czwartek, 10 marca 2016

SCHODY, SCHODY, SCHODY, SCHODY, JAK NA FILMIE HOLLYWOOD... DZIEŃ 346, 347...



Przez kilka ostatnich dni, czyli od poniedziałku do dziś w moim domu było gwarno,wesoło i pełno zapachu świeżego drewna.Dziś nie ma już gwaru ale zapach pozostał, a oprócz zapachu, takie oto piękne schody. Oczywiście za sprawą mojego męża nie wszystko jeszcze jest, tak jak ma być, ale schody są. Mogę sobie więc zaśpiewać z Piotrem Fronczewskim:
 
"Schody, schody, schody, schody
jak w Casino de Paris...
Schody wyjść nie mogą z mody,
widz o schodach z rewii śni.

Schody, schody, schody, schody
jak na filmie z Hollywood.
Nie mogą schody wyjść nigdy z mody,
najtrwalsza to z wszystkich mód."

Jeżeli jesteście ciekawi co tym razem nawywijał mój mąż, zapraszam na dalszą część posta.






Poniedziałek opisywałam, więc zacznę od wtorku. W ciągu dnia nic szczególnego się nie działo, wręcz było nudno. Na dworze zimno i deszczowo, więc oglądaliśmy z synkiem bajki. Wesoło zaczęło być po wyjściu stolarzy, bo okazało się, że listewki, którymi obudowują schody nie przykrywają starej lamperii. Jestem tylko kobietą, więc o takich rzeczach nie pomyślałam, za to panowie grzecznie zapytali, czemu mąż tego nie zdrapał. Pytam więc męża, a on na to tradycyjnie: "skąd miałem wiedzieć, nic mi nie mówiłaś". Podkreślam tu fakt, że z wykształcenia jest hydraulikiem, ale pracuje jako konserwator. Kto by pomyślał, że konserwator i nie wie. W domu jest dwóch facetów, tata i mąż i żadnemu nie przyszło do głowy zapytać. Wychodzą z założenia, że jak ja płacę, to mam wiedzieć i tyle. Żaden nie przyszedł posłuchać jak się umawiałam co i jak, nie wiem czy wiedzą w ogóle jaka jest cena tych schodów. Nic, nul... Ja mam za faceta robić :(. Ścięliśmy się ostro i mąż zabrał się za zdzieranie tego paskudztwa. Robił to do późnej nocy. Owszem zrobił, ale już nie posprzątał. Panowie przychodzili na siódmą rano, więc chcąc nie chcąc o 6, 30 zabrałam się za ogarnianie bałaganu. W tym czasie obudził się synek i wołał o śniadanie. Takiej pobudki dawno nie miałam. Do tego wszystkiego kolejny raz zatrzasnęłam się w łazience. Tak na marginesie, tydzień temu mąż naprawiał zamek i mówił, że już jest ok, ale nie było. O matko, ale głupio mi było wołać panów na pomoc :(. To już nakręciło mnie na tyle, że mojej połówce dostał się taki ochrzan, że po przyjściu do domu wolał nawet na mnie nie patrzeć. Pytam go więc czy kupił zaprawę, gips czy cokolwiek żeby wyrównać te ściany po zdartej lamperii, a on mi na to: "nie, bo nie wiedziałem, że już to będziesz chciała robić". No cholera jasna, ja będę chciała robić!. Toż to chyba chłopska robota. Po za tym nie rozumiem jego myślenia - to co niby? Chcę mieć wypasione schody, a ściany podziurawione?. I znów wojna. Tak zakończyła się środa. Dziś rano dzwoni do mnie z pytaniem ile gipsu kupić! Matko jedyna - skąd mam wiedzieć? Powiedziałam tylko tyle, żeby nie kupował gipsu, który jest szary, tylko białą zaprawę czy jak się to nazywa, bo jak pomyślałam sobie, że on mi to pogipsuje, a potem ten gips pomaluje, to miną wieki. Lepiej od razu zrobić to czymś białym. Oj ciężko jest być kobietą. Najważniejsze jednak, że już schody zrobione. Pozostało tylko gruntowne sprzątanie i finisz :). No i nareszcie się wyśpię. Chociaż to też stoi pod znakiem zapytania, bo moje dziecko, które wstawało o ósmej, od dwóch dni wstaje o 6, 20. Przysięgam, że jak będzie starszy to mu to oddam ;). Pochwalę się też, że zapisałam synka do przedszkola. Jeszcze nie wiadomo czy się dostanie, ale jeżeli tak, to od września będzie w starszakach. Te starszaki bardzo mnie zaskoczyły, że dziecko 3, 5 roczne ma być w starszakach. Obawiam się o to, czy da sobie radę, bo tak, jak kiedyś wspominałam, synek jest nieco nieporadny. Na drabinkę nie umie wejść, na prostej drodze się wywróci, taki "mamlas" z niego. Umysłowo jest do przodu, a fizycznie do tyłu. Bardzo jednak chce iść do przedszkola, pewnie dlatego, że nie wie co to jest. Ja chcę trochę mniej żeby poszedł. Pytałam go czy mu nie żal tak mamusię samą zostawiać, to mi powiedział:"nie majtw się, przecież wjócę". I na tym się skończyła dyskusja. Swoją drogą to nieco dziwne, bo córki jakoś zwiększą chęcią zapisywałam do tego przybytku, a synka najchętniej zostawiłabym jeszcze jakiś czas w domu. Chyba to prawda co mówią o synusiach mamusi ;). Oj, będę złą teściową ;). I tyle na dziś. Pędzę do wanny i chyba poczytam moją ulubioną książkę :).
Jak u Was minęły ostatnie dni? Wydarzyło się coś ciekawego?

20 komentarzy :

  1. A dlaczego takie małe dziecko w starszakach? Polityka przedszkolna, ja jej nie zrozumiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam zdziwiona,bo już przy elektronicznym zgłoszeniu wyskakiwały starszaki, myślałam,że to pomyłka, ale nie. Zawsze uważałam, że starszaki to zerówka.Może jakoś rocznikowo to liczą, nie wiem :(. Tylko jak 3, 5latek poradzi sobie z 5 cio latkami:(

      Usuń
  2. Schody pierwsza klasa :-) Jesli chodzi o męża, to jak slysze jak moj mowi "nie powiedzialas, nie wiedzialem" to mam ochotę go ubic. Ostatnie dni nie byly najgorsze gdyby nie wizyta wczorajsza starszej corki u dentysty. Pan dr przezyl traume wieksza od mojej krzykaczki :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mój nie jest wyjątkiem ;). tez powinnaś pisać bloga, miałabyś sporo tematów ;). O rany, dentysta :(

      Usuń
  3. U mnie ostatnio monotonnie i szczerze wychodzi mi już bokiem. Cały tydzień pada. Eh.
    Najwidoczniej synkowi nudzi się w domu i cieszy się, że pójdzie wśród dzieci, a Ty będziesz miała wiecej czasu dla siebie. Co do wstawania to chętnie się z Tobą zamienie. Wolałabym aby moje dziecko wcześnie wstawało niż budziło się po kilka razy w nocy. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Oj wesoło masz :-) wesoło ;-) u nas chorubsko w domu a tak nic ciekawego :-) miłego wieczoru

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak w starszakach skoro dzieci teraz do 5 lat w przedszkolu mają być? Coś tu nie pasuje...
    Ale schody pięknie się prezentują :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Schody fajnie wyglądają :) Ja mam zdecydowanie większą słabość do syna.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. grunt żeby był wilk syty i owca cała:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Schody piękne:) Oj u mnie też będzie chyba kiepsko rozstać się z synusiem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja to się zastanawiam gdzie Ty tam miałaś lamperie ;) ostatnio jakoś nie zauważyłam ;)
    a schody boskie, chyba się opłacało trochę nerwów napsuć ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajne schody, z tymi facetami to tak jest, wszystko trzeba dużymi literami mówić a najlepiej to pisać :). Co do przedszkola to może być problem z dostaniem się, bo teraz te starsze roczniki zostają w zerówce, u nas cała grupa syna zostaje jeszcze jeden rok, więc 3-latki z pewnością się nie dostaną bo brak miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  11. "schody" bardzo ciekawa metafora:)

    OdpowiedzUsuń
  12. U mnie w tym tygodniu spokój, wręcz nuda :) Jeszcze mi się nie zdarzyło zatrzasnąć w łazience :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja to jestem niedobra...mój miał 2 lata i 3 miesiące jak poszedł do przedszkola, które jest małe i ze starszakami przebywa siłą rzeczy. Za to jestem bardzo zadowolona szybko zaczął mówić być bardziej samodzielny. Ale teściową będę okropną! :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka