sobota, 28 lutego 2015

MOJA MIŁOŚĆ I KLĘSKA...



Jak wytłumaczyć to,że dzisiejsza młodzież kompletnie nikogo nie szanuje?Nie szanują rodziców,starszych osób,rodzeństwa ani siebie nawzajem.
Co jest tego przyczyną?Czy winą jest nasze(rodziców)wychowanie?Czy pozwalamy na zbyt dużo,i na zbyt wiele przymykamy oczy?Może to ciągły brak czasu,albo zbyt dużo czasu poświęconego naszym pociechom?Były czasy kiedy to ojciec,jako głowa rodziny jadł pierwszy posiłek a dzieci zjadały to co zostało,nie wolno im było odzywać się niepytanymi a już na pewno nie słuchać polecenia rodziców.Kiedy ja byłam dzieckiem było już trochę inaczej,większa wolność słowa w domu,dzieci (mimo że nadal musiały być posłuszne)zaczęły być traktowane na równi z rodzicami.Jednak za pyskowanie dostawało się karę lub klapsa,za nieposłuszeństwo również.Od dziecka uczono nas,że w autobusie ustępuje się osobom starszym,przepuszcza w kolejce,mówi dzień dobry,do widzenia,dziękuję i przepraszam.A dziś?Dziś od córki kolejny raz usłyszałam"szmato,cipo pierdolona".I możecie mi wierzyć,nie jest ona odosobnionym przypadkiem.Pamiętam jak kiedyś,z 7 lat temu jechałyśmy autobusem po Warszawie.Na przeciwko siedział chłopak i rozmawiał z mamą przez telefon.Jego słowa do mamy brzmiały mniej więcej"zamknij się szmato".Córka mająca wtedy 10 lat bardzo się obruszyła,że jak tak można,że ona nigdy by tak nie powiedziała.Nie minęło wiele lat i dokładnie to samo robi co tamten chłopak.Interesują ją tylko firmowe ubrania,słodycze,internet i znajomi.Nawet ojciec(chory na raka) jest dla niej zerem i nie raz usłyszał"weź i umrzyj".Młodsza siostra notorycznie jest gnębiona,krytykowana,nazywana ułomem i głupkiem.Może to źle ale już tyle razy słyszałam od niej te słowa,że spływają po mnie jak po kaczce,przestały boleć,albo bolą już nie tak jak za pierwszym razem.Uodporniłam się,a wraz z tym,aż wstyd się przyznać,oddalam się od córki,coś zaczyna mnie od niej odpychać.Czasem myślę-jaki błąd popełniłam?Chociaż do końca nie wiem czy to mój błąd bo mam trójkę dzieci i dwoje pozostałych ma całkiem inne charaktery.Każdemu z nich staram się poświęcać tyle samo czasu i miłości,tak samo ich kocham i tak samo traktuję.Zastanawiam się co z tym zrobić?Bo tak zostawić tego nie mogę.Córka będzie pełnoletnia a ja coraz starsza,i jeśli teraz kończy się na słowach to kiedyś może skończyć się na czynach,wtedy kiedy nie będę mogła już się bronić.Skąd w moim dziecku taki brak szacunku,takie lekceważenie?Przecież nie tego ją uczyłam,starając się jak najlepiej ją wychować i dać wszystko na co było mnie stać.Obawiam się,że będę musiała wyrzucić ją pewnego dnia z domu,bo albo ona albo ja.Po za tym jej zachowanie bardzo odbija się na psychice młodszego rodzeństwa.Oboje są znerwicowani i nawet synek który ma dwa latka zaczął już obgryzać z nerwów paznokcie.Nie mogę pozwolić,żeby szesnastolatka,która rozumie już jak dorosły człowiek zniszczyła całą rodzinę i psychikę rodzeństwa.Tytuł dzisiejszego posta to"MOJA MIŁOŚĆ I KLĘSKA..."bo córka jest moją miłością ale i największą klęską w życiu.


2 komentarze :

  1. niestety tak jest :( ciężko jest przejść obok tego obojętnie :(

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie jest Pani wina...Pani zrobiła wszystko co możliwe by wychować córkę! Młodzież ma teraz złe wzorce, spotykają się z tym wszędzie ...szkole, podwórku czy internecie...tego nie da sie uniknąć. same musza zrozumieć ,że to co robią jest złe. choćby Pani stawała na głowie nic nie poradzi.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka