wtorek, 28 kwietnia 2015

DZIEŃ 23 - JEST MI ŹLE :(

O dziewiątej rano miałam spotkanie z ordynatorem oddziału chirurgii dziecięcej, w celu ustalenia dalszego leczenia Sandry. Okazuje się, że na razie co miesiąc mamy zjawiać się w poradni na wizyty kontrolne.Cieszę się, że taką decyzję podjął, bo co ma być i tak będzie, a jest szansa, że guz nie odrośnie. 





Później do tego samego lekarza musiałam czekać w poradni, żeby zakończyć leczenie zwichniętej przez Sandrę w lutym kostki. Z tym, że musiałam dwie godziny czekać, bo poradnia czynna była od jedenastej, ale to akurat mi nie przeszkadzało w niczym. Problemy zaczęły się w rejestracji. Pytam księżniczkę obsługującą pacjentów czy na poczekaniu skseruje mi kartotekę i oczywiście usłyszałam "nie" bo najpierw muszę iść do lekarza. No to czekałam nic nie robiąc.
Kiedy wyszłam od lekarza z kartoteką, przed okienkiem był już tłum, więc czekałam kolejne 30 minut, kiedy była moja kolej, pani w okienku przypomniało się, że muszę wypisać podanie żeby kartotekę mogła mi skserować, ale długopisu mi nie pożyczy (pożyczyła mi pani z innego okienka). Ok, wzięłam druczek i poszłam wypisywać, a kiedy wróciłam... znów kolejne 30 minut czekania w kolejce, i... zapomniała mi powiedzieć, że mam iść do kasy do drugiego budynku zapłacić za ksero! Zapłaciłam, wróciłam, poczekałam w kolejce a ona mi mówi "no gdzie Pani była, bo już dawno to Pani skserowałam". Masakra jakaś ! W domu też nie lepiej. Mąż chodził jak chmura gradowa po wczorajszej awanturze z córką, trzeba było uważać bo lada moment mógł wybuchnąć. Do mnie też prawie nie gadał, więc wygląda na to, że każdy nadal "trzyma się"swojej przestrzeni osobistej. Wykorzystałam jednak ten jego stan i zagoniłam do roboty wokół domu i w ten sposób przynajmniej nie działał mi na nerwy, a ja z małym Irusiem i Sandrą mogliśmy spokojnie zająć się zabawą i jedzeniem lodów :) 

Czyli "pierwsze lody przełamane" :)
Żeby jednak nie było, że ciągle marudzę to pochwalę się, że zarobiłam dziś kolejne 50 zł. za wypełniane ankiet (w E-panel) i wygrałam słodycze w konkursie E.Wedel, w którym trzeba było wstawić zdjęcie miejsca, do którego chciałoby się wrócić. Tak na marginesie, zgłosiłam do konkursu zdjęcie, które mam w nagłówku bloga :) A i najważniejsze - otrzymałam pierwszy produkt w ramach współpracy z blogiem :)Po za tym ciągle zastanawiam się nad zmianą wizerunku bloga, na bardziej nowoczesny. Z jednej strony chciałabym, a z drugiej podoba mi się tak, jak jest. Muszę się chyba z tym przespać, to może dojdę do czegoś.

2 komentarze :

  1. ijej Wedel mniam!

    w rejestracjach tak jest, pamiętam jak się umawiałam z ginekologiem na wizytę, poszłam a pani z okienka uprzejmie mnie poinformowała że za wizytę muszę zapłacić. przyszedł lekarz i rozwiał jej wątpliwości co do mojej darmowej wizyty ;)

    ja coś ostatnio nie mam weny do konkursów. a dziś jeszcze mnie głowa boli.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też się mało ostatnio udzielam w konkursach,czasem jak coś zobaczę na grupie to próbuję,a tak to czasu brak i tak,jak mówisz-weny.Boli głowa? to ibuprom lub nurofen,i będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka