Wspominałam Wam już wcześniej, że moja znajomość języka angielskiego nie jest na najwyższym poziomie. Nawet na średnim nie jest. Za to moje córki, które od maleńkiego uczyły się tego języka, potrafią się nim posługiwać na tyle, że czytanie książek po angielsku nie stanowi dla nich problemu. Dlatego też, tym razem one były recenzentkami książek od wydawnictwa ze słownikiem.
Dziewczyny otrzymały listę publikacji i same wybierały tytuły. Sandra ( ta młodsza) wybrała dwie części historii o "Draculi", a Olka postanowiła przeczytać "Pollyannę" i "Frankensteina". Powiem szczerze, że dawno w domu takiej ciszy nie było, jak w czasie, kiedy obie zabrały się za czytanie :).
Na stronie wydawnictwa możemy dowidzieć się "Czytanie po angielsku ma wiele korzyści. Po pierwsze
poznajemy prawdziwe użytkowanie języka. Prawdziwe formy i struktury a
nie przygotowane sztucznie czytanki, które mają nas nauczyć określonych
konstrukcji gramatycznych. Prawdziwy język to zupełnie inna historia.
To umiejętność kontekstowego doboru znaczeń, znajomości idiomów,
skrótów myślowych często wyrażeń pochodzących z dialektów. Jednym
zdaniem – to prawdziwy język, z którym możemy się zetknąć na co dzień.
Nie będziemy się tu rozpisywali nad wyższością takiej nauki od czytania z
podręcznika - przygotowanego, prostego, wygładzonego tekstu. W
prawdziwym życiu, takie teksty i stosowane w nich konstrukcje oraz
wyrażenia są rzadkością. Uważamy, że czytanie po angielsku
jest jedną z najlepszych, uzupełniających form nauki języka
angielskiego. Każdy kontakt z żywym językiem jest cenny. Każdy taki
kontakt wpływa na nasze umiejętności posługiwania się językiem.
Oczywiście można również słuchać piosenek, oglądać filmy czy próbować
rozmawiać jakkolwiek zrozumienie, zwłaszcza języka angielskiego, ze
słuchu, a więc na przykład poprzez wspomniane oglądanie filmów jest
zdecydowanie trudniejsze niż czytanie po angielsku."
Co stwierdziły po przeczytaniu? Czy zgadzają się z tym, co napisało wydawnictwo? Pierwsze słowa jakie wypowiedziały to: "niezła burza mózgu". Podczas czytania, okazało się, ze jednak nie do końca mają opanowany język. Na szczęście z boku każdej strony jest słowniczek, w którym można znaleźć tłumaczenie trudniejszych słów. Po za tym te właśnie trudniejsze słowa, są już podkreślone tłustym drukiem w tekście. Daje to bardzo fajny efekt i całość jest przejrzysta. Dodatkowo możemy szybko znaleźć szukane słowo.
Na samym początku również znajduje się słownik, z wszystkimi trudnymi wyrazami, co pomaga w szybkiej powtórce przed czytaniem. Za to na końcu mamy tez słownik, ale już z każdym użytym w publikacji słowie. Mamy więc możliwość przypomnienia sobie języka angielskiego wzdłuż i wszerz.
Córki stwierdziły, że to niesamowite czytać książkę w oryginalnym języku, w tym, w którym została napisana. Może ciut początkowo dekoncentrował je właśnie wytłuszczony druk, ale szybko się przyzwyczaiły. W każdym razie są zadowolone i mądrzejsze o kilka nowych słówek :).
Nie będę tutaj pisała recenzji fabuły, bo każdy zna wyżej wymienione tytuły, chyba, że chcecie :). Mogę jeszcze powiedzieć, że z mojej strony bardzo podoba mi się wygląd okładek. Są proste i przejrzyste, tak samo jak cała książka. Moim zdaniem wydawnictwo [ze słownikiem] stworzyło ogromną gratkę dla osób kochających czytać książki w oryginale oraz dla tych, którzy pragną doszlifować znajomość tegoż języka. Tak się zastanawiam, może i ja się podszkolę i wtedy będę mogła przeczytać mojego Greya w oryginale ;).
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.