piątek, 19 października 2018

DWUDZIESTY DZIEWIĄTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...



Cześć mój Kochany. Wybacz, że nie pisałam w ciągu dnia, ale tak, jak wczoraj chciałam, miałam zbyt mało czasu. Są takie dni, kiedy myślisz tylko o tym, jak pogodzić jedno z drugim. I tak to własnie było dziś...



Już od rana Iruś coś nie bardzo chciał iść do przedszkola, bo stęsknił się za mamusią, bo jak sam twierdzi "za długo tam jestem". Udało się go na szczęście przekonać, a ja mogłam pojechać zamówić tacie wizytę u okulisty. Potem szybkie zakupy w Biedronce. Nie uwierzysz jak młody cudnie wygląda w piżamce z tego sklepu. Zrobiłam tez zapas magicznych, musujących kul do kąpieli z niespodzianką w środku, które uwielbia. O jedenastej miałam wizytę, na której zrobiłam sobie, wedle sugestii naszego synka, niebieskie paznokcie, a raczej granatowe. Ciężko mi się teraz trochę przestawić, bo już dawno nie miałam długich. Kiedy wróciłam, Iruś już był w domu i prosił żeby zabrać go do McDonalda. No i matka dała się przekonać. Po powrocie szybkie sprzątanie i gdzieś tam w biegu segregowanie ubrań, a potem na siedemnastą znów jechaliśmy do Skoczowa na zajęcia z Integracji Sensorycznej. I tak zastał nas wieczór. Młody umyty,  Sandry jeszcze nie ma... Weź Ty ją postrasz albo coś, bo nie da się do niej dotrzeć. Za dużo opowiadałeś jej o swoich wybrykach i najwyraźniej uznała, że to takie fajne. Tylko że ona jest dziewczyną, a czasy też trochę inne. Na co dzień nie sprawia problemów, jest grzeczna, ułożona, mądra itd. ale jak coś jej strzeli do głowy to ręce opadają. Tylko patrzeć, jak zacznie chodzić w glanach tak, jak Ty. Ja wiem co byś teraz powiedział - żebym nie panikowała... Ech, już czasem sama nie wiem.

Kiedy Iruś miał zajęcia, chodziłam po Skoczowie tak, jak zawsze chodziliśmy razem i patrzyłam na zakochane pary, na małżeństwa opiekujące się dziećmi... i tak mi żal się zrobiło, że ja byłam sama. Kurcze, ile razy szliśmy tymi ulicami trzymając się za ręce? Setki, a dziś to miasto jest dla mnie obce. Brakuje mi Ciebie bardzo wiesz? Tak bym chciała chociaż na moment wrócić do przeszłości i poczuć bicie Twego serca. Są tez plusy obecnej sytuacji, bo zniknął ten ciągły strach przed każdym kolejnym dniem i ręce przestały mi się trząść. Mogę robić co chcę i kiedy chcę, bez obawy, że coś zaniedbam i bez ciągłych myśli o chorobie,  ale tęsknota ciągle trawi mnie od środka nadal i chyba wolałabym żyć nadal w strachu niż Cię stracić. Po prostu bardzo, bardzo Cię kocham. 


Choć w snach do mnie przyjdź
I ze wszystkich sił obejmij 
Jak umiesz tylko ty
Tak długo jak chce
Az przekonasz mnie
Że miłość silniejsza jest niż śmierć


Zastanawiam się czy nie wrócić do pisania recenzji dla wydawnictw. Z jednej strony chcę, ale z drugiej boje się czytania tych wszystkich miłosnych historii, bo ciągle będę porównywała je do nas. Może przerzucę się na kryminały? Nie, jednak nie, bo ten rodzaj literatury mnie nie kręci. Pozostają jeszcze książki dla dzieci (nawet jedno z wydawnictw przysłało dziś dwie) i tu Iruś na pewno będzie zadowolony, bo raczej przygód Elmo i tym podobnym nie będę do nas przyrównywać. 

Kochany nie napiszę dziś wiele, bo muszę trochę przygotować dom na jutrzejszych gości. Pamiętasz? To twoja impreza urodzinowa, zaplanowana na długo przed Twoją śmiercią. Teraz już nie będziemy śpiewać "sto lat", ale będzie to doskonały pretekst do spotkania i powspominania. Dla Panów mam też zajęcie, ale o tym cicho, bo się przestraszą ;). 

Do jutra Kochany. Napisze wieczorem, ale wcześniej spotkamy się na cmentarzu.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka