poniedziałek, 25 czerwca 2018

"PRZYSTAŃ NADZIEI" - IRENE HANNON...


Wydawnictwo Dreams - i już wiadomo, że książka, której dziś piszę recenzję będzie powieścią niezwykle ujmującą, wielowątkową i mądrą, jak wszystkie, które do tej pory mogłam zrecenzować dla wyżej wspomnianego wydawnictwa. 


Tracey to młoda dziewczyna, wdowa, która mimo bardzo dobrego wykształcenia i pracy, po stracie męża wraca w rodzinne strony, by ciężką, codzienną pracą pomagać uratować uprawę żurawiny, która przechodzi w jej rodzinie w spadku z dziada pradziada. Ciężka praca pozwala jej ukoić nieco swój ból i zapomnieć, chociaż na chwilę o śmierci męża, za którą obwinia siebie. Oprócz uprawy żurawiny, dziewczyna pomaga również w instytucji charytatywnej. Owe zajęcia pochłaniają ją do tego stopnia, że nie ma czasu myśleć o sobie. Do czasu... kiedy na jej drodze stanie przystojny Michael, który przyjechał do Przystani Nadziei w konkretnym celu - być sam.

Michael to ciekawy mężczyzna. Przyjeżdża do Przystani Nadziei, aby w samotności uporać się z bólem po stracie małżonki. Przez dziwny zbieg okoliczności zamieszkuje u kobiety, która znana jest w wiosce jako odludek odkąd jej syn wyjechał. Właśnie.... jej syn... Michael jest niezmiernie do niego podobny. Już na samym początku pobytu w Przystani wszystko wokół nie pozwala na samotność, a kiedy przypadkiem piękna dziewczyna poturbuje się przez niego jadąc na rowerze, bieg wydarzeń nabiera prędkości. Jak się domyślacie, ową dziewczyną jest Tracey, której Michael chce pomóc koniecznie na plantacji, jak i w podupadającej instytucji charytatywnej. Początkowo ich znajomość nie zapowiada się na wielką przyjaźń, ale czas pokaże czy te dwie samotne dusze znajdą ukojenie w swych ramionach.

To kolejna powieść wydawnictwa Dreams, w przepięknej okładce i o pięknej treści, a jej wielowątkowość sprawia, że czyta się ją z wypiekami na twarzy. To nie jest zwykłe romansidło, aczkolwiek wątek romantyczny jest motywem przewodnim, a powieść o ludziach, którzy zbłądzili w życiu, co pragną odpokutować ciężką pracą i wielkim sercem. Z każdą stroną przekonujemy się o tym, jak ważny w życiu naszej pary jest Bóg, któremu zawierzają swoje życie i który pozwala im pokonywać kolejne przeszkody, i mimo, że  czasem mają do Niego żal, to ciągle wracają do Niego.  To opowieść o dwójce ludzi po przejściach, którzy stracili swych małżonków, a o ich stratę obwiniają siebie, co nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, jednak wyrzuty sumienia sprawiają, że oboje boją się kolejny raz związać... To opowieść o sile charakteru, walce o przetrwanie i pragnieniu bliskości drugiego człowieka.  Historia ukazuje powolną ewolucję związku dwójki bohaterów, począwszy od nieśmiałych spojrzeń i myśli, przez czułe muśnięcie dłoni, a na.... na czym skończywszy musicie przekonać się sami.

Autorka ma niezwykle plastyczne pióro, a czytając, w każdym słowie czujemy pasję i lekkość pisania. To nie jest książka pisana na siłę. To opowieść, w którą pisarka wlała całe serce. Gdybym miała określić ją jednym słowem, to byłoby to słowo "ciepła". Z każdej kartki wyziera ciepło i miłość do ludzi, Boga i otoczenia. Wprost namacalnie czujemy myśli, wątpliwości i rozterki bohaterów, a zrównoważone opisy z dialogami nie pozwalają nam się nudzić. Genialna historia. Polecam!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka