sobota, 13 czerwca 2015

DZIEŃ 71 - CHWILE GROZY...

 
O szóstej rano obudził mnie niesamowity upał i szczekanie psa za płotem sąsiada. Wiadomo, że jak okno otwarte to słychać każdy hałas, a zwłaszcza Nera (bo tak ma ten pies na imię). Jest kochany i piękny, ale jak dostanie głupawki, to rady na niego nie ma,pozostaje jedynie przeczekać .Jak to jest, że przychodzi weekend, każdy liczy na to, że się wyśpi i zawsze coś się wydarzy, coś co nie pozwala nam spać? A to dziecko wcześniej wstanie, a to pies szczeka... zawsze coś. Z drugiej jednak strony dobrze się stało, bo mogłam wcześniej zacząć sobotnie porządki,no i wcześniej skończyć,żeby do wieczora zagotowywać truskawki i czereśnie.Na dworze było dziś powyżej 35 stopni ciepła, a w mojej kuchni chyba z czterdzieści.Mam jednak pierwszą turę za sobą (40 litrów kompotu). Nogi bolą mnie niesamowicie, bo jak jest upał to czuję jakby rozrywało mi je od środka, ale oprócz kompotów jest jeszcze jeden plus - wypociłam dzisiaj chyba ze dwa kilo, a mąż obierając też zaczyna gubić nadwagę (dwa kilo, ale boczki już mu się robiły)
Muszę się pochwalić, że moje dziecko, mimo, że zmęczone po zbieraniu truskawek, nie zapomniało o mamie i do domu również nazbierało :). Do końca lata nazbiera się samych kompotów i dżemów około 200 litrów, bo jeszcze będą maliny, jeżyny, śliwki i jabłka. Do tego dojdą ogórki i przeciery z pomidorów. Kurcze , zapasy jak na wojnę ;). W trakcie tej całej kuchennej gonitwy, moje najmłodsze dziecię bawiło się jak gdyby nigdy nic autkami. Nagle słyszę płacz, biegnę do synka, ale nie bardzo mogłam się z nim dogadać o co chodzi (jak to z dwulatkiem). Płacze i płacze... dopiero kiedy poczułam zapach sprayu na komary, to już wiedziałam co się stało. Nie wiem jak i nie wiem skąd dorwał taki płyn i zaaplikował sobie do buzi. Nawet nie wyobrażacie sobie jak się bałam. Pierwsze co zrobiłam to przeczytałam skład tego specyfiku i na szczęście były tam same zioła, których komary nie lubią. Uff, takich chwil grozy dawno nie przeżyłam.
 W poście o komersie pokazywałam Wam jaką sukienkę planujemy z córką uszyć na ten pierwszy bal KLIK i dziś udało mi się nareszcie kupić i materiał i koronkę w takim samym odcieniu. Do tej pory albo jedno, albo drugie nie pasowało, więc od poniedziałku czas na szycie i przymiarki, a efekt końcowy pokażę Wam po ukończeniu. I najważniejsze jest to, że żadna inna dziewczyna na pewno nie będzie miała takiej samej kiecki jak moja córka :). Teraz, wieczorem, kiedy leżę sobie wygodnie w łóżku, czuję w każdej cząstce ciała ten dzisiejszy dzień, ale fajnie tak sobie odpocząć i poleżeć. Cisza wszędzie, dzieci śpią, nikt niczego nie chce, ach żyć nie umierać. Tylko taka naszła mnie refleksja, że kolejny dzień za mną, dzień który, z jednej strony wlókł się niemiłosiernie, a z drugiej przeleciał tak szybko. A jutro kolejny i kolejny. Jeszcze niedawno było Boże Narodzenie, a nawet się nie obejrzę i będzie następne. U Was też czas liczy się od świąt do świąt? Teraz spędzam je z mężem i dziećmi, za kilka lat dojdą wnuki, a jeszcze za kilka lat mnie już nie będzie, a życie będzie toczyło się nadal swoim rytmem... od świąt do świąt... ale już nie moich. Staram się nie myśleć o śmierci, przychodzą jednak takie chwile (przeważnie wtedy kiedy jestem szczęśliwa), że patrzę wokół i tak cholernie mi żal zostawić kiedyś to wszystko. Nie boję się śmierci, lecz żal mi, że ten ziemski żywot kiedyś przeminie, że nie zobaczę jak moje wnuki czy prawnuki poradziły sobie w życiu, i że nie mam pewności czy tam po drugiej stronie coś mnie czeka. Niebo? Piekło? Nic? Tyle pytań i niewiadomych... tyle żalu...

8 komentarzy :

  1. Tak to jest z tymi dziećmi, trzeba mieć oczy dookoła głowy. U mojego sąsiada niedawno była karetka, bo 2-letnia córeczka wylała na siebie gorącą kawę.
    Ile kompotów narobiłaś, podziwiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w sumie pierwszy raz taka sytuacja,mam troje dzieci i żadne mi takiego numeru jeszcze nie wywinęło.

      Usuń
  2. O rany ale się narobiłaś. Kiedy poznałam mojego męża i się przeprowadziłam się na wieś nie potrafiłam zrobić nic. Ogórki na zimę? Ja? Pierwszy rok robił mój mąż ale później sama się odważyłam i zrobiłam :) Ale kompotów nie robię bo nikt nie piję. Wiśnie przeważnie idą na nalewki i na wino ;)
    Dobrze, że synusiowi nic się nie stało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja całe życie mieszkałam na wsi i jak wyszłam za mąż to tez nic nie umiałam.Dopiero później,powoli,powoli do wszystkiego dochodziłam.Pamiętam jak mama krok po kroku mówiła mi,jak zrobić pieczeń.U mnie wolą kompoty od soków ze sklepu :)

      Usuń
  3. Ile smacznych kompotów, będzie zapas na zimę! Mniam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze zostały mi kompoty z ubiegłego roku a tu juz nowe :)

      Usuń
  4. My z Najdroższym planujemy budowę domu - już nie mogę się doczekać kiedy zasadzę swoje pierwsze warzywa,owoce i kwiaty :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka