środa, 17 kwietnia 2019

PO PROSTU NIE PAMIĘTAĆ... KOLEJNE ŚWIĘTA BEZ CIEBIE...



Mówili miłość wszystko zwycięża... Mówili chcieć, to móc... Mówili dasz radę... Nie zwyciężyłam, nie mogłam i nie dałam rady. Poległam!




Wielkanoc, święta, które zawsze tak bardzo nas cieszyły. Wszystko budzi się do życia, a dokoła robi się ciepło i zielono - zmartwychwstanie... Znów czuję się jakbym była zamknięta w szklanej kuli, a za jej ścianami świat żyje własnym rytmem. Dochodzą do mnie strzępki rozmów, jakiś cień mignie szybko... Nie ma już nas, nie ma słońca, nie ma Ciebie. Nie ma też tej cholernej chińskiej wierzby, którą przynosiłeś zawsze na ostatnią chwilę w Wielką sobotę...

Tak wiele się wydarzyło i chyba zbyt wiele, jak na mnie jedną. Ciągle w mojej głowie pojawiają się obrazy, wiele obrazów - nasze pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, pierwsze kwiaty od Ciebie i nasz pierwszy raz... Teraz, z perspektywy czasu wiem, że to wszystko miało swój odpowiedni czas i miejsce. Było po prostu po kolei.. Coś, co wtedy było dla mnie oczywiste i takie zwyczajne, teraz staje się powodem do płaczu, bo tak strasznie boli mnie, że już tego nie ma. Twoje spracowane dłonie już nie wezmą mnie za rękę, Twoje usta już nie pocałują, a silne ramiona nie obejmą. Już nie mrugniesz do mnie okiem, kiedy nikt nie widzi, nie powiesz "Perło" i nie wkurzysz mnie tak, że tylko "kochanie się" pomagało znów wyjść na prostą... Dlaczego? Dlaczego to mnie spotkało? Tak bardzo się starałam - kochałam, walczyłam i pomagałam innym, a jednak to dobro do mnie nie wróciło... Pewnie jestem niewdzięczna, bo przecież nie każdemu jest przeżyć coś tak pięknego - prawdziwą miłość, ale czym ta miłość jest i była cudowniejsza, tym bardziej boli jej brak.

Pojawiają się również obrazy, o których chciałabym zapomnieć - szpital, cierpienie, ból i strach w Twoich oczach i puste łóżko, na którym siedziałeś jeszcze dzień wcześniej i mówiłeś, że nigdzie się nie wybierasz. Wiele się wydarzyło - zbyt wiele!

Owszem, są chwile, ulotne, kiedy mam wrażenie, że czuję się szczęśliwa... wiesz, robię sobie wtedy zdjęcia, na pamiątkę, bo boję się, że kolejnej takiej chwili nie będzie. A wieczorem, kiedy zmywam makijaż, którego tyle lat nie robiłam... kiedy zrzucam tę maskę, znów jestem tą zagubioną i przerażoną kobietą, która nie radzi sobie z życiem bez Ciebie. Z Tobą czułam się bezpiecznie, bo Twoje ramiona czekały na mnie zawsze wtedy, kiedy gubiłam się we własnym chaosie. Byłeś moją przystanią, do której dobijałam po trudach dnia codziennego. Ty byłeś... zawsze... bez względu na wszystko...

Widzisz, mówią, że próbuję blogiem i pisaniem o swym bólu zarobić na Twej śmierci... a ja chcę tylko "wypisać" to, czego nie umiem powiedzieć. To daje mi ukojenie i chyba nie tylko mi. Boję się Kochany, że to już nigdy nie przestanie boleć. Ogarnia mnie lęk, że wyrzuty sumienia nie pozwolą mi już normalnie przejść przez resztę czasu, jaki został mi tu na ziemi. Dałam ciała - nie uratowałam Cię. Czy mogłam jeszcze coś zrobić? Chyba tylko oddać życie za Ciebie, ale to było niemożliwe. Na pewno było coś jeszcze, co pozwoliłoby Ci nadal żyć i ja tego nie znalazłam. Nie znalazłam... Już sama nie wiem co jest gorsze - tęsknota czy wyrzuty sumienia. Tyle rzeczy mogłam zrobić inaczej - wypowiedzieć inne słowa, kochać bardziej, mocniej. Irek, nie zdążyłam Ci powiedzieć tak wielu rzeczy. Wszystko się spieprzyło. Nie tak miało być.

Zawiodłam Ciebie, dzieci i chorych, którym tyle lat dawałam nadzieję, którą sama żyłam. Tyle osób wierzyło we mnie, że Cię uratuję, ale jak? Jak miałam to robić sama nie mając już sił. Wiem Kochany, nie masz mi niczego za złe, bo wiesz, jak wiele to wszystko mnie kosztowało, ale każda chwila z Tobą była na wagę złota. Każda chwila, minuta, a nawet sekunda. Czemu nie można cofnąć czasu? 

Obiecałam, że nie będę już pisać do Ciebie i że postaram się normalnie funkcjonować - no cóż, znowu nie wyszło. Musiałam wyrzucić to z siebie, bo ogrom emocji powoduje, że wręcz chce mi się wymiotować. Tak, dokładnie tak. Czuję się jak obłąkana, a ucisk w żołądku rośnie z każdym dniem... Wybacz mi Kochany - bądź ze mną, chociażby we śnie.

Bardzo Cię kocham...

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka