środa, 31 października 2018

CZTERDZIESTY PIERWSZY DZIEŃ BEZ CIEBIE...




Codziennie próbuję zająć czymś myśli. Sprzątam, segreguję... nic nie pomaga! Kiedy wydaje mi się, że już za moment zwariuję, wsiadam w samochód i jeżdżę bez celu... Nie pomaga! Idę do Ciebie na cmentarz - nie pomaga! Pomaga jedynie na krótko płacz i wtulanie się w Twoje t-shirty...




Popatrz! Potrafiłam raz za razem oszukiwać śmierć, potrafiłam skupić wokół nas tysiące ludzi, potrafiłam dawać nadzieję, potrafiłam walczyć w Warszawie o lek refundowany dla chorych na raka i wywalczyłam go... a nie potrafię poradzić sobie z pustką i brakiem Ciebie. Ktoś kiedyś powiedział, że dobro wraca, żyłam nadzieją, że tak jest... niestety do mnie to dobro nie wróciło, bo jedynym dobrem jakie chciałam mieć byłeś Ty. Irek nie umiem tego zrozumieć, nie potrafię przestać zadawać sobie pytania - dlaczego? Przecież tak się staraliśmy, tak kochaliśmy - czemu do cholery nam to zabrano? Cierpię Kochany bardzo, a to cierpienie znów zaczyna mnie paraliżować. Kocham Cię! Kocham, kocham, kocham!

Pamiętam jak w czerwcu 2017 roku rozpoczęła się zbiórka na siepomaga. Musieliśmy zebrać miesięcznie 22 tys. złotych abyś mógł żyć... Nie wierzyłam, że się uda, myślałam, że to będzie walka z wiatrakami. Udało się i wyniki z miesiąca na miesiąc były lepsze. Niestety lekarze przy pierwszej, lekkiej progresji odmówili dalszego podawania leku, to było w czerwcu rok później, a w lipcu usłyszałam od Ciebie słowa "Asia, ja już się kończę...". To był dla mnie szok, aczkolwiek nadal w to nie wierzyłam, bo było chwilami znów lepiej, a dodatkowo sprowadziłam inne leki... Niestety wrzesień zweryfikował nasze nadzieje. Dlaczego nie chcieli nadal podawać opdivo? Przecież my płaciliśmy za ten lek? O co w tym wszystkim chodzi? Przecież to było świadome sprowadzenie na Ciebie śmierci. Nie miałeś żadnych skutków ubocznych po opdivo, więc jaki był powód odmowy? Nie wiem tego do dziś. Zwykli lekarze, nie mający nawet tytułu profesora byli mądrzejsi od profesorów twierdzących, że podawanie nadal leku zwolni chorobę i podawanie go jest z korzyścią dla pacjenta... Mam już komplet dokumentacji ze szpitali i rozpoczynam batalię tak, jak Ci obiecałam. Nie odpuszczę! Zrobię wszystko, by udowodnić, że lekarze dopuścili się zaniechań i uchybień w trakcie Twego leczenia. Mówią, że z lekarzami nie można wygrać... można, zobaczysz, że można. Zrobię to dla Ciebie i innych pacjentów, tym bardziej, że jestem przekonana o swojej racji i pozostaje to tylko ująć w odpowiednie paragrafy. Znasz mnie i wiesz, że jeśli coś postanowię, to dopnę swego.

Tęsknię, tęsknotą płonę,
Kocham w miłości mej tonę,
Porywa mnie potok łez, który Tobą jest.
Tęsknię jak nigdy jeszcze, 
Kocham proszę usłysz mnie wreszcie
Mego serca mękę skrusz i błagam do mnie wróć

Przy Tobie czułam się kobietą, wartościową i pewną siebie, a teraz... jestem wdową z trójką dzieci... to brzmi jak piętno. Czuję się gorsza. Tak strasznie brakuje mi tego poczucia kobiecości, jakie mi dawałeś, miłości, stabilizacji i bezpieczeństwa. Wybacz Kochany, że tak się powtarzam, mam chyba gorszy dzień. Popłakuję po kątach i jest mi źle, bardzo źle. Iruś też jakoś ostatnio częściej Cię wspomina. Wczoraj poprosił mnie, abym nie pokazywała mu Twoich zdjęć, bo jest mu wtedy "bardziej smutno". Ja nie daję rady nie patrzeć na Twe fotografie, ale dziecko najwyraźniej inaczej to przeżywa. Szanuję to i nie chcę go do niczego zmuszać. 

Jutro czeka nas ciężki dzień - Święto Zmarłych. Niby już tyle razy byłam przy Twym grobie i niby to przecież ciągle ten sam cmentarz, a jednak zaduma, która jest nieodzowną częścią tego dni, będzie dla nas wielkim ciężarem. Nie powinniśmy stać wtedy przy Twoim grobie - powinniśmy być tam z Tobą, żywym!

bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka