wtorek, 10 maja 2016

"CALDER. NARODZINY ODWAGI" - MIA SHERIDAN (PRZEDPREMIEROWO)


Od dziecka należymy do jakiejś społeczności. Czasem jest to nasz wybór, a czasem w tej społeczności się rodzimy i tkwimy. A co zrobić kiedy nachodzą nas wątpliwości i chcemy znaleźć się w innym miejscu i nie możemy, bo szereg sytuacji zmusza nas do pozostania w tym co dotychczas?


"CALDER. NARODZINY ODWAGI" to moja druga, książka, którą miałam przyjemność przeczytać, a którą napisała MIA SHERIDAN. Poprzednia publikacja powaliła mnie na kolana i sięgając po tą, modliłam się żeby tym razem było tak samo. Czy było? O tym się dziś przekonacie.

Nie bój się walczyć o marzenia!

"Kiedy dziesięcioletni Calder po raz pierwszy zobaczył ośmioletnią Eden, nie przeczuwał, że ich losy na zawsze splecie niewidzialna nić. Ale z pewnością wiedział, że jego uczucia nie zyskają aprobaty społeczności, w której przyszło mu żyć. Jako syn członków apokaliptycznej sekty o surowych zasadach moralnych nie powinien nawet marzyć o dziewczynce, która... miała zostać żoną przywódcy tej sekty. Sęk w tym, że ani Calder, ani Eden nie mogą tak po prostu zrezygnować z marzeń. Odważny chłopak i zdeterminowana dziewczyna postanawiają walczyć o własną godność, o prawo do decydowania o swoim życiu, wreszcie o swoją miłość."

"Wyrusz z nimi w tę podróż, zobacz, jak próbują odnaleźć własne miejsce w świecie i nadać nowy sens życiu. Calder. Narodziny odwagi to opowieść o walce dobra ze złem, o strachu i męstwie oraz o ponadczasowej prawdzie, że światło miłości potrafi rozświetlić największe mroki... "

Gdzieś w pobliżu pustyni, znajduje się mała osada składająca się z członków sekty, której przywódcą jest Hector - samozwańczy guru. Tu mieszka też CALDER, dziesięcioletni chłopak, który od urodzenia (chociaż to dopiero do końca się wyjaśni)wychowuje się w wiosce.
EDEN zwana przez Caldera Blaskiem Poranka, została przywieziona przez Hectora do wioski w wieku ośmiu lat, jako jego przyszła żona. To ona według nawiedzonego guru, ma spełnić przepowiednię, dzięki której wszyscy podczas wielkiej powodzi odejdą do pięknego świata. Przepowiednia ma się spełnić kilka miesięcy po osiągnięciu przez Eden pełnoletności i zawarciu małżeństwa z Hectorem. Nieciekawy czeka ją los. Najpierw izolowana od reszty społeczności, potem wizja ślubu z mężczyzną, który mógłby być jej dziadkiem... brrr... okropność. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje Caldera. Mimo, że w momencie poznania są jeszcze dziećmi, już wtedy czują silną więź, która wzmacnia się wraz z upływem lat. Kiedy uświadamiają sobie, że to uczucie to miłość, postanawiają uciec z sekty, niestety nie jest to proste...

Pierwsza część książki mówi o dzieciństwie pary głównych bohaterów. Historia toczy się powoli, leniwie, wręcz sielankowo. Rzecz dzieje się w oddalonej od cywilizacji wiosce, w której nie ma prądu ani żadnych udogodnień. To znaczy, jak to w sektach bywa, zwykli ludzie nie mają tego wszystkiego, ale sam guru już tak, mimo, że twierdzi, że powinno korzystać się tylko z tego, co dała ziemia. Patrzymy jak szczęśliwe rodziny robią zapasy na zimę, noszą wodę z jeziora czy ręcznie piorą. Podoba im się taki los, bo każdy z nich został "uratowany" od życia, które wiódł do tej pory. Mamy tu prostytutkę, złodzieja, księdza, który defraudował pieniądze parafii. itp. Za to druga część powieści zdecydowanie raczy czytelnika całą gamą emocji i uczuć. Bo to przecież miłość, a miłość często wiąże się z cierpieniem, zwątpieniem ale też radością i pożądaniem. Zaborczy Hector i jego poplecznicy również nie pozwolą nam na wytchnienie. Będziemy się bać, trzymać kciuki, przeklinać, współczuć i płakać... nad losem bohaterów, ale i nad tym, że to pierwszy tom serii i nie dowiemy się tutaj wszystkiego... Pozostaje tylko czekanie, które mnie wykańcza, bo tak bardzo pragnę wiedzieć co będzie dalej...

Nie wiem jak Mia Sheridan to robi, ale jej książki pochłaniam całą sobą, albo one pochłaniają mnie ;). Czytam, czytam i oderwać się nie mogę. Jej książki powinny mieć napis "Uwaga - czytanie tej książki grozi nieprzespaną nocą". Niewiele jest publikacji, które wciągają mnie bez reszty, na tyle, że ja śpioch zarywam noce. Tym razem było dokładnie tak samo, jak w przypadku "STINGER. ŻĄDŁO NAMIĘTNOŚCI". Mia napisała piękną rzecz, o pięknej i czystej miłości, chwilami naiwnej, ale zdolnej do wszystkiego w jej imię. Uraczyła nas wulkanem emocji. Pokazała jak wielką moc ma miłość i zrobiła to w sposób magiczny.

Kunszt pisarski autorki jest bardzo wyważony. Opisy nie są za długie ani nudne, dialogi świetne, wszystko pięknie się równoważy. I ten język, twórczy i niesamowicie poprawny, ale nie przesadny. Czytając, odnosiłam wrażenie, że pisanie przychodzi autorce niesamowicie prosto, jakby pstryknąć palcami i jest. Ona czuje to, co pisze i jest tym, co pisze. Czasem tylko wyrywa mnie z transu słownictwem nieco z innej epoki jak "gwałtowna chuć" ;).

Calder to powieść opowiadająca o prawdziwej miłości, pełnej poświęceń i bólu, gdzie bohaterowie walczą o siebie i o lepsze, godne życie... wspólne życie, co w przypadku sekty i ich członków jest rzeczą praktycznie nierealną... Autorka oprócz miłości pokazuje nam też sektę od środka. Rozprawia się z fałszywością założycieli takich ugrupowań, z "praniem mózgu", z wykorzystywaniem itp. Ta opowieść jest magią, magią, która nigdy nie pozwoli nam zapomnieć tej historii... 

Warto tutaj też dodać, że kolejny raz główni bohaterzy są też naprzemiennymi narratorami w książce i dzięki temu możemy poznać myśli i Eden i Caldera, co bardzo, ale to bardzo przypadło mi do gustu.

Komu spodoba się taka literatura? Myślę, że wszystkim tym, którzy wierzą w miłość, a Ci co nie wierzą, również powinni sięgnąć po powieść... może ich wiara się obudzi... Ze względu na sceny seksu nie radziłabym czytania osobom bardzo młodym. Sceny te są tu opisane wyrafinowanym językiem i ze smakiem,  i nawet najgorszy "przeciwnik" erotyki w każdej postaci nie będzie miał im nic do zarzucenia. Należy się też parę słów na temat okładki, która w moim mniemaniu jest cudowna - i ten przystojnak na zdjęciu...

Na koniec wytłumaczę jeszcze, dlaczego tak cenię książki o miłości... Znacie mnie, znacie moją miłość i miłość mojego męża. Wiecie ile dzięki tej miłości udało nam się pokonać złych rzeczy i ile zyskać dobrych. Wiecie też, że nasza miłość nie była i nie jest prosta, ale jest tym, co trzyma nas przy życiu. Dlatego też, w każdej powieści o miłości, widzę prawdę, którą dane mi jest przeżywać. I nie słuchajcie tych, którzy mówią, że miłość nie istnieje, albo, że jest przereklamowana... ona jest... w nas...

Premiera książki przewidywana jest na czerwiec 2016 roku.

Liczba stron -       376
Wydawnictwo -   SEPTEM
Oprawa -             miękka



http://septem.pl/








11 komentarzy :

  1. wizja slubu z dziadkiem jest straszna

    OdpowiedzUsuń
  2. Czuje, że i ta książka przypadłaby mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba by mi się spodobała i nawet "chuć" by mnie nie przeraziła ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię takie magiczne historie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Książka dla mnie :) Ja w miłość wierzę :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Rzadko czytam książki, ale takie mi się podobają bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tyle pięknych i ciekawych książek prezentujesz na swoim blogu.
    Ubolewam, że nie mam czasu na czytanie, które naprawdę bardzo lubię.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam o autorcę i mam w planach przeczytać. :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czujemy, że i ta historia przypadłaby nam do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie możesz pisać takich recenzji, kusisz tylko książkami, a mi nieprzespane noce teraz nie po drodze..

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka