środa, 23 września 2015

DZIEŃ 181 - LAJCIK ...

 
 
Właśnie teraz, w tym momencie ,kiedy piszę posta, jestem w trakcie testowania pewnego produktu, mocno niekomfortowego w testowaniu, ale jeżeli przyniesie efekty, to warto walczyć przez sześć dni z odruchem wymiotnym. Już niebawem napiszę recenzję z testów i dowiecie się co to za cudo próbuję :) Dzisiaj powoli, bardzo powoli zaczęłam dochodzić do siebie po wczorajszych pomówieniach.Wiele myśli przeleciało przez mą głowę, że skoro już gadają, to może pokazać, że naprawdę potrafię być wredna i iść do sądu? Wygrałabym i jeszcze zarobiła. Druga myśl to również puścić plotkę, ale w tym momencie spadłabym do poziomu tej osoby. I trzecia myśl to odpuścić, i tak zrobię. Ludzie pogadają, potem znajdą sobie inny obiekt zainteresowania i nadejdzie spokój. Co prawda mojego dobrego imienia mi to nie zwróci ,ale może uda mi się z czasem zapomnieć.
Poranek zaczęłam od kawy (podstawa) i kanapek, które czekały już na mnie po przebudzeniu dzięki mojemu tacie :) Tak mogę zaczynać każdy dzień.
 
 
Pomyślałam sobie,że dziś zrobię sobie(i synkowi)taki naprawdę "lajtowy"dzień, bez gonitwy, załatwiania i tym podobnych spraw. Nie do końca się to udało, bo już o ósmej zadzwoniła do mnie pani ze starostwa, żebym wysłała do nich pismo i decyzję z 1986 roku :( Na szczęście moja mama taką przechowywała. Sprawa jest taka (pisałam już kiedyś o tym), że ktoś mądry ze starostwa przez pół roku załatwiał moją sprawę co wiązało się z niezłymi komplikacjami podatkowymi, bo najpierw gmina mając nieaktualne dane źle wypisała decyzje, a potem ze starostwa przyszła kolejna zła decyzja. W rezultacie miałabym niesłusznie płacić o 450 zł.więcej podatku niż do tej pory. Odwołałam się i po kolejnych dwóch miesiącach zostałam wezwana do starostwa bo "może uda to się jakoś uratować". No to poprosiłam tatę o pilnowanie synka i pojechałam, a na miejscu dowiedziałam się że mam przywieźć decyzję o pozwoleniu na budowę domu w którym mieszkam, bo oni nie wiedzą czy fundamenty, które rodzice kiedyś zrobili rodzice pod jakąś szopkę nie są fundamentami pod dom (zależy na co było pozwolenie). Cholera jasna, nie można tego było napisać? Powiedziałam pani, że i tak już namieszali i jedyna opcja to wysłanie pozwolenia emailem. O dziwo zgodzili się, ale dziś kazali mi napisać kolejne odwołanie. Napiszę,nawet dziesięć odwołań byle tylko nie płacić takiej kasy do końca życia. Po za tym już naprawdę było"lajtowo". Pooglądaliśmy z Irusiem bajki, wykopaliśmy do jego tira resztę pietruszki z ogródka

 
Wybraliśmy się na spacer na stawy karmić łabędzie, których niestety już nie było, ale w zamian nazbieraliśmy kolejny koszyczek grzybów:)

 
A po powrocie przekąsiliśmy sobie mleczną przekąskę Monte Snack z dzisiejszej dostawy od TRND,tym razem dla męża :) Po mojej paczce zostały już tylko wspomnienia.




Największą jednak frajdą dla małego było obserwowanie reakcji -suchy lód+ woda :) Dodatkowo spotkały mnie jeszcze dwie niespodzianki .Pierwsza to prezent ze strony LULA (dostawało go pierwsze tysiąc osób)czyli gąbeczka i chusteczki nawilżające. Druga niespodzianka, to wygranie balsamów do ciała na stronie Palmers. Przed weekendem był tam konkurs z kreatywnym pytaniem. Napisałam i zapomniałam, a dziś wywoływali mnie, bo wszyscy zwycięzcy podali już dane tylko ja nie miałam o niczym pojęcia. Cieszę się, że są takie strony, które mimo wszystko czekają na wiadomość od zwycięzcy. Z balsamów cieszę się tym bardziej, że jeden z nich ma zapach kokosowy, który uwielbiam. I jeszcze udało mi się zdążyć, żeby dostać zestaw próbek ze strony Niebieski Kwiat :) Dostałam info o próbkach i propozycję współpracy :) Takie dni lubię:) Po południu jeszcze wizyta u fryzjera, i gdyby nie"te dni"które zjawiły się niezapowiedziane,z amiast przysłać mi esemesa z
informacją"nie jesteś w ciąży"to czułabym się jak nowo narodzona.

A co tam kochani u Was? Żyjecie? Działacie?

7 komentarzy :

  1. ooo suchy lód i woda musiało sprawiać frajdę widokową:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie warto przejmować się ludźmi, którzy nic sobą nie reprezentują! Olej to i głowa do góry :) Wiesz tak to już bywa z urzędami, że oni zawsze coś namieszają- taka ich praca ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach urzędy to jest sprawa nie do przeskoczenia,ale trudno im się dziwić jak każda sprawa inna a ja jestem tylko numerem sprawy.

      Usuń
  3. Lula też do mnie dotarła. A z suchym lodem miałam zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lula strasznie długo szła,najważniejsze że już jest :)

      Usuń
  4. wybrałaś najmądrzejszą drogę a przy tym pokazałaś swoją klase, a nie poziom owej pani i bardzo dobrze,

    lajtowy dzień? no i mnie narazie takowych być nie może.

    suchy lód mąż od razu wyniósł, żeby czasem dzieci sobie nie zrobiły krzywdy,

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka