piątek, 31 lipca 2015

DZIEŃ 125, 126 - NIE JEST MI DOBRZE...

 
 
Wczorajszy dzień był dla mnie przerwą w życiorysie. Niby byłam, niby rozpakowywałam itd., ale kompletnie nic z tego nie pamiętam. Jakby wszystko działo się gdzieś obok mnie. To zmęczenie dało o sobie znać i zmiana klimatu, i szczęście z powrotu do domu i... żal... żal o to, że kolejny raz się starałam (pamiętacie jak jeździłam po nocach za biletami), organizowałam, chciałam żeby wszystko było zapięte na ostatni guzik, a w zamian co dostałam?

czwartek, 30 lipca 2015

DZIEŃ 122,123,124 - WSZĘDZIE DOBRZE...


Nie wiem jak określić dzisiejszy dzień… nudny… dziwny … jakiś taki, nie wiem jaki.
Każdy zamyślony, miejsca sobie nie można było znaleźć. Powód? Do wyjazdu zostało dwa dni. Niby super, bo wrócimy pełni energii, wypoczęci, zakochani (już mam plan posprzątania całego domu bo tak mnie roznosi), ale jednak żal. Tu w Sarbinowie były nasze pierwsze prawdziwe wakacje, wcześniej byliśmy w Mielnie w ośrodku Floryn, ale to była totalna porażka, a tutaj posmakowaliśmy prawdziwej przyjemności i luksusu za rozsądną cenę. Tutaj wieczorami (przez siedem lat, w każde wakacje) spacerowaliśmy promenadą słuchając karaoke, to tutaj chcąc nie chcąc uczyliśmy się przebywania w swoim towarzystwie przez dwadzieścia cztery godziny na dobę. To tutaj przewartościowaliśmy swoje życie i tutaj co roku zakochujemy się w sobie na nowo, a tej miłości musi wystarczyć nam na kolejny rok. Moje dzieci poznały tu przyjaciół, również przyjeżdżających co roku - przyjaciół takich prawdziwych, na dobre i na złe i to tutaj z pewnością znów wrócimy… nie wiem czy za rok, ale wrócimy… i mam nadzieję, że w tym samym składzie.

poniedziałek, 27 lipca 2015

DZIEŃ 121 - BYŁO SOBIE ŻYCIE...




I znów obudził nas deszcz stukający w szyby, była jednak różnica między wczorajszą pogodą, a dzisiejszą, bo wczoraj mimo deszczy było ciepło, a dziś wiało i panował ziąb. Jak się domyślacie, pół dnia spędziliśmy w pokoju. Wybrałam się na moment poszperać w sklepach z ciuchami i nawet udało mi się kupić co nie co w HOUSIE (-50 % na drugą tańszą rzecz), a potem wysłałam tam męża żeby kupił sobie jeansy. Mój mąż należy do tych mężczyzn, którzy nawet jeżeli siedzą i się nie ruszają to potrafią się ubrudzić, więc troje jeansów, które zabrał ze sobą nie nadaje się już do użytkowania. Po za tym on nie szanuje ubrań.

niedziela, 26 lipca 2015

DZIEŃ 120 - PO BURZY WZESZŁO SŁOŃCE...



 
 
O szóstej rano obudziły mnie grzmoty i stukanie deszczu w szybę. Gdybym była w domu pewnie przewróciłabym się na drugi bok i chrapała nadal, ale tutaj przypomniało mi się moje pranie wiszące na balkonie, schnące już drugi dzień, więc zerwałam się z łóżka pościągać je, żeby nie czekać kolejnych dwóch dni. Długo trwała burza .W moich stronach grzmi pół godziny i już, a tutaj dobre dwie i pół godziny straszyły błyskawice, a następne dwie jeszcze padało. Całe szczęście, że synek ochłonął już z tych wszystkich nadmorskich atrakcji i spokojnie leżał sobie na łóżku, oglądał bajki i chrupał płatki Nestle Fitnes.

sobota, 25 lipca 2015

DZIE119 - DZIŚ SĄ MOJE URODZINY...



 
24.07... Już tyle lat za mną, i nie wiem ile przede mną. Czas szybko leci. Jeszcze niedawno miałam naście lat, w głowie tylko przyjemności, żadnych trosk czy problemów, no chyba, że w co się ubrać na randkę. A teraz? Dom, mąż, dzieci, więcej tych smutnych, przepełnionych strachem o najbliższych dni niż tych radosnych. Czasem czuję, że życie przecieka mi między palcami. Tyle miałam planów, tyle pewności siebie, tyle marzeń, a teraz po przeżytych trzydziestu siedmiu latach wiem jedno… MARZENIA SIĘ NIE SPEŁNIAJĄ. Smutne to, ale niestety prawdziwe.

DZIEŃ 118 - PROJEKT PLAŻA TVN...

 
 
Pisałam wczoraj, że od piątku TVN stratuje z PROJEKTEM PLAŻA właśnie tu w Sarbinowie. Dziś widziałam z bliska jak rozbijają namioty, budują scenę i przygotowują różne atrakcje . Obiekt jest naprawdę ogromny. Będzie się działo :)

czwartek, 23 lipca 2015

DZIEŃ 117 - RANCZO W DOLINIE...

" Wszędzie dobrze ale w domu najlepiej". Tak, tak zaczynam tęsknić za domem. Z jednej strony cieszę się, że jestem tutaj również dlatego, że na Śląsku panują niemiłosierne upały, a tutaj jest około 25 stopni ciepła, czyli znośnie, a z drugiej strony co dom to dom. Jutro mija tydzień odkąd tu jesteśmy, czas szybko leci, zdecydowanie za szybko. W piątek zaczyna się tutaj na plaży PROJEKT PLAŻA pod patronatem TVN .Oczywiście będę tam i ja :) Pomacham do Was przed kamerą. Już dziś rozkładają całe oprzyrządowanie. Na plaży są tłumy, nie z powodu projektu plaża, ale z powodu pięknej pogody. My również się rozłożyliśmy na godzinkę.

środa, 22 lipca 2015

DZIEŃ 115, 116 - CO SIĘ NOSI NAD MORZEM... :)


Dziś od rana przywitało nas słońce. Jest nieco chłodno, ale nie pada więc jest realna szansa na fajny dzień :) Zaczynamy go oczywiście od pysznego śniadania, czyli szynki, ogórków, sera żółtego, Danio, płatków Nestle Fitnes (co za zbieg okoliczności), trzech rodzajów pieczywa i innych dodatków w zależności od dnia. W domu nie jem regularnych posiłków, a tutaj obawiam się, że ta regularność pójdzie mi w biodra. Zresztą wiecie jak to jest "zapłaciłam i to sporo więc nie zostawię" ;) ) Mając jednak lodówkę w pokoju nic się nie zmarnuje. Mąż dotrzymał słowa i zaraz po śniadaniu zabrał synka na spacer. Mieli pecha bo traktorki były schowane a lentilki, które chcieli kupić wykupione.

poniedziałek, 20 lipca 2015

DZIEŃ 113,114 - POGODA NAD MORZEM... CZYLI JAK PRZEŻYĆ Z DZIECKIEM KIEDY PADA DESZCZ....

 


No cóż, musiałam nieco zmodyfikować powiedzenie "gdzie ja tam pogoda", owszem, przez trzy i pół dnia była, niestety dziś po południu się zmieniła. Zacznijmy jednak od dnia wczorajszego. Wiadomo, o godzinie dziewiątej zaczynamy dzień od pysznego śniadania.Wcześniej jednak obudziła nas niespodzianka, w postaci walących w bęben i grających na akordeonie grajków-centralnie pod naszym balkonem. Myślałam, że z łóżka spadnę...

piątek, 17 lipca 2015

DZIEŃ 110, 111, 112 - ODPOCZYWAMY...

 
Tak bardzo nie mogłam doczekać się wyjazdu nad moje kochane morze, w sumie wszyscy nie mogliśmy, aż nadszedł nareszcie ten wielki dzień. Dzień poprzedzony pakowaniem się, sprzątaniem i ogólną nerwówką żeby czegoś nie zapomnieć. Kiedy już wsiedliśmy do pociągu, emocje opadły .Oczywiście, nie obyło się bez komplikacji, które ostatecznie wyszły na naszą korzyść. Po prostu na bilecie mieliśmy inne miejsca sypialne (ja z dziećmi w jednym przedziale, a mąż w przedziale obok, a w rzeczywistości przedziały okazały się czteroosobowe,więc umieszczono nas razem :)

wtorek, 14 lipca 2015

DZIEŃ 109 - NIE WIEM, PO PROSTU NIE WIEM...

 
Szczerze mówiąc nie chce mi się dziś nawet pisać. Jestem zmęczona, fizycznie i psychicznie. Najchętniej schowałabym się w jakimś ciemnym kącie, zasnęła i obudziła się za sto lat. Pogoda mnie nie rozpieszczała.

poniedziałek, 13 lipca 2015

DZIEŃ 108 - I ZNÓW NADCHODZI TEN DZIEŃ...

 
Na początku pokażę kilka zdjęć - jedne zrobione NOKIA LUMIA 640 XL, a inne aparatem KODAK. Moje spostrzeżenia są takie, że KODAK robi ładne zdjęcia, jeżeli chodzi o dalsze tło, czy obiekty , a LUMIA lepiej radzi sobie z bardzo bliskimi odległościami. Pół dnia zwalczałam się, żeby zrobić piękne zdjęcie biedronce (aparatem) i niestety nie udało się, bo nie było szans ustawić ostrości z tak bliska. Pozostają mi trzy wyjścia: robić takie zdjęcia NOKIĄ, kupić lustrzankę lub robić zdjęcia z lupą przed obiektywem. Z resztą sami zobaczcie.

niedziela, 12 lipca 2015

DZIEŃ 107 - NIC BYM NIE ZMIENIŁA...

 
 
Nic bym nie zmieniła w dzisiejszym dniu. Był miły, spokojny i pełen oczekiwania...wieczoru. Co prawda do południa zwalczałam się z pakowaniem ubrań, żebym mogła je wreszcie wysłać do ośrodka do którego jedziemy. Jedna paczka waży 20 kilogramów, a druga 25 kilogramów. I to jeszcze nie jest wszystko, ale resztę zmieścimy już do podręcznej walizki.Tak to jest jak ma się pięcioosobową rodzinę. Synek wyjątkowo dał mi spokój, bo wiadomo, jak jest tata w domu (który na wszystko pozwala i zawsze ma czas) to mama schodzi na dalszy plan. Jakoś szczególnie jednak się tym nie martwię, bo mogę wtedy znaleźć chwilę dla siebie, spokojnie pomyśleć i zwyczajnie odpocząć.

sobota, 11 lipca 2015

DZIEŃ 105, 106 - BIEGAM, BIEGAM, BIEGAM...

 

Nie było wczoraj pamiętnikowego wpisu, po prostu zabrakło mi czasu. Napisałam post o winie bezalkoholowym (co było priorytetem) i zrobiło się potem bardzo późno. Cały dzień byłam ze wszystkim spóźniona. Po części była to wina braku samochodu, który "naprawiał"się u mechanika, a po drugiej części sprawami związanymi z przygotowaniami do wyjazdu ,a głównie do wysłania paczek z ubraniami. Co do samochodu, to wiadomo, że jak go nie ma, to wszędzie trzeba przemieszczać się albo rowerem albo piechotą, co zajmuje sporo czasu. Po za tym już wczoraj

czwartek, 9 lipca 2015

DZIEN 104 - CZAS SIĘ ZBIERAĆ...

Uff, ale ulga. Na dworze chłodno, co jakiś czas padał deszcz, prąd od rana śmigał ( z małą przerwą około trzynastej) czyli kawa też była. Dziecko oglądało bajki (oczywiście do czasu) więc jakoś dzień zleciał. Jak to przy dziecku nie obyło się bez próby sił, ale jakoś dało się przeżyć. Udało mi się wypełnić kilka ankiet i nadrobić zaległości w kampaniach testerskich, które ostatnio nieźle zaniedbałam. Jedyne czego mi brakuje to snu. Jakoś tak się ostatnio składało, że nie mogłam spać - a to przez upał, a to przez burzę albo przez męża.To ostatnie najmniej mi przeszkadzało ;) Dziś wieczorem też planujemy wspólną kolację, a jeżeli to nie wypali to dzięki przesyłce, która dziś otrzymałam w ramach testowania, napijemy się pierwszy raz od jedenastu lat razem wina.

środa, 8 lipca 2015

DZIEŃ 103 - CYWILIZACJA...


Tak na wstępie przepraszam za literówki, ale od dziś mam nowe okulary"do czytania", sporo mocniejsze, tylko jakoś na razie dziwnie mi się przez nie patrzy i troszkę kręci mi się w głowie od nich.

wtorek, 7 lipca 2015

DZIEŃ 102 - RELAKS ?

Tak, właśnie tak, ja kura domowa miałam dziś całe dwie i pół godziny relaksu, bez dzieci i męża i bez upału. A gdzie spędziłam te cudowne godziny dowiecie się w dalszej części postu. A teraz przypominam wszystkim, że za pięć dni kończy się u mnie na fp TAKIE JEST ŻYCIE... konkurs w którym do wygrania jest rewelacyjne bikini. Wystarczy lubić mój fp., być obserwatorem bloga i kreatywnie odpowiedzieć na pytanie. No to kochani do dzieła:)
 

poniedziałek, 6 lipca 2015

DZIEŃ 101 - GDY CIEBIE ZABRAKNIE...

Wczoraj taki romantyczny wieczór, dziś od rana milion miłosnych esemesów i tęsknota - kiedy już będzie w domu. Właśnie tak skończył się mój wczorajszy dzień i zaczął dzisiejszy. Mąż zawsze mówi do mnie "perło" , a dziś "perełko" i wydawać by się mogło, że nic nie zburzy tej sielanki. A jednak! Upał, wrzask dzieci, zmęczenie i wystarczyło jedno słowo, nieprzemyślane, żeby wszystko się popsuło :( Ja obrażona, on zawzięty i pewnie będziemy się tak męczyć kilka dni. Do bani to wszystko. Teoretycznie wystarczyłby jeden mój uśmiech (bo mąż zawsze czeka aż mi przejdzie) ale ciężko tak od razu się uśmiechać. Może jak wyrzucę swoje żale z siebie to mi się humor poprawi. No i ochłodzenie też poprawiłoby moje samopoczucie.

niedziela, 5 lipca 2015

DZIEŃ 100 - A KTO NIE WYPIJE...


No i mamy studniówkę :) Już sto dni opisuję codziennie moje życie, czasem nudne, chwilami ciekawe. Życie zwykłej kobiety :) Jeżeli jest ktoś, kto czyta moje wpisy od samego początku to wie, że różne rzeczy się w moim życiu dzieją, i jak to często piszecie - moje życie w wielu aspektach przypomina Wasze. Cieszę się, że jesteście tutaj, i mam nadzieję, że wytrzymacie kolejną setkę. A dziś szampan leje się dla Was strumieniem (tylko pamiętajcie, że jutro poniedziałek i trzeba wstawać do pracy ).

sobota, 4 lipca 2015

DZIEŃ 97, 98, 99 - AFRYKA... PRAWIE...

Wczoraj wieczorem pisałam Wam na facebooku, że przepraszam za brak pamiętnikowego wpisu. Powodem tego było oddawanie się marzeniom i rozmyślaniom nad tym, co jest mi potrzebne żeby je zrealizować. Moim marzeniem od zawsze było pojechać do Ameryki i zwiedzać, zwiedzać i zwiedzać - Wielki kanion, Nowy York, Wodospad Niagara. Co mi jest do tego potrzebne? Przed wszystkim pieniądze, ale to akurat najmniejszy problem, bo jak to mówią "pieniądze rzecz nabyta", po drugie muszę znać język angielski (przynajmniej podstawy), czyli w najbliższym czasie Asia uczy się angielskiego, i po trzecie - potrzebny jest mi mąż (mój mąż), zdrowy i w formie. Mimo, że wyjazd do Ameryki nie jest jego marzeniem, to ja nie wyobrażam sobie tej wycieczki bez niego, mimo, że codziennie powtarza mi "jedź sama, będzie taniej". Szczerze to żadnej wycieczki nie wyobrażam sobie bez niego, mimo,że marudzę na niego, czasem się drę itd, to sama bym nie pojechała. Wracając do języka angielskiego, to na dzień dzisiejszy umiałabym zamówić kurczaka, rybę i herbatę, i to nie całym zdaniem. Wiadomo, że każdy zna angielskie słowa, i to wiele - czy to z filmów, czy z internetu, czy ze zwykłych dziecięcych bajek,

czwartek, 2 lipca 2015

DZIEŃ 96 - WALKA !!!!




Rak'n'Roll. Wygraj Życie! to fundacja, która zmienia schemat myślenia o chorobie nowotworowej i działa na rzecz poprawy jakości życia chorych na raka.
Od samego rana, a było to dziś bardzo wcześnie, bo upał obudził mnie i synka o godzinie 6, 30 zaczęłam walkę z urzędnikami. To znaczy z nimi walczyłam od ósmej, ale wcześniej musiałam się psychicznie przygotować. Chodzi o to, że w lutym składałam wniosek do starostwa powiatowego o zmianę właścicieli parcel itp. , następnie miesiąc temu w urzędzie gminy starałam się o decyzję w sprawie podziału tych parcel. I co się okazało? Urząd Gminy decyzję owszem przysłał, ale z błędami, czyli złymi właścicielami.

środa, 1 lipca 2015

DZIEŃ 94, 95 -ŚWINKA PEPPA... WSZYSTKO PRZEZ NIĄ...

 
 
Uff,upał dziś był niemiłosierny, a podobno to dopiero początek :) W taki dzień przydałby się taki gość jak na zdjęciu :) pamiętacie jak jeszcze niedawno cieszyliśmy się, że wiosna idzie, z pierwszych promyków słońca, z pączków na drzewach? Czas tak szybko leci, że wiosna już za nami i lato w pełni, upalne lato, a potem znów jesień, zima...Wróćmy jednak do lata...
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka