wtorek, 25 września 2018

PIĄTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...



To najpotworniejszy dzień jaki przyszło mi przeżyć w swym życiu - dzień Twojego pogrzebu i dzień, w którym tak na prawdę uświadomiłam sobie, że Ciebie nie ma. Do tej pory było to dla mnie abstrakcją i czymś nierealnym. Dziś nie mam już złudzeń...


Oglądam nasze zdjęcia, a właściwie Twoje, z sierpnia tego roku i nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Byłeś szczęśliwy, uśmiechnięty i zdrowy, Ty żyłeś pełnią życia. Powiedz co się stało? Ciągle nie mogę tego zrozumieć!

Kiedy rano ubierałam się do kościoła, byłam pewna, że uda mi się trzymać twardo, bo nie lubiłeś zapłakanej i słabej Aśki, jednak kiedy tylko przekroczyłam drzwi kościoła i przytuliłam się do trumny nie było już  nic z mojej siły. Płakałam z bezsilności i złości na przemian. Bezsilności, bo śmierci nie mogę cofnąć i złości, że jesteś tam w środku, a ja nie mogę być z Tobą. Jak to cholernie bolało. Miałam ochotę wyrwać Cię ze środka, potrząsnąć i krzyknąć "nie śpij"! I za każdym razem, kiedy spojrzałam w Twoją stronę nie mogłam powstrzymać łez. Zrobiłyśmy z Sandrą i Olą koncert na "smarkające nosy", dziadek też dołączył.

Było mnóstwo ludzi, nie wymienię Ci wszystkich, bo patrzyłam tylko na Ciebie i widziałam tylko tych, którzy podchodzili do trumny, ale na pewno byli wszyscy, których chciałbyś zobaczyć i którzy wspierali nas i kochali całym sercem. Powiem Ci, że nawet Twoi znajomi (nie wiem jak to ująć) ze skoczowskich ulic przyjechali, co bardzo mnie wzruszyło, bo to znaczy, że każdego człowieka traktowałeś równo i nie dzieliłeś na lepszych i gorszych, bo takich ludzi nie ma. To z ich strony wyjątkowy gest i w  tym momencie cieszę się, że nauczyliśmy również nasze dzieci żyć bez podziałów. Darek wygłosił piękne kazanie. Było w nim coś od niego i coś ode mnie. Kurcze, zawsze byłeś skromny i stałeś z boku, a dziś byłeś w centrum, tylko szkoda, że akurat na takiej uroczystości :(. Kochany, zrobiłam wszystko, by Twoje pożegnanie było, takie, na jakie zasługujesz, a jeżeli czegoś nie dopatrzyłam, to bardzo Cię przepraszam.

Jak wcześniej ustaliliśmy, Iruś nie był na pogrzebie. Jego też zapytałam o zdanie i powiedział, że nie chce, że woli iść po południu zapalić Ci znicza. Nie dziwię mu się, bo dla dziecka grób jest bardziej realny. Byliśmy. Płakałbyś, gdybyś słyszał jak modli się nad Twoim grobem i jak cieszy się, że tata dostał tyle kwiatów. Jest masę wieńców od rodziny, przyjaciół, znajomych i dziewczyn z grupy Na obcasach. Są ogromne ilości róż od ludzi z całej Polski, a nawet i całego świata. Młodzież wrzucała róże prosto do grobu. Zamówiono kilkanaście mszy w Twojej intencji, również od naszych Aniołów z grupy Ratujemy Irka. To cieszy, ale jest to śmiech przez łzy. Wróćmy jednak do Irusia. Obejrzał każdy kwiat i każdy powąchał (woncham - jak on to mówi), zapalił też znicz. Widziałam, że bardzo go to uspokoiło, takie realny gest i fakt, że już zawsze ma Cię blisko i kiedy tylko chce może do Ciebie przyjść.

Po przyjściu do domu emocje opadły i oboje z Irusiem zakopaliśmy się pod kocem. Jest mi tak cholernie zimno, chyba z tych wszystkich emocji, że synek grzeje mnie i przytula. Jest jak mały kaloryferek. Zawsze robiłeś to Ty... Już wczoraj miałam Ci napisać jeszcze, że cholernie brakuje mi herbaty, którą robiłeś mi każdego wieczoru. To był taki nasz rytuał. Nawet jak już byłeś bardzo słaby, mobilizowałeś się i nadal ją robiłeś, a ja Ci na to pozwalałam, bo wiedziałam, że wtedy czujesz chociaż na chwilę normalność. Moje herbaty już mi tak nie smakują i chyba przerzucę się na kakao.

Jestem zła na Ciebie (pisałam Ci już wczoraj), za to, że wiedziałeś, że umierasz, bo wiedziałeś. Nie pytaj skąd wiem, bo i tak nie powiem. Jak widzisz, świat jest mały. Wiedziałeś, że umierasz, a nic nie powiedziałeś! Udawałeś, że wszystko jest w miarę ok! Chciałeś mnie chronić czy bałeś się, że kolejny raz będę próbowała Cię ratować? Irek, ja bym zrozumiała... chyba... Byłeś zmęczony chorobą. Tylko po co pozwoliłeś mi snuć plany, że następnego dnia, kiedy wróci Twoja lekarka prowadząca, poproszę ją kolejny raz o ściągnięcie wody z płuc? Byłabym z Tobą tej nocy. Poprosiłabym tatę, żeby był z Irusiem. Pożegnałeś się ze mną jak zwykle - "do jutra"! A jutra już nie było. Że ja głupia tego nie zauważyłam, że nie skojarzyłam, że przeniesienie Cię do osobnej sali znaczy śmierć, a nie podniesienie komfortu. Że nie domyśliłam się, kiedy pielęgniarka spytała czy masz namaszczenie chorych... Trzymałabym Cię za rękę w tych chwilach. Nie uchroniłeś mnie przed bólem. Zrobiłeś po swojemu. Irek dlaczego?

Kocham Cię całym sercem...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka