czwartek, 11 maja 2017

"KONKURS NA ŻONĘ" - BEATA MAJEWSKA...


Kiedy sięgnęłam po "Konkurs na żonę" myślałam, że napisała to jakaś początkująca autorka, gdyż imię i nazwisko nic mi nie mówiło, ale... coś w głowie nie pozwalało przestać myśleć i mam... Beata Majewska to Augusta Docher, autorka mojej ukochanej "Anatomii uległości" :). I już wiedziałam, że nie będę żałować czasu spędzonego z lekturą.






Głównym bohaterem jest tutaj młody prawnik o oryginalnym imieniu Hugo. Ów mężczyzna planuje, albo wręcz musi założyć rodzinę zanim skończy magiczny wiek trzydziestu lat. Powodem tego jest testament zmarłego wuja, w którym właśnie takie warunki zostały zapisane. Nie mając "na oku" nikogo konkretnego, mężczyzna organizuje konkurs... konkurs na żonę... Jego "zdobyczą" staje się cicha i skromna studentka Łucja, która nieświadoma niczego, zakochuje się w nim. Hugo nie traktuje jej jednak dobrze. Jest sztywny, oschły i bezuczuciowy - typowy bogaty synalek. Z biegiem czasu coś jednak się zmienia, a prawnik przekonuje się, że nie zawsze plany się sprawdzają.

"Konkurs na żonę" to komedia romantyczna, ale nie taka słodka i cukierkowa, gdyż sporo w niej goryczy. Pokazuje ona też, jak ważne są wartości rodzinne i to, że należy ponosić odpowiedzialność za swoje czyny. Świetnym zabiegiem ze strony autorki okazały się zakończenia każdego z rozdziałów. Są one bowiem  niezwykle intrygujące i powodujące chęć poznania dalszych losów bohaterów. Sama historia jest oryginalna, aczkolwiek przewidywalna. Każdy z bohaterów ma swoją indywidualność, co bardzo lubię w powieściach, do tego stopnia. Opisy - chyba jedyna rzecz, której przeważnie się czepiam, tutaj nie ma się czego przyczepić, bo są one świetnie zrównoważone z dialogami.

Język literacki autorki jest lekki jak piórko, o czym przekonałam się, czytając "Anatomię uległości" i dość prosty. Podoba mi się to, że Beata Majewska nie jest monotematyczna, a co za tym idzie, każda jej książka jest inna."Konkurs na żonę" jest powieścią typowo kobiecą, bo pełno w niej romantycznych marzeń, pocałunków i kobiecych dylematów, chociaż bywa też miejscami skomplikowana. Nie zabrakło też sporej dawki poczucia humoru, nie wieje też nudą. Czytając, płyniemy przez historię aż wręcz niezauważalnie dobijamy do portu, a tam... dowiadujemy się, że w celu poznania dalszych kolei życia Hugo, musimy zacumować w następnym porcie, który zwie się "Bilet do szczęścia".

Muszę też pochwalić okładkę, za jej prostotę i delikatność. Takie okładki lubię - eleganckie i miłe dla oka. Dodatkowym atutem jest różowa wstążeczką, którą jest obwiązana książka. To świetny i niespotykany dodatek.

Podsumowując - polecam powieść czytelnikom i czytelniczkom szukającym odprężenia przy sympatycznej lekturze, która czasem spowoduje mocniejsze bicie serca.




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka