sobota, 22 grudnia 2018

DZIEWIĘĆDZIESIĄTY TRZECI DZIEŃ BEZ CIEBIE... KOLĘDA DLA NIEOBECNYCH...


Taki wielu naszych znajomych w tym roku los doświadczył tak okrutnie, że bardziej się chyba nie da. Nie tylko ja cierpię Kochany, nie tylko ja... Ludzie cierpią bez względu na wiek, płeć czy poglądy religijne. I dziś bardziej niż zwykle łączę się z Nimi w bólu...




Od rana w mojej głowie jest tylko jedno - pytanie "dlaczego"? Pytanie jest czysto retoryczne, bo odpowiedzi na nie chyba żadne z nas, cierpiących nigdy nie otrzyma. I najgorsze w tym wszystkim jest to, że to wszystko zazwyczaj dzieje się u ludzi naprawdę dobrych, którzy jako podstawowy cel w życiu ustanowili sobie pomaganie innym... Niesprawiedliwe to życie wiesz?

"A nadzieja znów wstąpi w nas,
Nieobecnych pojawią się cienie.
Uwierzymy kolejny raz,
W jeszcze jedno Boże Narodzenie.
I choć przygasł Świąteczny gwar,
Bo zabrakło znów czyjegoś głosu.
Przyjdź tu do nas i z nami trwaj,
Wbrew tak zwanej ironii losu

Daj nam wiarę, że to ma sens.
Że nie trzeba żałować przyjaciół. 
Że gdziekolwiek są - dobrze im jest,
Bo są z nami choć w innej postaci.
I przekonaj, że tak ma być,
Że po głosach tych wciąż drży powietrze. 
Że odeszli po to by żyć, 
I tym razem będą żyć wiecznie"

Pierwszy raz usłyszałam te słowa wczoraj, na jasełkach u Irusia i nawet nie wiedziałam, że to kolęda dla nieobecnych. Dziś już wiem i słucham jej non stop, katuję się nią i płaczę tak, aby wszystkie łzy zdążyły wypłynąć do wigilii. Mam ogromne szczęście, że wokół mnie są przyjaciele i rodzina, który dzień za dniem, również w święta są i będą z nami, wiedząc, że ostatnio nie zawsze jestem dobrym towarzyszem rozmów. Bardzo to doceniam. Już od rana drzwi się u nas nie zamykają, to niesamowicie wzruszające. Dzieciaki też dziś kręcą się ciągle koło mnie i po części pewnie jest to zasługa wyłączonego internetu, ale chyba troszkę też chcą być ze mną - przynajmniej taką mam nadzieję.

Udało mi się zrobić też dziś ostatnie już zakupy przed świętami, bo jutro już zabieram się za gotowanie, ale najpierw pojadę po brata do Zatoru, aby i on był z nami na święta. Miałam zamiar też odwiedzić myjnię samochodową, ale za oknem tak leje, że nie wiem czy mycie auta ma sens, zwłaszcza, że czeka mnie jutro dość długa trasa. Gdyby mycie samochodu pod domem nie było tak bardzo szkodliwe dla środowiska zapewne zrobiłabym to na podwórku rano w Wigilię, a tak... co będzie to będzie. Jak nie zdążę to świat się nie zawali. Kończę już Kochany, bo ogarniam jeszcze ostatnie porządki. Nie są one generalne, bo lamp nie umyłam (zawsze robiłeś to Ty) i kilku innych rzeczy też. Najwidoczniej nie umiem jeszcze tak wyliczyć czasu, żeby starczyło mi go na zrobienie wszystkiego w pojedynkę.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka