sobota, 6 października 2018

SZESNASTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...



Minęło szesnaście dni od Twojej śmierci. Życie toczy się dalej, ludzie zapominają, telefon już nie dzwoni tak często, a ja nadal nie umiem żyć bez Ciebie. Zniknęła początkowa panika, ale żal, tęsknota i ogromne uczucie pustki jest nadal. Otwieram oczy i pierwsze o czym myślę to Ty...



Jesteś w mym sercu i głowie non stop. Niejednokrotnie łzy tak bardzo cisną się do oczu, że aż mi niedobrze. Ciągle przypominam sobie nasze wspólne chwile, analizuję, czy mogłam zrobić coś jeszcze, a czego robić nie powinnam... czy kochałam dość mocno. Zgłębiam temat spirytyzmu... Jeszcze nie mam wyrobionego na ten temat zdania, ale jeśli coś w tym jest, to wierz mi, że skontaktuję się z Tobą nawet w tym innym świecie, w jakim się znalazłeś. Musimy jednak trochę poczekać, bo wszędzie piszą, że zmarłemu powinno się dać rok na "aklimatyzację" i tak sobie myślę, że Tobie w takim razie trzeba co najmniej dwa, zważywszy na Twój flegmatyczny charakter. Czytam, że dusze zmarłych są obok swych bliskich... nie wiem ile w tym prawdy, ale chcę w to wierzyć, bo tak łatwiej przetrwać rozłąkę. Znasz mnie Kochany, nie byłabym sobą, gdybym ciągle nie próbowała i wiesz jak bardzo Cię kochałam, do tego stopnia, że nawet po śmierci będę szukała możliwości kontaktu. Nie bój się jednak, bo zanim coś zrobię, będę musiała mieć pewność, że nie wyrządzę tym nikomu krzywdy, a moje czyny będą zgodne z moimi przekonaniami. Nigdy nie robiłam czegoś, o czym nie byłabym przekonana w 100%.

Stała się dziś rzecz straszna. Jeden z naszych Aniołów, dziewczyna niezwykle empatyczna i pomagająca zawsze i wszędzie nie tylko nam, straciła dwoje dzieci w jednym czasie.  Tak bardzo Jej współczuję, że nie jestem w stanie ująć tego w słowa. Irek, ja nie rozumiem tego i nigdy nie pojmę dlaczego tak jest, że czym więcej czynisz dobra, to tym więcej cierni spotykasz na swej drodze. Nie chcę takiego świata. Może Ty teraz już rozumiesz, ale ja nie.  Proszę Cię, jeśli to możliwe, zaopiekuje się Jej dziećmi tak, jak opiekowałeś się naszymi na ziemi. Jestem wściekła i pełna żalu! Kłócę się z Bogiem, a jednocześnie pytam go ciągle dlaczego? Może ktoś mi to wyjaśni?

Poszliśmy dziś z dziećmi do Ciebie na cmentarz piechotą, bo przy okazji Iruś zbierał sobie kasztany. Oczywiście nie omieszkał całą drogę marudzić, że bolą go nogi itd. Ja osobiście nie umiem odnaleźć się na cmentarzu. To miejsce, mimo że tam jesteś, jest dla mnie obce. Stoję nad Twym grobem, zapalam świeczkę, ale nie umiem sobie wyobrazić, albo nie chcę, że tam jesteś. Ciągle mam wrażenie, jakbyś za chwilę miał wejść do domu z uśmiechem i słowami "hej Perło". Nie dociera do mnie ten stan rzeczy. Mówią, że po drugiej stronie zostanie mi wszystko wynagrodzone - kurcze, ale ja żyję tu i teraz, nie po drugiej stronie. Dlaczego mam cierpieć tutaj? Iruś mnie zaskoczył bardzo stwierdzeniem - "dobrze, że tata umarł powolną śmiercią..." W pierwszej chwili zastanawiałam się o co mu chodzi, ale wytłumaczył mi, że ma na myśli to, że chorowałeś długo, że nie zmarłeś nagle, że mógł jeździć do Ciebie do szpitala. Takie to jest dziecięce myślenie. Często mówi, że nie może uwierzyć, że umarłeś, że ciężkie jest jego życie bez Ciebie... nie ma dnia, by nie wspomniał o Tobie. Kochał Cie bardzo - wszyscy Cię kochaliśmy i kochamy nadal.

Miałam kilka próśb o pokazanie Twoich zdjęć z młodości, w efekcie czego obejrzałam dziś wszystkie albumy ze zdjęciami papierowymi i przejrzałam dysk przenośny. Mamy tysiące zdjęć, ale Twoich z młodości jest tylko kilka. Patrzę na nie i myślę jak bardzo się zmieniłeś wraz z biegiem czasu i jak bardzo ten czas biegnie. Brak mi teraz słów... łzy zaczynają dławić gardło. Napiszę jutro.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka