sobota, 19 stycznia 2019

STO DWUDZIESTY PIERWSZY DZIEŃ BEZ CIEBIE...WEEKEND...

Wczoraj płakałam, kiedy Ola przesłała mi zdjęcia ze studniówki. Płakałam ze wzruszenia, bo bawiła się rewelacyjnie i była taka piękna (już nawet nie mówiłam jej "a nie mówiłam"), bo nie chciałam psuć nastroju, a dziś jest mi smutno, bo cholernie brakuje mi Ciebie...




Nasze wspomnienia nie są może aż tak zjawiskowe, albo może inaczej, są piękne, ale zupełnie inne. Nie przeżyłam z Tobą studniówki, ani pierwszych, młodzieńczych uniesień, ale za to poznałam co to dojrzała i mądra miłość, która daje stabilizację. Przy Tobie zawsze, od pierwszych chwil mogłam być sobą i nigdy, podczas piętnastu lat małżeństwa nie musiałam udawać kogoś, kim nie jestem. Nasze życie nigdy nie było usłane różami, ono nawet nie było "normalne" i często zastanawiałam się dlaczego zawsze ja muszę mieć inaczej niż inni. Inaczej, nie znaczy gorzej, ale na pewno z mniejszą dawką spokoju. Strasznie dużo było u nas stresu, a raczej u mnie, bo Ty podchodziłeś do życia bardzo stoicko i chwilami miałam wrażenie, że nic nie jest w stanie Cię ruszyć. Zazdrościłam Ci tego wiesz? Ja ciągle musiałam z czymś walczyć, o coś prosić i coś załatwiać. Dopiero kiedy znajdowałam się w Twoich ramionach, potrafiłam na moment wyhamować...ale tylko na moment, bo przecież ktoś musiał zwojować ten świat. Dużo było też nerwów. Teraz już wiem, że nie warto było się złościć, ale zanim doszłam do tego wniosku, dostałam bolesną nauczkę, najboleśniejszą z możliwych... Twoja śmierć! Zrozumiałam wszystko... za późno...

Pamiętam jak wielokrotnie siedziałam w samochodzie wracając do domu i czekałam w nim jeszcze kilka minut w samotności. Chciałam tym zyskać chociaż jedną, dodatkową chwilę odpoczynku. Jeszcze jedną chwilę bez choroby... ale traciłam przez to czas, który mogłam spędzić z Tobą. Wiesz, teraz też tak robię, Nawet dziś, kiedy wróciłam z zakupów, siedziałam dość długo w samochodzie i płakałam. I wiesz co teraz chcę zyskać? Tylko chwilę bez tęsknoty i wspomnień, bo przecież nasz dom to Ty. Wierz mi, że staram się żyć normalnie i czasem nawet mi się udaje, ale daleka jeszcze droga przede mną aby osiągnąć upragniony spokój serca i duszy, a i tak nie wiem, czy to będzie kiedykolwiek możliwe. Czy to grzech pragnąć bycia szczęśliwą?

"I czasem się sparzę
Od święta odważę się chcieć
Chcieć czegoś naprawdę
Na niby już nie...

Jest aż tak byle jak
Wczoraj świat był nasz
A teraz byle być, byle trwać
Byle jak odliczam końca dnia
Do nocy by doczekać gwiazd"

/Margaret/

Stałam się mistrzynią sprawiania pozorów, że wszystko układa się dobrze, że my, ja i dzieci, funkcjonujemy dobrze. Prawda jest jednak taka, że nie ma dnia, abyśmy nie wspominali, jak nam bez Ciebie źle. Mi nie śnisz się zbyt często, ale dzieciom już tak. Ostatnio Oli, dziś znów Irusiowi. Opowiadał mi w tym śnie, że miał młodszego braciszka, a Ty odpakowywałeś mu z pudełka wyrzutnie rakietową, oczywiście zabawkową. Takie sny świadczą o tym, że nadal jesteś w ich młodych głowach, a sny odzwierciedlają to, co dzieje się w mózgu. Myśli, uczucia, strach, tęsknotę...

Marzę o tym, by zapomnieć, a jednocześnie chcę pamiętać...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka