poniedziałek, 2 lipca 2018

"SZKOŁA POD BAOBABEM" - BARBARA RYBAŁTOWSKA...


Drugi tom pełnej tragizmu sagi opowiadającej o życiu matki i córki najpierw na zesłaniu na Syberię, a następnie  po przesiedleniu do Kenii. Tym razem jednak powieść ukazana jest oczami nie matki, ale córki, która w poprzedniej części była maleńkim dzieckiem. Czy opowiadanie z jej punktu widzenia potrafi równie mocno pochłonąć czytelnika?



Nasze bohaterki - Zofia i jej córka Kasia zostają przeniesione z lodowatej Syberii do Kenii, której klimat jest całkowitym przeciwieństwem do poprzedniego miejsca. Spędzają tutaj dwa lata, ucząc  się od nowa jak żyć. Mają tu o wiele lepsze warunki, mają co jeść, gdzie mieszkać, a nawet chodzić do miejscowej szkoły, ale przede wszystkim jest... ciepło. Nareszcie udaje im się zapomnieć o horrorze jakie przeżyły. Tutaj również czekają na nie niebezpieczeństwa, jednak lew czy wąż to nic w porównaniu z tym, co przeżyły na Syberii, aczkolwiek chwilami cięty język i specyficzne rozumienie pewnych spraw młodej Kasi powoduje kilka niezręcznych i "groźnych" sytuacji, które z czasem na pewno będą powodem do wesołych wspomnień. Trzeba przyznać, że Kasia wyrosła na bardzo rezolutną, ale niezwykle ciekawską i wciskającą nos w nieswoje sprawy dziewczynkę. Kiedy wojna się kończy, każdy z uchodźców ma wybór gdzie chce się osiedlić. Większość wybiera USA, a mama Kasi postanawia wracać do ukochanej, zniszczonej i odgruzowywanej po wojnie Polski. Tam jest jej dom i serce, i nieważne, że Polska jest tysiące kilometrów od Afryki i z całą pewnością nie czeka tam nikogo sielanka...

Muszę przyznać, że autorka równie dobrze wcieliła się w rolę sześciolatki, jak w poprzedniej części w rolę jej matki. Pisze lekko i widać, że sprawia jej to przyjemność. Ona urodziła się z piórem w ręce. Niezwykle plastycznym językiem pokazuje czytelnikowi świat oczami dziecka, które od maleńkiego nie miało takiego dzieciństwa, jakie mieć powinno. Kasia, tak jak jej mama Zofia, mimo traumatycznych przeżyć nie straciła pogody ducha i jej radość życia potrafi zarażać, co pisarka genialnie ujęła w słowa. Czytając pierwszą część powieści czułam ciągły gniew na ludzi i wojnę - tutaj, dopadła mnie błogość i ulga, że chociaż raz historia zakończyła się szczęśliwie. Piękna opowieść, napisana pięknym słownictwem, idealnie wyważonymi dialogami z opisami i mnóstwem emocji, które wprost wyzierają z każdego słowa, by czytelnik mógł wręcz namacalnie wczuć się w rolę, jaką przyszło odegrać opisywanym bohaterkom. Nadal nie brakuje autorce subtelności i delikatności w przedstawianiu wydarzeń, jednak to, czego nie napisała wprost, czytelnik na pewno wyczyta między wierszami. Czyta się lekko i przyjemnie, a z każda stroną stajemy się mimowolnie uczestnikiem fabuły. Warto sięgnąć zarówno po "Bez pożegnania" jaki i po "Szkołę pod baobabem", bo już dawno nie miałam w ręku tak mądrych i prawdziwych pozycji. Polecam!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka