poniedziałek, 10 grudnia 2018

OSIEMDZIESIĄTY PIERWSZY DZIEŃ BEZ CIEBIE...PRZYJACIEL...



Często słyszę, że nie mówi się źle o zmarłych... Hmmm, myślę, że lepiej mimo wszystko mówić prawdę, niż udawać. Taka prawda. Prawdą jest też to, że po Twojej śmierci doceniłam na 100% to, co miałam...




Czy ja Cię Kochany idealizuję? Czy ja wiem - chyba nie aż tak bardzo. Chyba nikt nie znał Cię tak dobrze, jak ja i nikt nie znał Cię z tej najlepszej strony. Mogłabym powiedzieć, że wszystko było na mojej głowie, bo było i wkurzałam się na Ciebie za to. Chwilami nie wiedziałam czy robisz to z wygody, czy zwyczajnie tak bardzo mi ufałeś? Z drugiej strony taki stan rzeczy mi odpowiadał, bo nigdy nie lubiłam gdy ktoś mówił mi co mam robić i jak robić. Za to zawsze, kiedy tylko wspomniałam o jakiejkolwiek pracy fizycznej, nigdy nie powiedziałeś "nie zrobię tego". Co z tego, że kiedy wysyłałam Cię na zakupy dzwoniłeś milion razy upewnić się czy na pewno ta woda mineralna jest tą wodą, o którą mi chodziło - liczyło się to, że ja nie musiałam iść do sklepu i mogłam zająć się czymś innym.

Nawet patrząc na początki naszego małżeństwa, kiedy to miałeś wyraźny problem z alkoholem, mogę tylko podziwiać Cię za to, że potrafiłeś przestać z dnia na dzień, bo ja byłam dla Ciebie ważniejsza. Nie każdy tak potrafi... To było największe, namacalne świadectwo Twojej miłości. Na każdym kroku okazywałeś mi szacunek i miłość i nigdy nie usłyszałam do Ciebie słowa przygany czy niewybrednego epitetu. Ty nawet nie kłóciłeś się ze mną, kiedy ja głośno walczyłam o swoje. Były rzeczy, które bardzo mnie wkurzały, choćby fakt, że nigdy nie zamykałeś za sobą mydelniczki, ale czy to sprawiało, że byłeś gorszy? Nie lubiłam też tego, że bardzo mało mówiłeś i czasem gadałam sama z sobą, ale teraz widzę, że to mnie ustawiało do pionu, bo mój potok słów często mógł nadrabiać za dwóch. Nie pamiętam też, żebym kiedykolwiek musiała pytać czy mogę coś kupić... nie, nigdy nie było takiej sytuacji. Co prawda nie zarabiałeś milionów, ale lepiej żyć skromnie i szczęśliwie, niż w  bogactwie, ale bez miłości. 

Rozglądając się wokół siebie, w domu, widzę, że większość rzeczy zrobionych jest Twoimi rekami. Położona podłoga, skręcone meble, pomalowane ściany, zamontowana wanna, umywalka, ubikacja, powieszony żyrandol, pokryty papą dach, barierki na balkonie, chodnik przed domem, tynk na ścianach... długo by wymieniać i chyba prościej byłoby napisać czego nie zrobiłeś. O, już wiem co najbardziej mnie drażniło - nie chciałeś się golić i musiałam Ci ciągle o tym przypominać, ale czy taka lekko drapiąca szczecina nie była fajna podczas pocałunków? No była :). We wszystkich sferach naszego życia uzupełnialiśmy się idealnie i mimo moich wybuchów złości, śmiało mogę powiedzieć, że dla mnie byłeś idealny. Taki niegrzeczny chłopak, który w domu zmieniał się w anioła! I najważniejsze w tym wszystkim jest to, że zawsze byłeś i zawsze miałeś dla mnie czas. Byłeś moim mężem, kochankiem, ojcem naszych dzieci i najlepszym przyjacielem!

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka