Czas jest pojęciem względnym. Piętnaście lat małżeństwa to jedna chwila, siedemdziesiąt sześć dni bez Ciebie, to całe wieki...Tak strasznie było mi dziś źle. Jechałam samochodem, słuchając naszych płyt z filmu "50 twarzy Greya" i wszystko wróciło.
Wróciło wspomnienie ostatniego razu, kiedy wiozłam Cię ze szpitala i tego, jak sprzeczaliśmy się o to, o czym mówi tekst piosenki... Okazało się później, że oboje nie mieliśmy racji. To był ostatni raz, kiedy jechaliśmy razem samochodem ze szpitala. Kolejny...wtedy już zabrała Cię karetka, a odbierać nie musiałam...bo już nie wróciłeś.
Czegoś się dziś bałam i boję nadal. Wewnętrzny niepokój powoduje, że przewraca mi żołądkiem, a nogi mam jak z waty, Moje przeczucia rzadko mnie mylą...coś się wydarzy, coś niedobrego! Pisałam przed chwilą, że jechałam samochodem. Tak, pojechałam kupić dzieciom prezenty mikołajkowe do jednego z hipermarketów, a kiedy zobaczyłam te wszystkie ozdoby świąteczne, wpadłam w panikę. Odebrało mi dosłownie oddech i zebrało się na wymioty. Kochany, musiałam stać kilkanaście minut i głęboko oddychać, bo inaczej uciekłabym stamtąd. Dokładnie tak samo było zaraz po Twojej śmierci. Czuję, że nadchodzące święta nie będą dobre...
Ostatnie dni u mnie, to emocjonalny rollercoaster. Można by pewnie powiedzieć, że jestem niezrównoważona psychicznie, ale uczuć które mną targają nie da się okiełznać. Już nie wiem sama czy to samotność mnie tak wykańcza, czy tęsknota za Tobą? Gdyby nie ścigające mnie terminy artykułów i postów zapewne bym zwariowała. Już samo sprzątanie domu nie wystarcza, bo wtedy nadal myśli kłębią się w głowie. Jedynie kiedy piszę i myślę nad tekstem...wtedy jest lepiej. Cieszę się, że często moje artykuły pomagają dawać nadzieję chorym w szpitalach, bo ukazują się także w szpitalnych gazetkach... Ukazują się w różnych miejscach, ale tutaj sprawiają mi największą satysfakcję. Widzisz Irek, ostatnio ktoś mi powiedział, że nie pracuję (ktoś, komu będąc w podstawówce odrabiałam zadanie do szkoły średniej) i jedyne co może mi się stać, to upadek z łóżka... Przykro mi się zrobiło, bo wierz mi, że pisanie to też praca i czasem trudniejsza od pracy fizycznej, zwłaszcza kiedy piszę na tematy, o których mam nikłe pojęcie i muszę poświęcić kilka dni, żeby się z nimi zapoznać. Tak to już jest, że każdy ma inne zdanie, ale fajnie by było być czasem docenioną. Może to były żarty... ale kiepsko to przyjęłam. W innym czasie, kiedy moja psychika tak nie kulała, pewnie bym się z tego śmiała i szybko zapomniała... Podejrzewam, że nawet kiedy wydam książkę, to i tak będzie czytana przez niektórych tylko po to, by się pośmiać i szukać taniej sensacji...
Odnośnie książki - od kilku dni zbieram się, aby ją zacząć, ale nie wiem czy będę w stanie unieść hejty na jej temat. Wiem, że przez jednych będzie czytana chętnie i chwalona, ale nie da się ustrzec również przed krytyką i ja to rozumiem, bo sama piszę recenzje i oceniam, ale boję się tego, tak po prostu. Dziś jednak jeszcze zajmę myśli czymś innym.
Wieczorem będziemy z Krzyśkiem planować wyjazd do Zakopanego. On z Legnicy przyjedzie ze swoją rodziną, a ja swoją i spotkamy się w tym samym zakwaterowaniu. Wiem, że w towarzystwie jego, Kasi i ich dzieci będę czuła się dobrze, mimo że Zakopanego również bardzo się boję, bo tam przeżyliśmy szczęśliwe chwile niecały rok. temu. Obawiam się, że każda uliczka i każdy zakątek będą przypominały mi Ciebie i równocześnie serce będzie krwawiło, ale z drugiej strony muszę się przełamać wreszcie. Jestem ciągle w drodze, uciekam od wspomnień zawartych w ścianach naszego domu. Uciekam również dlatego, bo teraz jest ten czas, zanim znów stanie się coś, co na długo uziemi mnie w domu. Powiedz mi kiedy to się wreszcie skończy? Kiedy wreszcie po spokojnych dniach będą również spokojne dni? Pozwól mi proszę żyć normalnie, bo tylko tyle zostało mi tu na ziemi.
Bardzo Cię kocham.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.