sobota, 7 lutego 2015

Zwrot o 180 stopni ...


Wiem, wiem, moje poprzednie wpisy nie były zbyt optymistyczne. Jakaś, taka chandra mnie dopadła, ciężko mi było poskładać swoje życie w jedną,w miarę normalną całość.
W sumie takie coś chyba nigdy mi się nie uda, zawsze będzie coś dobrze, a coś źle. Jest jednak jedna,maleńka rzecz która spowodowała u mnie zwrot o 180 stopni. A zaczęło się od bólu gardła. Biegając i załatwiając wiele urzędowych spraw w jednym dniu, cholernie zmarzły mi nogi, a że od dobrych pięciu lat, nie miałam czasu kupić porządnych butów, o ból gardła nie było trudno. Czas więc najwyższy był na taki zakup. Pojechałam, kupiłam(nawet z 30% zniżką :) )a wracając , zobaczyłam na stoisku prymulkę, żółtą i wiosenną. Zakochałam się i zabrałam do domu. I właśnie ten maleńki kwiatek, taki radosny i zwiastujący wiosnę pozwolił mi spojrzeć na moje życie inaczej. Już wiem i doceniam, że mam kochającą rodzinę - dzieci i męża, który każe mi odpoczywać, a sam na kolanach myje schody, który nigdy niczego mi nie odmówił. Mam dom, duży dom, w którym kiedyś będzie ostoją dla moich dzieci i wnuków. Jestem zdrowa - to w sumie najważniejsze. I może nie stać mnie na luksusy ale na chleb mam :) A czasem i na kolację w restauracji. Nie jest źle. Na chwilę obecną staram się nie wracać myślami do tego co było, ani nie myśleć nad tym co będzie. Jestem tu i teraz, i tu i teraz jestem szczęśliwa. Ktoś mądry kiedyś powiedział "spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą..."Od dziś to moje motto.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka