojrzeć również na moje małżeństwo krytycznym okiem - na szczęście u mnie nie jest tak źle :). 

Polecam lekturę, bo mimo, że nie jest to pełna euforii i uniesień powieść, to daje czytenikowi ciekawie spędzone chwile i dodatkowo pokazuje coś, o czym wiemy, ale nie chcemy się do tego przyznać. Czekam też z niecierpliwością na drugi tom.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka