sobota, 30 maja 2015

DZIEŃ 56 - ODPUŚCIŁAM ZAKUPY...

 
 
O rana uczciwie wzięłam się za pracę, posprzątałam dom, zrobiłam porządki w dokumentach i segregację w ubrankach synka. Powodem tego wszystkiego były wyprzedaże(kolejne) w naszej galerii handlowej, a ja wczoraj postanowiłam sobie odpuścić na jakiś czas zakupy. Musiałam się więc czymś zająć. Akurat dokumentów nie planowałam porządkować, ale tak się złożyło, że zawsze jak jakiegoś szukam, to znajduje się wszystkie inne tylko nie ten poszukiwany. Siłą rzeczy więc musiałam je posegregować. Tylko obiadu nie zdążyłam ugotować. Na szczęście w zamrażarce miałam jeszcze pierogi (z Biedronki), które uratowały nasze puste żołądki.

piątek, 29 maja 2015

DZIEŃ 55 - TAKI SOBIE PIĄTECZEK...

 
 
Dzisiejszy post publikuję dosyć późno, a to dlatego,ż e mąż wymyślił sobie kolację przy świecach, przy muzyce z Greya (cały wczorajszy wieczór ją zgrywał na telefon) i nie wypada mi oddawać się w tym czasie przyjemnością świata wirtualnego. Oczywiście taką kolację robi wtedy, kiedy on ma ochotę, a nie wtedy, kiedy ja mam wolny wieczór. Na przykład wczoraj posta napisałam dużo wcześniej, po to żeby mieć czas wolny i co?On był zmęczony. Po za tym, to bardzo ciekawe, że oglądać You Tube do drugiej w nocy nie jest zmęczony (a wstaje o piątej rano do pracy). Nie ma jednak co narzekać, tylko się cieszyć z chwil spędzonych we dwoje :).

czwartek, 28 maja 2015

DZIEŃ 54 - TEGO SIĘ NIE SPODZIEWAŁAM...

 
 
Taki, zwyczajny, szary dzień... przynajmniej tak się zapowiadał. Tradycyjnie z synkiem zjedliśmy śniadanie, tzn. on jadł, a ja piłam kawę. On robił przegląd bajek ,a ja ankiet i stron z testowaniem. Później spacer ,obiad itd. ,itp.A, rano, kiedy jeszcze chodziłam w piżamie, zawitał kurier z produktami, które otrzymałam w ramach współpracy z blogiem... a jakimi, dowiecie się za parę dni w osobnym poście - tylko o nich. Już teraz jednak wiem, że są rewelacyjne :)

środa, 27 maja 2015

DZIEŃ 53 - CZASEM TAK JEST...

 
Czasem tak jest, że nawet siedząc w domu (jak to ładnie nazywa się opiekę nad dzieckiem) czujemy się jakbyśmy przepracowali co najmniej dziesięć godzin na pełnym etacie. Ja tak dziś się czuję .O dziwo synek był wyjątkowo grzeczny, ale wystarczyła chwila i cały dom był zasypany zabawkami i różnymi innymi rzeczami. A tych chwil, na które zostawał sam było dziś sporo, bo dostałam taką ilością ankiet, że wypełnianie ich zajęło mi kilka godzin. Oczywiście musiałam robić przerwy na "mamo siku","mamo oć', "mamo owanego", "jestem godny" itp.Wiadomo to normalne, tylko nieco nie na rękę ;) Jak widzicie na zdjęciach, synek potrafi się bawić sam, tylko ja mam potem troszkę sprzątania :)

wtorek, 26 maja 2015

DZIEŃ 52 - NIE MÓJ DZIEŃ...ZDECYDOWANIE...


Może zacznę od tego, że udało mi się dziś wygrać dwa bony po 40 zł.każdy, do kawiarni w bielskim centrum handlowym. Pojechałam, odebrałam, a widząc ceny - zdębiałam :( Jedno ciastko 13,90. Mając jeden bon do jednej kawiarni, a drugi do drugiej, nie miał sensu jechać z nimi do domu, a potem tłuc się całą naszą piątką na takie ciasteczko .Postanowiłam zabrać "na wynos", ale oczywiście zjadłam sobie gofra (nigdy nie mogę się im oprzeć)na miejscu. Jak widzicie na zdjęciach, nie było tego zbyt wiele za 80 zł. Ale jak to mówią"darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy",a najważniejsze jest to, że doceniono moją twórczość poetycką w tym konkursie :) No i ciastka były pyszne :)

poniedziałek, 25 maja 2015

DZIEŃ 51 - CHCĘ SŁOŃCA...

Jak widać na zdjęciu, moje dziecko roznosi energia. Na dworze szaro, buro i ponuro i wystarczy na moment spuścić go z oka, żeby pozbyć się paletki cieni do powiek... najgorsze jest to, że to skubaństwo nie chciało się zmyć z jego buzi. Później wymyślił jeszcze lepszą rzecz - wziął od najstarszej córki lakiery do paznokci i wymalował sobie całe dłonie. To już było przegięcie. Myć go musiałam zmywaczem dobre pół godziny, a ten się darł, bo go"scypie".


niedziela, 24 maja 2015

DZIEŃ 50 - JEDNAŚCIE LAT TEMU...


Jest 24.05.2004 r. Od dwóch tygodni przebywam na sali przedporodowej. Zaaplikowano mi już serię zastrzyków wywołujących poród, niestety bezskutecznych. Dwa dni temu miałam podaną kroplówkę z oxytocyną, która również nie zadziałała. Moje dziecko chyba nie chce wychodzić na ten świat mimo, że jest już sporo po terminie porodu. Dziś podano mi kolejną kroplówkę i pozostawiono samą sobie na korytarzu.


sobota, 23 maja 2015

DZIEŃ 49 - SKONANA...

 

Co mogę powiedzieć o dzisiejszym dniu? Wyczerpujący, absorbujący, dobrze, że jedyny taki w roku, hałaśliwy i męczący. A to wszystko za sprawą imprezy urodzinowej córki. Nie jest już tak źle, jak parę lat temu, kiedy dzieci nie można było spuścić z oka i ciągle wymyślać nowe zabawy. Już nie płaczą na każdym kroku i nie skarżą "proszę pani a ona mi..." i już nie zachowują się jak szerszenie pożerające wszystko co spotkają na swej drodze.


piątek, 22 maja 2015

DZIEŃ 48 - JUŻ WIEM...

 

Już wiem dlaczego nie robię nigdy babeczek. Robiłam dziś, są pyszne, ale ta robota z nimi, te papierowe mini foremki wyginające się na wszystkie strony i ciasto, które do nich nie chce trafić... o matko, masakra. Jednak z dumą przyznam się, że dla swojego dziecka poświęciłam się i zrobiłam ich około 80 szt. :) Jutro córka odprawia urodziny, które ma w niedzielę i jeżeli dzieciaki znów będą wymyślać, ciapkać itp. to się wkurzę.

czwartek, 21 maja 2015

DZIEŃ 47 - JUŻ UZALEŻNIENIE, CZY JESZCZE NIE?

 

Wstaję rano, robię kawę i śniadanie synkowi. On ogląda bajki, a ja włączam laptopa i... zaczynam kolejny, wirtualny dzień. Poczta, facebook, strona którą prowadzę, wyniki konkursów, grupa do której należę, raporty do kampanii, w których uczestniczę i blog. I tak w koło, klikam strona po stronie, piszę posty, odpisuję na wiadomości, wklejam zdjęcia. Laptop jest włączony od rana do nocy, z drobnymi przerwami kiedy muszę wyjść lub wyjechać gdzieś, ale wtedy mam telefon w nim internet. Czy to już uzależnienie? Nie mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że nie. Niestety :(

środa, 20 maja 2015

DZIEŃ 46 - CIĄGLE SPÓŹNIONA...

Uff, już myślałam, że dziś nie napiszę posta bo mój dzieć uznał, że jest już duży i nie pójdzie spać. Wreszcie padł, nosem w klawiaturę laptopa na którym oglądał bajki. W taki oto sposób odzyskałam mój laptop. Od rana u mnie ruch. Najpierw kurier przywiózł paczkę od Stretccom z kapsułkami Perlux, które będę testowała. Po pierwszym praniu mogę powiedzieć, że zapach kompletnie mi nie pasuje, bo ani nie jest delikatny, ani świeży.


wtorek, 19 maja 2015

DZIEŃ 45 - MIAŁO BYĆ SPOKOJNIE...

 

Od niepamiętnych czasów udało mi się pospać do 9, 30, oczywiście z krótką pobudką o siódmej, bo muszę obudzić Sandrę do szkoły. Potem radzi już sobie sama, a ja mogę spać dalej. Jeżeli oczywiście synek śpi również. Dziś jednak od rana było bardzo duszno i zbierało się na burzę, więc to tłumaczy jego późniejsze wstawanie. Żeby nie było tak pięknie, obudziłam się z cholernym bólem głowy. Teoretycznie powinnam być przyzwyczajona, bo głowa boli mnie bardzo często, ale za każdym razem tak samo mnie to zaskakuje. Nigdzie się dziś nie wybierałam, więc spędziliśmy z synkiem leniwy poranek, oglądając bajki i jedząc śniadanie w łóżku.

poniedziałek, 18 maja 2015

DZIEŃ 44 - ZABIEGANA...

Kurcze, nie lubię takich dni, kiedy nie mam czasu nawet spokojnie wypić kawy. Z niczym nie mogę zdążyć, czego też nie lubię, bo zwykle mam wszystko po planowane z wyprzedzeniem i niewiele rzeczy potrafi zdezorganizować mi życie. Od rana zaczęło się tym, że dzieciaki przegięły. Jedne nie chciały wstawać do szkoły, a mały obudził się za wcześnie ;( Później czekały mnie sprawy urzędowe, czyli wizyta w Pracowni Geodezji, czyli prosto mówiąc, płacenie za wykonana robotę, a potem Urząd Gminy.


niedziela, 17 maja 2015

DZIEŃ 43 - NIE MA JAK FACET... :)

 

" Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią się im płaci" - Wisława Szymborska

Smutno mi było od rana. Równy rok temu, skoro świt obudził mnie krzyk taty, że mama umiera. Pamiętam ten strach i bezsilność, ten ból po stracie, który do dziś nie minął .Ciągle czuję, że zrobiłam za mało. Za mało kochałam, za mało byłam, za mało pomogłam. Wszystko za mało... Niestety nic czasu nie cofnie... trzeba się z tym zmierzyć... i wierzyć, że kiedyś tam... spotkam Ją znów, piękną i uśmiechniętą...

sobota, 16 maja 2015

DZIEŃ 42 - DESKOROLKA...




Od samego rana jestem na wysokich obrotach,

- po pierwsze dlatego, że późno wstałam. Budzik dzwonił, potem jakoś sam się wyłączył ,no i jak otworzyłam oczy to była już dziesiąta.

- po drugie, że jest sobota i gruntowne porządki, ale z tym nie miałam problemów, bo mąż zabrał synka na dwór i razem malowali tynk. Mały kredą, a mąż farbą. Wygląda jednak na to, że synek i do farby wsadził ręce, bo domyć go wieczorem z niej nie mogłam.


piątek, 15 maja 2015

DZIEŃ 41 - I PO STRESIE...


No i po wszystkim (na razie). Tak, jak wczoraj pisałam, dziś jestem na lekach przeciwbólowych, ale za to po zabiegu :). Nieprzespana wczorajsza noc daje mi się również mocno we znaki. Stres, stres i jeszcze raz stres. Rano czułam się jeszcze dobrze, ale w miarę upływu godzin moje nogi robiły się jak z waty, a o godzinie dziesiątej, kiedy to za moment miałam jechać do kliniki, nastąpiła kulminacja. Po dotarciu do kliniki położono mnie na oddziale, kazano założyć jakąś dziwną koszulę i zdjąć bieliznę.


czwartek, 14 maja 2015

DZIEŃ 40 -STRASNIEJSA OD STRESU JEST TYLKO STRASNA ZABA...

 

Wieczoru w stylu Greya nie było (bo strach nie pozwalałby mi się wyluzować), a i dzień upłynął pod znakiem stresu przed jutrzejszym zabiegiem. Od męża usłyszałam "przeżyjesz - urodziłaś trójkę dzieci, a takiego czegoś się boisz?". No właśnie chyba dlatego się boję. W życiu zastałam tyle bólu, że normalnie się boję.

środa, 13 maja 2015

DZIEŃ 39 - SłODKA ZEMSTA :)

 

Zemsta jest słodka :) Dzisiaj nie dałam się mężowi wrobić robotę z dzieckiem u boku i to on posmakował tej przyjemności. Wzięłam synka na dwór (bawił się w piaskownicy), a mężowi zaproponowałam żeby umył samochód i dyskretnie ulotniłam się do domu. Minęło może dziesięć minut i słyszę wrzask :) Synek nabrał sobie łopatkę piasku, podszedł cichutko do męża i świeżo umytego auta i wsypał mu część pasku do wiadra z wodą, a drugą część na mokre jeszcze auto :), a potem wziął się za mycie rączkami nadkola :) Mąż zanim zainterweniował (nauczony robić wszystko na spokojnie bez dziecka) to auto było na nowo brudne i dziecko również. Ach, aż mi się humor poprawił :) Woła potem na mnie "chodź popatrz na Twojego synka", popatrzyłam, wzruszyłam ramionami i stwierdziłam "że to było do przewidzenia". Ciekawe czy da mu to do myślenia? Wątpię.

wtorek, 12 maja 2015

DZIEŃ 38 - WALKA Z WIATRAKAMI

 
Normalnie wysiadam psychicznie i fizycznie. Dwadzieścia cztery godziny na dobę sama z synkiem, do tego dochodzą dwie starsze pociechy. A czemu aż tyle sama? Bo mój mąż w ramach zadośćuczynienia za wczorajszy wieczór, zaraz po pracy (nawet do domu nie wszedł) ewakuował się razem z kosiarką do ogrodu, a że ogród jest duży zeszło mu tam aż do wieczora. Takie jego przeprosiny :( Esemesem napisać przepraszam i wziąć nogi za pas. Gdzieżby tam przyszło mu do głowy spytać czy nie trzeba do sklepu zajechać, albo może ktoś potrzebuje do lekarza iść... po co... lepiej zwinąć dupę w troki i mieć święty spokój. Gdybym była złośliwa to zaprowadziłabym mu synka i kazała kosić razem z nim, tak, jak on tym co robi, zmusza mnie do wykonywania wszystkiego z dzieckiem u boku. No ale nie jestem złośliwa, niestety i użerałam się sama. Wiem, wiem, powiecie, że faceci już tacy są, że nie da się ich zmienić, ze to my kobiety mamy rodzić w bólu i cierpieć za grzech Ewy w raju.

poniedziałek, 11 maja 2015

DZIEŃ 37 - ZACZYNAM MIEĆ STRACHA :(

 
Już od rana, kiedy otrzymałam telefon z godziną piątkowego zabiegu zaczęłam mieć "stracha" i to nie przed samym zabiegiem ale przed zastrzykiem znieczulającym. Tak, jakoś dziwnie mam, że zawsze boję się nie tego co trzeba. Przed cesarskim cięciem nie bałam się samego cięcia, ale... cewnikowania przed nim. W większości szpitali robią to już po znieczuleniu, a w Cieszynie na żywca i to sporo przed samym zabiegiem. W sumie, może to i dobrze, że bardziej obawiam się takich głupotek, bo w ten sposób odwracam swoją uwagę od głównego problemu. Fakt faktem boję się i tyle. Mój żołądek już teraz odczuwa tego skutki .Zawsze tak mam. Kiedy operowali męża, tatę czy córki byłam silna, ale kiedy tylko emocje opadły zaczynały się bóle żołądka, wymioty itp. To chyba fachowo nazywa się "Zespół jelita drażliwego" :( Najważniejsze jednak, że zawsze to mija po około dwóch tygodniach, więc nie jest tak źle.

niedziela, 10 maja 2015

DZIEŃ 36 - POWRÓT DO NORMALNOŚCI...


Wróciłam... i piszę... i już nie będę się przejmować. Jak zauważyliście od dziś możecie przetłumaczyć sobie mojego bloga na różne języki. Nie wiem jak to będzie wyglądało gramatycznie, ale sens na pewno da się zrozumieć :)

sobota, 9 maja 2015

DZIEŃ 35 - MORALNOŚC PANI DULSKIEJ...

 
Kiedy chodziłam do"podstawówki" jedną z lektur obowiązkowych była"Moralność Pani Dulskiej"(teraz już chyba jej nie przerabiają). Nie rozumiałam wtedy z niej zbyt wiele, ot taka sobie kolejna nudna lektura. Teraz, po latach rozumiem każde słowo w niej napisane. Ta książka jest tak prawdziwa i tak bliska memu życiu, że czytając ją czuję jakbym sama ją pisała. Dla tych, którzy nie mieli okazji dowiedzieć się o czym w niej pisze autorka wklejam krótkie streszczenie problematyki utworu (zaczerpnięte z wikipedii). Mimo, że nie jest to"lekka" książka, zachęcam do jej przeczytania.

czwartek, 7 maja 2015

DZIEŃ 33 - LUZIK...

 
Po wczorajszym stresie i nerwach związanych z pewnymi osobami nie ma już śladu. Robię to co robię i będę to robiła nadal. W ramach rekompensaty los zgotował mi dziś niespodziankę w postaci nagrody od Wedel. Już trzeci raz udało mi się u nich wygrać i jest to chyba jedyna strona gdzie nawet nie muszę się zbytnio starać. Pisze po prostu coś, jak to ja i to coś się podoba. Dzisiejszą nagrodę wygrałam za zdjęcie (to które mam w nagłówku bloga).
Uzbierałam również kolejne 50 zł. za wypełnianie ankiet :) Dzisiejszy dzień ogólnie był dość "ruchliwy" bo już o ósmej rano zawitał do mnie kurier z sandałkami dla synka, śmiejąc się, że dobrze, że mnie zna bo na przesyłce było tylko imię i nazwisko z kodem pocztowym.

wtorek, 5 maja 2015

DZIEŃ 31 - JESTEM WŚCIEKŁA...


Ja nie wiem skąd te chłopy się urwały, z jakiej choinki czy z czegoś innego. Mój doprowadził mnie dziś do szewskiej pasji. Wybrałam się do fryzjera, na godzinę, zostawiłam go z dziećmi. Synek nie spał w południe, więc trzeba go było wykąpać przed osiemnastą i spróbować dać mu coś do jedzenia (ostatnio nic nie chce jeść)bo później byłby na tyle zmęczony, że z kąpieli i kolacji nici. Przyjechałam parę minut po osiemnastej i co?


poniedziałek, 4 maja 2015

DZIEŃ 30 - PODSUMOWANIE - 50 TWARZY GREYA ...

 

I pomyśleć, że już trzydzieści dni opisuję to moje codzienne życie. Chyba sama dla przypomnienia przeczytam od początku mój pamiętnik :) Patrząc wstecz, na ten miesiąc, mogę śmiało powiedzieć, że był to chyba jeden z najlepszych miesięcy w moim życiu. Nie wiem, może pomyślicie, że jakaś nienormalna jestem, ale odkąd czytam Greya, w naszym małżeństwie jakoś inaczej się układa - lepiej, weselej... bardziej zmysłowo?


niedziela, 3 maja 2015

DZIEŃ 29 - TA OSTATNIA NIEDZIELA ...

 

Rano obudziła mnie cudowna pogoda za oknem. Dziecko, to najmłodsze uśmiechnięte, od niepamiętnych czasów nie okazało swojego buntu dwulatka :) A mąż przyniósł mi kawę do łóżka (szkoda, że w zębach nie miał róży ). Obiadem również zajęli się moi faceci. Po kilku weekendach ich gotowania, doszli już do takiej wprawy, że obiady są nawet jadalne :)


sobota, 2 maja 2015

DZIEŃ 26,27,28 - NA ODWYKU ...

 

Trzy dni,całe trzy dni odcięta od świata, odcięta od internetu, jak na odwyku :( A to wszystko za sprawą Netii, z którą kończyła mi się umowa więc podpisałam nową, tańszą i z szybszym netem. Niestety, Pani na infolinii zapomniała dodać, że sprzęt,który mam od nich od ośmiu lat nie jest w stanie obsługiwać takiej prędkości netu.


Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka