niedziela, 14 sierpnia 2016

DZIEŃ... ZNÓW NIE WIEM KTÓRY...



Dawno nie było postu pamiętnikowego, bo szczerze mówiąc nie wiem co miałabym napisać. Moje dni i noce zlewają się w jedno, ciągłe kroplówki, soczki i ziółka. Odmianą stały się aukcje internetowe na rzecz mojego męża, ale niestety, nie są one zbyt chętnie odwiedzane. Najwyraźniej wyczerpaliśmy limit pomocy dla nas i muszę szukać innej alternatywy, bo panicznie boję się takiej sytuacji jak miesiąc temu,kiedy zostaliśmy z mężem zdani na samych siebie, bez pieniędzy... takich pieniędzy...

 

 

Może napisz trochę o minionym tygodniu. Oprócz tego, że zamieniam się powoli w wykwalifikowaną pielęgniarkę udało mi się zaopatrzyć jedno z moich dzieci w podręczniki i to za darmo. Cały rok wypełniałam ankiety na internecie, za które otrzymywałam karty do Empik, które teraz wykorzystałam :). Starczy jeszcze na podręczniki do starszej córki, ale najpierw musi mieć ich spis. Zrobiliśmy też zakupy w kierunku wyprawki do szkoły i przedszkola. Dziewczyny mają już więc przybory,plecaki i zeszyty, a najmłodszy urwis,który w tym roku idzie pierwszy raz do przedszkola, tez ma już swój worek na pantofle itp. Nie wiem czy Wasze dzieci też tak mają, ale moje wybierają te zeszyty, okładki itp, a potem leży do w kącie, bez okładki i całe popisane. Piękno nowo zakupionych rzeczy mija wraz z pierwszymi chęciami do nauki.

I to była chyba jedyna odmiana w moim obecnym życiu. Powoli zbieram się też do niedzielnego wyjazdu do Gdańska, z córką do specjalisty od naczyniaków. Z jednej strony martwię się, że mąż sobie nie poradzi z synkiem, który przyzwyczajony jest do zasypiania z mamą, a z drugiej strony cieszę się jak dziecko, z dwóch dni poza domem. Wyjeżdżamy w niedzielę w nocy i w poniedziałek rano jesteśmy w Gdańsku. Potem pozostaje nam czekać, aż rozpocznie się doba hotelowa, czyli do dwunastej, ale to nic,bo w tym czasie spotkam się już z Sylwią z bloga Sylwia testuje i radzi i mam też zamiar sprawdzić gdzie znajduje się poradnia, do której jedziemy, żeby we wtorek rano nie szukać jej na szybko. Marzę o tym żeby zobaczyć morze. Co roku jeździliśmy przez całą Polskę, żeby nad morzem naładować akumulatory i wyciszyć się, ale w tym roku niestety się nie udało, ze względu na kosztowne leczenie męża. Po cichu liczę, że kolejny rok będzie dla nas bardziej łaskawy. Musze zadowolić się więc jednym dniem i nasłuchać się szumu fal na cały, kolejny rok. Musze na moment zapomnieć o wszystkich troskach i zmartwieniach. Tylko czy mi się to uda?

Niezmiennie martwi mnie mąż, który po miesiącu diety warzywno owocowej, bez cukru, mięsa i glutenu, schudł ponad osiem kilo i zaczyna wyglądać niedobrze. Skonsultowałam się w tej sprawie z nasza lekarką, która stwierdziła, że mąż chudnie z choroby nowotworowej i tu się z nią nie zgodziłam, bo choruje od pięciu lat i nie chudł, więc zmieniła trochę dietę. Ma oprócz owoców i warzyw jeść jeszcze jajka i ryby, i codziennie chleb gryczany. Może wreszcie się to ustabilizuje. Pierwszy stras i szok minął, przynajmniej na razie, witaminę c też na razie ma, to teraz może waga też się ustabilizuje. Minął już miesiąc kuracji, za kolejne trzy zrobimy badania, a ja już się boję wyników. Wierzę, że to, co robię ma sens i przyniesie spodziewane efekty, ale mimo to boję się...z resztą kto by się nie bał?

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka