środa, 3 czerwca 2015

DZIEŃ 60 - BOJĘ SIĘ...

 
 
To był bardzo spokojny dzień, aż do przesady... do pewnego momentu i możecie mi wierzyć, to co się wydarzyło... nigdy bym się tego nie spodziewała...
Zacznę jednak od początku.
Rano, jak zwykle wypiłam kawę, synek zjadł śniadanie i zrobiliśmy przegląd internetowych nowości. On w bajkach, ja w testach i konkursach. Potem spacer, ale nie długi, bo było tak gorąco, że wytrzymaliśmy tylko chwilkę. Chyba przełożymy nasze wyjścia na porę popołudniową. Zbieraliśmy kwiatki na jutrzejsze Boże Ciało (mimo, że chłopak to uparł się, że będzie sypał"fiatuśki"z koszyczka), pobawiliśmy się z psem, a po powrocie ustroiliśmy okna, bo procesja będzie szła koło naszego domu. Nie wiem czy u Was też jest taka tradycja? To znaczy tradycja strojenia okien w Boże Ciało? Całe szczęście, że droga nie jest tak blisko, bo dekoratorka ze mnie kiepska ;)

Wiecie co? z tego całego dzisiejszego stresu nawet nie wiem co i jak napisać. Myśli kłębią mi się w głowie strasznie. Powiem Wam i mam nadzieję, że rodzina mnie za to nie zlinczuje. Kiedyś mieszkałam w innym domu, obok tego, w którym mieszkam teraz (rodzice się wybudowali). Koło tego starego domu jest stodoła, a z tyłu stodoły pomieszczenie gospodarcze, puste,a nad nim pełno siana starego jak świat .No ale właśnie od tego siana się zaczęło. Mąż poszedł wyścielić moim indykom i nagle dzwoni do mnie żebym szybko przyszła, bo w stodole był pożar. Matko jedyna. Pobiegłam, a tam całe pomieszczenie wypalone, łącznie z drewnianymi belkami. Jakimś cudem nie zajęło się siano na górze. Gdyby i ono się zapaliło, to wszystko poszłoby z dymem. Przyjechała policja (bardzo mili :) ), obejrzeli, spisali notatkę i stwierdzili, że wszystko wskazuje na podpalenie, ale... sprawcy nie uda się złapać. To akurat nawet rozumiem, no bo jak? Wszystko spalone, padał deszcz, więc nawet odcisków palców pewnie już nie ma.

W ubiegłym roku grasował u nas podpalacz, mnóstwo ludzi straciło swój dobytek i nawet się zastanawialiśmy, że mamy ogromne szczęście, że naszą stodołę ominął. Potem wszystko ucichło... do dziś .Boję się, naprawdę się boję i mimo, że tam nie mieszkam, to jest to też mój dom, mój dobytek i przede wszystkim boję się o ludzi, którzy tymczasowo tam mieszkają.
 



2 komentarze :

  1. od kilku dni próbowałam skomentować każdy twój wpis, ale bezskutecznie co zauwazyłaś. teraz dorwałam się do laptopa z racji wolnego to może conieco ponadrabiam.
    pożar. przypadkowo wybrani czy ktoś Was nie lubi? warto się ubezpieczać w takich wypadkach.
    Próbki do mnie jeszcze nie doszły, ale mojej mamie zamawiałam dzień po mnie i bez problemu wczoraj dostała.
    uwielbiam słonko <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mamy wrogów,nigdy nie mieliśmy.Podpalacz grasuje u nas od dwóch lat,a nasza stodoła jest daleko od drogi.I tak cud,że dopiero teraz się to stało.

      Usuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka