W dzisiejszych czasach, autorkom erotyków nie jest łatwo napisać coś, co będzie inne od tysięcy innych erotyków. Zdawać by się mogło, że wszystko już było... a jednak nie było... i K. N. Haner to właśnie udowadnia...
Sięgając po "Koszmar Morfeusza", tak przeze mnie wyczekiwany, wiedziałam, już po części co mnie czeka. Skąd wiedziałam? Czytałam już wcześniej pierwszą część powieści pt. "Sny Morfeusza". Książki te idealnie wstrzeliwują się w czas, w którym potrzebuję zapomnienia, a one mi to właśnie dają. Wracając jednak do meritum - wiedziałam co mnie czeka, ale rzeczywistość zaskoczyła mnie zupełnie, a Kasia powaliła na kolana.
Przypomnijmy sobie na początek głównych bohaterów.
On - tajemniczy, mroczny, zmienny i mega przystojny biznesmen o imieniu
Adam. Ona - piękna, początkująca pani architekt Cassandra. Poznają się
dzięki wielu dziwnym zbiegom okoliczności i jak to zwykle bywa, od razu
czują do siebie niesamowity pociąg fizyczny. Jest i klub od którego się
zaczęło, najbardziej fascynujący i tajemniczy w całej książce. To w tym
klubie Adam i Cassandra spotykają się pierwszy raz, ale czy na pewno
pierwszy? Adam, przystojny jak młody bóg, z bogiem nie ma nic
wspólnego, bo dusza jego szatańską jest, a przynajmniej chce za takiego
uchodzić, mogę powiedzieć wręcz, że za takiego się uważa. Cassandra mimo
wyglądu anioła, również potrafi pokazać różki, ale jej serce jest pełne
miłości, której Adam nie chce jej dać. To ma być tylko seks, ale nie
byłoby książki gdyby nie problemy. Jedni kochają, inni boją się kochać, a
jeszcze inni zwyczajnie w miłość nie wierzą. Adam ma swój sposób na
traktowanie kobiet - masz mnie słuchać, masz mi się oddawać i basta.
Niestety nie przewidział jednego ( jak każdy facet) - kobiety potrafią
owinąć mężczyznę wokół palca, czy on tego chce, czy nie, ale zanim do
tego dojdzie, czeka ich długa droga... pełna nagłych zwrotów akcji,
które jeszcze bardziej podsycają ciekawość.
Tak było w pierwszej części. A w drugiej? Nie, nie, nie zdradzę Wam fabuły, bo książkę musicie przeczytać sami, ale powiem Wam, że Adam i Cassandra nadal się kochają, mimo, że chwilami można by sądzić inaczej. To w tej części poznajemy nieco lepiej Cassandrę, bo i wątków z kobietą jest więcej, ale mamy też okazję poznać lepiej tajemniczą organizację, w którą uwikłany jest Morfeusz, a wierzcie mi, jest co poznawać i nawet w najśmielszych snach, nie wyobrażacie sobie tego, co w niej znajdziecie.
"Sny Morfeusza" jest przesycona emocjami, dawkowanymi w bardzo
wyrafinowany sposób. Nigdy nie wiemy co czeka nas na następnej stronie.
Kochamy razem z Cassandrą, nienawidzimy z nią i razem z nią przeżywamy
orgazmy. My kobiety jesteśmy Cassandrą. Cała fabuła jest tak wciągająca,
że czujemy się jej częścią. Chociaż z wieloma decyzjami bohaterów, zwłaszcza dziewczyny, się
nie zgadzam i tak jestem z nimi duszą, ciałem i sercem.
Całość doprawiona jest ogromną dawką seksu i tajemnicą w tle. Podoba mi
się to, że sceny seksu są opisane zazwyczaj gustownie i ze smakiem, chociaż wulgaryzm też się znajdzie, taki, że ja, weteranka erotyków, rumieniłam się jak dziewica.
Każda z tych scen jest inna, co jest bardzo ważne, żeby się zwyczajnie
nie znudzić. Wszystko jest napisane
poprawnym stylistycznie językiem, przejrzyście i ciekawie. Nie ma
zbędnych opisów ani przydługich monologów. Najważniejsza jednak jest
akcja, a ta zaskoczyła mnie zupełnie. To nie jest kolejna "taka sama" powieść, a tego, co w niej jest napisane po prostu nie da się
przestać czytać.
Moim zdaniem to bardzo dobra książka, jedna z lepszych z tego gatunku.
Jest nieprzewidywalna i ani trochę monotonna. Jest seks, jest miłość,
jest śmiertelna choroba, mafia, jest dreszczyk emocji i jest życie...
nieco bajkowe i luksusowe ( bo to przecież fikcja) ale jednak życie.
Zakończenie kolejny raz totalnie mnie zaskoczyło bo... nic nie wyjaśniło, a co za
tym idzie? Pozostawiło ogromny niedosyt, a oczekiwanie na kolejna część jest dla mnie prawdziwą udręką...
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.