niedziela, 30 grudnia 2018

STO PIERWSZY DZIEŃ BEZ CIEBIE...PRZED SYLWESTREM...


Paskudny wirus nadal zbiera żniwo, a już byłam pewna, że minął bezpowrotnie. Dziś dopadł Irusia i to dosłownie z minuty na minutę. Pojechaliśmy na urodziny i... szybko wróciliśmy, bo pojawiły się u niego mdłości.


Nasza Aga ma dziś urodziny, a Genek imieniny. Chciałam zrobić im niespodziankę i odwiedzić z tortem i prezentem z zaskoczenia, ale skubana Aga domyśliła się wszystkiego i z niespodzianki nici. W każdym razie wybrałam się z dziećmi i było bardzo miło, ale w pewnym momencie Iruś zaczął wyglądać niewyraźnie. Początkowo nie chciał się przyznać o co chodzi, ale później już nie musiał się przyznawać, bo sama widziałam co się dzieje. W samochodzie, w drodze do domu jechał z reklamówką na kolanach, w razie gdyby coś miało się przydarzyć, a w domu położył się i leży do teraz, z przerwami na wymioty, które przychodzą średnio co pół godziny. Biedulek taki mały leży i nawet się nie rusza. Efekt końcowy tego będzie taki, że jutrzejszego sylwestra spędzimy sobie razem w łóżku grając na konsoli. Teraz tylko czekać kiedy Sandrę dopadnie wirus, bo tylko ona jeszcze go nie miała.

A wiesz co? Dziś cała trójkę naszych dzieci mam w domu i o dziwo nawet nie ma kłótni. Oczywiście słowne przepychanki się zdarzyły, ale nie jest źle. Myślę, że powodem tego jest stan Irusia i fakt, że Sandra znów dopadła hasło do wi fi i siedzi po cichu myśląc, że ja o tym nie wiem. Ja swoje, a ona swoje. Dobrze mieć ich wszystkich razem w domu. Jak to mówią "konsola do gier łączy pokolenia" ;)

Wracając do sylwestra. To już jutro. Nigdy nie lubiłam tego dnia i nie rozumiałam tego, całego świętowania, a w tym roku... ech... już całkiem nie mam powodów do radości. Chyba, że będę świętować to, że ten cholernie trudny rok się skończył i następny może będzie lepszy. Tylko w tym roku zmarłeś Ty i Twój tata, a mój trafił do szpitala. To w tym roku ziścił się mój najgorszy koszmar. Tak, to że ten rok odchodzi może być powodem do radości, tylko czy to coś zmieni? Przecież to tylko inna data w kalendarzu. Sama nie wiem. W każdym bądź razie to w sylwestra zawsze oczy zamykały mi się wcześniej niż zwykle i w sylwestra kilka lat temu założyłam bloga, by pierwszy raz skorzystać z niego jako z osobistej terapii, bo czułam się bardzo źle fizycznie i psychicznie. W tym roku musiałam kolejny raz zastosować ową terapię, tuż po Twojej śmierci. Nasza najstarsza córka powiedziała dziś coś ważnego "co z tego, że będziemy się cieszyć, że ten cholerny rok mija, skoro taty już nigdy i tak nie będzie"...

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka