wtorek, 15 listopada 2016

BYLE DO WIOSNY... CZYLI SŁÓW KILKA O MOIM OGRODZIE...



Święta za pasem, śniegu nam nasypało, co prawda niewiele, ale na tyle, żeby nacieszyć oko, opony zimowe jeszcze nie założone, ale za to ogród mam odpowiednio przygotowany i zabezpieczony na zimę. 



Zauważyłam u siebie dziwną rzecz. Kiedy jest zima, zaczynam tęsknić za wiosną, z kolei wiosną tęsknię za zimą. Już teraz, kiedy przykrywałam róże gałązkami, żeby przymrozki mi ich nie zniszczyły, myślałam o tym, co posieję i posadzę za kilka miesięcy. Jednak zanim ten czas nastąpi, trzeba było pograbić suche liście, w czym bardzo uczestniczył mój synek. Do tego stopnia, że z plastikowych grabi zostały tylko strzępy i będzie trzeba zaopatrzyć się w nowe narzędzia ogrodnicze Za to frajda była na całego i tarzanie się i sypanie liśćmi.



No i sarenki też chyba czekają wiosny, a najbardziej obgryzania młodych pędów. Zdjęcie jest z ubiegłego roku, ale w każdym innym roku jest ich tyle samo i tylko czekają na odpowiedni moment, żeby wtargnąć do ogrodu i coś tam sobie skubnąć. Znalazłam na nich sposób, ale i tak jeszcze gdzieniegdzie im się uda wejść w szkodę. Jednak to nic, bo ich piękno wynagradza nam wszelkie niedogodności.


Mimo, że kocham jesień i zimę też, ale tą drugą trochę mniej, to brakuje mi przede wszystkim słońca i tego uczucia budzenia się do życia, a przede wszystkim wszechogarniającego uczucia szczęścia. Kiedy byłam dzieckiem, każda pora roku działała na mnie tak samo, czyli optymistycznie. Teraz jest trochę inaczej. Teraz cieszy mnie grzebanie w ziemi (czego jako dziecko nigdy nie mogłam zrozumieć), patrzenie jak z maleńkich ziarenek wyrastają  zielone łodyżki. No sami powiedzcie - piękny to widok, kiedy na Wielkanoc zakwita "złoty deszcz"?


Albo kiedy na drzewach pojawiają się pąki, a potem kwiaty czereśni, z których wyrosną czerwone i soczyste owoce. Odczuwam wtedy pewną zależność, wraz z roślinami, rozkwitam i ja, budzę się i zaczynam żyć na nowo.








Potem majówka i smakowity grill. To chyba jedyny moment w roku, kiedy tak smakuje mi piwo.





Wiosna - cudowny czas dla mnie i dla ogrodu. Żeby to wszystko było jednak takie piękne, trzeba wcześniej włożyć w ogród sporo pracy. Teraz i tak jest łatwiej, bo mamy kosiarki, podkaszarki, sekatory itp. rzeczy, a kiedy byłam dzieckiem, to rodzice mieli kosę, grabie i własne ręce. Pracę dzielimy między siebie. Mąż i tata wycinają gałęzie, koszą trawę, przygotowują ogródek ryjąc ziemię, a ja zajmuję się estetyczną stroną, czyli sadzeniem, planowaniem co i gdzie ma być i podziwianiem. Czyli inaczej mówiąc rządzeniem. Postanowiłam też, że w kolejnym roku mój ogródek zwiększy się dwukrotnie, bo dieta męża teraźniejszy ogołociła w ciągu dwóch miesięcy. Sprawę ułatwia mi też fakt, że w dzisiejszych czasach nie muszę już po każde grabie, ziemię czy nasiona jeździć do sklepu, bo zakupy robię w internecie. Siadam sobie spokojnie wieczorem, kiedy dzieci już śpią, otwieram stronę sklepu ogrodniczego i wybieram to, co jest mi potrzebne, dodatkowo podglądając inspiracje. W takich zakupach podoba mi się to, że wpisuję w okienko wyszukiwania np. "konewka" i od razu mam pięćdziesiąt produktów wyświetlonych. W sklepie stacjonarnym nie ma takiej opcji, tam więcej się naszukam niż kupię, a jak dla mnie to strata czasu. Nie wspominając już o dojeździe do większego hipermarketu ogrodniczego, który wcale tak blisko nie jest u mnie.

A jak to jest u Was z pracami ogrodowymi? Lubicie? Planujecie? A może ktoś inny wykonuje u Was taką ogrodową pielęgnację?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka