Patrzycie na tytuł i myślicie - ech, to kolejna, taka sama historia o miłości... Mam rację, prawda? Powiem Wam za to, że nie ocenia się książki po okładce,a w tym wypadku po tytule, bo "Uciekająca narzeczona" jest owszem powieścią o miłości", jednak nie taką, o jakiej myślicie.
Jedna kobieta i dwóch mężczyzn...
Lucy, to główna bohaterka, która po upadku traci pamięć. Siedem miesięcy zostaje wymazane z życiorysu. Mózg zapomina, jednak serce nie. Dziewczyna pamięta kogo kocha, problem w tym, że zostawiła tego kogoś przed ołtarzem i nie pamięta dlaczego, a dodatkowo jest zaręczona z kimś innym. Skomplikowana sytuacja.
Zac, to właśnie mężczyzna, którego kocha Lucy. Jest rozżalony i zraniony po jej odejściu, ale nadal ją kocha i pozwala jej zamieszkać z sobą do momentu odzyskania pamięci. O ile ją odzyska... Chłopak ze wszelkich sił nie chce "powtórki z rozrywki", ale jak to mówią - "serce nie sługa"...
Skomplikowana to sytuacja i młodzi będą mieli sporo przeszkód na swej drodze, zwłaszcza pewną kobietę podkochującą się w Zacu i obecnego narzeczonego Lucy. Oj, będzie się działo. Dodam jeszcze, że rzecz dzieje się w maleńkim miasteczku, w którym każdy zna każdego, a ściany maja uszy. Ludzie tutaj potrafią zbyt łatwo oceniać i przyklejać łatki, jak w życiu. Nasi bohaterowie mają przed więc przed sobą wiele do przejścia. Najpierw odrzucenie, potem nietolerancja ludzi, paniczna obawa przed kolejnym złamanym sercem, wredne media, aż do wspomnień z dziecięcych lat, które pokazują, że często charakter człowieka jest ściśle związany z okresem dzieciństwa.
Jak widać, nie jest to typowa książka o miłość i, bo fabuła jest dużo bardziej złożona niż tylko "ja kocham ciebie, ty kochasz mnie, idziemy do łóżka, kłócimy się, godzimy i bierzemy ślub". Styl pisarski autorki jest bardzo wyrazisty i lekki, co skutkuje tym, że powieść czyta się bardzo szybko, mimo pokaźnej ilości stron. Jest tak ciekawa, że w jeden wieczór przeczytałabym dwa razy tyle tej książki, gdyby była taka potrzeba. Troszkę nawet żałuję, że tych stron nie jest więcej. Pewnie zdziwi Was to, że Lucy i Zac są osobami wierzącymi, co jest tutaj bardzo często wspominane. Oni żyją w myśl chrześcijańskich zasad. Dlatego też jeżeli liczycie na namiętne sceny łóżkowe, to muszę Was rozczarować - tutaj ich nie znajdziecie.
Nasza para również jest świetnie scharakteryzowana . Są wyraziści i są jacyś, co jest dla mnie bardzo ważne w książkach. I docieramy do punktu, w którym często się czepiam, czyli dialogi i opisy. No dobra, tu się nie będę czepiała, bo nie mam czego - dialogi i opisy są zrównoważone. Czytelnik otrzymuje najważniejsze informacje w odpowiedniej dawce, wystarczającej żeby móc sobie wszystko wyobrazić i nie zanudzić nas przy tym.
Podsumowując - "Uciekająca narzeczona" to powieść pełna ciepła, uczucia i mądrości. Polecam czytelniczkom od lat nastoletnich, które lubią subtelne historie miłosne.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.