wtorek, 30 października 2018

CZTERDZIESTY DZIEŃ BEZ CIEBIE




Dzisiejsza pogoda przypomina mi ostatnie czterdzieści dni bez Ciebie - raz słońce, raz deszcz. Śmiech przez łzy, to moja codzienność. Może kiedyś jeszcze będzie lepiej, może uda mi się być szczęśliwą? Tylko czy to możliwe bez Ciebie?




Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień pozwolił mi nadgonić czas marazmu, jaki dotknął mnie ostatnio. Obudziłam się z chęcią do pracy i energią i postanowiłam ją wykorzystać, zanim znów ucieknie. Był czas najwyższy posegregować dokumenty, które walały się po biurku bez ładu i składu, powyrzucać ubrania, których nie zakładałam od trzech lat, a które ciągle szkoda było wyrzucić i tak, jak wczoraj obiecałam, pojechałam z Agą umyć nagrobek Twojej babci i Twoich rodziców. Powiem Ci, że Aga wywijała szczotką ryżową  niczym rasowa sprzątaczka. Jest teraz wszystko jak należy. Szczerze mówiąc, kiedy tam jechałyśmy, to liczyłyśmy na niespodziankę, że być może skoczowska starszyzna się obudzi, ale jak widać płonne nasze nadzieje. Zawsze przecież mogą powiedzieć "byliśmy tam, ale było już posprzątane". Nie mogę zrozumieć jak można nie przyjść na grób swojej mamy? A zresztą, szkoda nerwów - karma i tak wróci.

Kurcze tak potwornie wieje, że i u Ciebie wszystko było do poprawki, bo wszystkie kwiaty powywracane. Zastanawiałam się czy lepiej nie zostawić ich na leżąco do jutra i wtedy ustawić. W sumie nie byłoby to głupie, bo wtedy by się nie wywracały ciągle ;). Na szczęście jutro ma już być mniej wietrznie. Przypomniało mi się jak byłam dzieckiem i nie było stroików, ani takich bajeranckich zniczy z przykrywkami. Były odkryte znicze i każdy podmuch wiatru czy deszcz je gasił. Jeśli jednak się paliły, to my, jako dzieci mieliśmy frajdę, bo robiliśmy kulki z roztopionego wosku, albo wkładaliśmy do niego palce. Fajnie było. Teraz widzę jak ten czas leci. jeszcze niedawno byliśmy dziećmi, a dziś... niektórych już nie ma, a Ci, którzy zostali z każdym dniem mają coraz więcej zmarszczek na twarzy. 

Zabierz mnie dziś, hen do gwiazd
Pokaż mi swój cały świat
Zabierz mnie tam chociaż raz
Potem spraw niech zatrzyma się czas

Myślałam dziś nad tym, jakby to było dobrze zapomnieć o wszystkim, co nas spotkało... o Twojej śmierci, o tęsknocie i o bólu - dostać amnezji na zawołanie. Zaraz potem uświadomiłam sobie jednak, że nie... nie chcę zapomnieć i tych wspomnień nie zamieniłabym nigdy na nic innego. To one pozwalają mi codziennie wstawać i funkcjonować w miarę normalnie. Owszem, powodują też łzy, ale każda łza, to odbicie mojej miłości do Ciebie. Boże Irek, jak ja strasznie Cię kochałam i kocham - tak bardzo, że żadne słowa nie są w stanie wyrazić odpowiednio tego uczucia. I wiesz co jest cudowne? To, że Ty również kochałeś mnie równie mocno. Nigdy niczego nie byłam bardziej pewna niż Tego, że mnie kochasz. Każde z nas inaczej okazywało miłość, a jednak była ona równie mocna z każdej strony. To, że spotkałam Cię na swej drodze jest najpiękniejszą rzeczą, jaką dane mi było przeżyć w życiu. Potwornie tęsknię. Nawet dziś, kiedy czekałam na Irusia przy bramie, chodząc po chodniku w jedną i druga stronę tęskniłam, bo ten chodnik zrobiłeś Ty. Wszystko mi Ciebie przypomina, łącznie z zepsutym zamkiem błyskawicznym, który Ty byś naprawił, bo ja nigdy nie miałam cierpliwości do tak precyzyjnej pracy. Niestety, dziś musiałam spróbować sama, naprawiłam, ale pokłady mojej cierpliwości wykorzystały się już na samym początku. Kto mi teraz będzie rozplątywał łańcuszki? Kto będzie miał cierpliwość i ułoży w zmywarce łyżeczkę koło łyżeczki? Kto zrobi lampion z zapałek, lepiąc je jedna obok drugiej przez kilka nocy? 

Bardzo Cię kocham.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka