wtorek, 27 września 2016

OD 558 DO 564 - PŁYNIE CZAS, LICZĘ DNI...


Pisząc kolejny post pamiętnikowy dopiero zauważam jak szybko mijają dni. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem, miesiąc za miesiącem i rok za rokiem... Za szybko... Odnoszę wrażenie, że gdzieś mi coś umyka, wyślizguje się między palcami...


Mam 38 lat i jeszcze niedawno uważałam, że na wszystko mam czas, Na życie, na spotkania z rodziną, na przyjemności... na wszystko. Niestety, okazuje się, że na niektóre rzeczy jest już za późno. Do czego dążę? Do pewnego telefonu, który otrzymałam w niedzielę wieczorem. Zmarł mój chrzestny. Gdy my z mężem walczymy z rakiem od pięciu lat, on zmarł po niecałych trzech miesiącach od diagnozy. Pierwszego lipca dowiedział się, że choruje na raka płuc, od razu otrzymał chemioterapię i w tym momencie rak się rozszalał przerzucając się na wątrobę. Nie wiem co mam o tym myśleć. Czyżby był to kolejny przykład na to, że chemia leczy tylko w 2 %, a w pozostałych zabija? Wujek miał ponad 70 lat, nigdy nie czuł się źle i miał silny organizm, a chemioterapia najwyraźniej go osłabiła. Wiek i ten sposób leczenie zabiły go w trzy miesiące. Sprawdziłam statystyki tego typu leczenia raka puc. Okazuje się, że owszem, chemia przynosi efekty, ale w przypadku młodych i silnych organizmów, czyli biorąc to na logikę - jeżeli jesteś silny, to być może chemia Cie nie zabije, a nawet może pomóc. Nikogo w tym momencie nie próbuję nastawić negatywnie do tego leczenia. ale uświadamiam tylko na przykładzie mojego męża, u którego chemioterapia również pogorszyła sprawę, żeby równolegle dbać o oczyszczanie organizmu i maksymalne wzmacnianie go. Znalazłam nawet fajna miksturę, która podobno dostarcza organizmowi wszystkiego, co jest mu niezbędne do prawidłowego funkcjonowania. Nie myślcie sobie, że to jakieś czary mary, o nie. To tylko mieszanina produktów, które i tak spożywamy na co dzień. Sama zamierzam ją stosować u siebie. Z resztą sami zobaczcie.

"Jak twierdzi profesor, mikstura zawiera wszystkie niezbędne witaminy, sole mineralne, białka, enzymy, substancje bioaktywne, węglowodany i tłuszcze – niezbędne paliwo dla organizmu i systemu immunologicznego.

Dzięki temu wszystkie narządy, tkanki i gruczoły otrzymują wszystko to czego potrzebują aby utrzymać organizm w równowadze i zdrowiu.


 „Jest to mikstura odżywcza, która leczy cały organizm, a rak z takiego organizmu po prostu znika”- mówi profesor na swoich wykładach i dodaje – „Rak nie ma szans przetrwać w zdrowym, dobrze odżywionym i silnym organizmie”

Poza leczeniem chorób nowotworowych mikstura:
Wzmacnia system odpornościowy
Oczyszcza naczynia krwionośne
Wzmacnia serce i układ krążenia
Wzmacnia wątrobę i nerki
Oczyszcza układ moczowy
Oczyszcza układ pokarmowy ze zjadliwej mikroflory
Poprawia funkcjonowanie mózgu i pamięć
Zapobiega zawałom serca
Pomaga wrócić do pełni zdrowia pacjentom po przebytych zawałach
Reguluje masę ciała"

 Składniki:

15 świeżych cytryn, najlepiej z upraw ekologicznych
12 główek czosnku
1kg miodu z możliwie najbliższej pasieki miejsca zamieszkania (0,9 litra to ok. 1,25kg)
400g ziarna zielonej pszenicy ( nie można jej zakupić w Polsce, ale możemy zastąpić zielonym ziarnem pszenicy orkiszowej 
lub gotowymi kiełkami z lucerny i ciecierzycy, bo te podane wyżej w moim przypadku nie zakiełkowały.
400g orzechów włoskich

Sposób przygotowania:

W szklanym naczyniu namoczyć ziarno pszenicy w wodzie. Pozostawić na 10-12h. Odcedzić, umyć i pozostawić w misce na następne 24h lub do czasu aż pojawią się 1-2 centymetrowe kiełki.
Zblendować kiełki (razem z łupinkami), obrane orzechy i czosnek. Dodać 5 umytych pokrojonych cytryn wraz ze skórką. Zblendować wszystko razem. Wycisnąć sok z pozostałych 10 cytryn i dolać sok do reszty mieszanki, wymieszać wszystko razem, aż masa stanie się jednorodna. Dodać miód i dobrze wymieszać drewnianą łyżką. Przełożyć do szklanego naczynia. Wstawić do lodówki na 3 dni, po czym mikstura jest gotowa i można spożywać.
Przyjmować 2 łyżki 3 razy dziennie 30 minut przed posiłkiem i czwarty raz przed snem
W przypadku nowotworów – 1-2 łyżki co 2 godziny"

Informacja pochodzi z sekrety - zdrowia.org

Prosto i smacznie prawda? Do mnie dziś dojechała właśnie zielona pszenica i zabieram się za przygotowywanie :).  Wiadomo, że nie można tego traktować jako cudownego leku na raka, ale na pewno nasz organizm po miksturze się wzmocni odpowiednio.

Ponad to, w związku ze śmiercią mojego chrzestnego, czeka mnie wyjazd do Łodzi na jego pogrzeb. W pierwszej chwili myślałam, że pojadę pociągiem, ale niestety żadne połączenie na godzinę pogrzebu mi nie pasuje. Teoretycznie mogłabym pojechać samochodem, ale taka daleka jazda (prawie 400 km) to ponad moje możliwości, dlatego jako kierowca pojedzie kuzyn. To chyba najlepsze wyjście, bo do bagażnika można zabrać wieńce, ubrania i to, co będzie nam potrzebne. Oby tylko auto nie odmówiło posłuszeństwa.

Mija też ostatni tydzień pobytu męża na chorobowym. Dwa miesiące non stop z nim dało mi nieźle we znaki. Taka mnie naszła refleksja, że jeszcze na początku małżeństwa chciało się przebywać ze sobą każdą chwilę, a teraz jednak co za dużo to niezdrowo. Plącze się to pod nogami, wszystko robi nie tak (o ile coś robi), wszystko dezorganizuje. To już nie na moje nerwy... Gdybym pacem nie pokazała, co trzeba zrobić, to pewnie całe dnie spędzałby z synkiem(który również jest ciągle chory) na oglądaniu bajek.Dziś obu zagoniłam do malowania korytarza, który już do białych nie należał i szybko tego pożałowałam, bo synkowi szybko znudziło się malowanie, a zaczął chlapanie po całym domu. W efekcie pomalowana była podłoga, a ściana nie.

Jeszcze wyjaśnienie dlaczego mąż tyle czasu spędził na chorobowym. Dwa miesiące temu, pewnie w jakiejś poradni zaraził się krztuściem, potem dostał go synek, ja i na końcu najstarsza córka. Okropna choroba, niby się jej nie leczy, ale coś mi się nie chce wierzyć, że nie leczy się kaszlu, który potrafi spowodować nawet wymioty. U synka myśleliśmy, że to refluks, ale po badaniach wszystko się wyjaśniło. Jedynie moje średnie dziecko nie zachorowało,może dlatego, że kiedy miała cztery lata, w szpitalu zbadali ją i okazało się, że nie nabyła odporności po szczepieniu na krztusiec i była wtedy doszczepiana.

I tak leci dzień za dniem, niby nudno i powoli, a jednak z prędkością światła, a kiedy tak patrzę za okno, na liście i drzewa, to zaczynam myśleć o świętach, tak wyczekiwanych co roku, a potem i tak nie spełniających oczekiwań...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka