środa, 21 sierpnia 2019

"Z KRWI I KOŚCI. KRONIKI TEJ JEDYNEJ" - NORA ROBERTS...

Nora Robert to autorka znana chyba na całym świecie wśród czytelników. Można by powiedzieć, że jej powieści to wręcz klasyka literatury, głównie romantycznej, ale nie tylko, bo dziś przedstawiam Wam powieść wyżej wspomnianej autorki napisanej w zupełnie innym gatunku literackim. Jak myślicie? Czy Nora Roberts poradziła sobie z fabułą utrzymaną w świecie fantasy?


"Kroniki tej jedynej" to drugi tom serii "Z krwi i kości" traktujący głównie o tym, co główna bohaterka musi uczynić, aby ukształtować świat, który został praktycznie zniszczony trzynaście lat wcześniej przez potężnego wirusa. Wirus nie tylko zabił miliardy ludzi, ale jednocześnie w części z nich uaktywnił dziwne moce, często bardzo złe. Fallon Swift nie zna poprzedniego świata, gdyż dorastała w spokoju na farmie, wraz z rodzicami i braćmi, z dala od okrutnych wydarzeń, jednak teraz to ona została wybrana do walki dobra ze złem i musi zrobić wszystko, aby dobro zwyciężyło.

Odwieczna walka dobra ze złem - to takie banalne prawda? Zawsze myślałam, że w tym wypadku już nic mnie nie zaskoczy i żaden autor nie wymyśli niczego oryginalnego. No i w sumie miałam rację, bo tutaj również oryginalnie nie jest, ale za to jest wciągająco, zapierająco dech w piersiach (przynajmniej czasami) i intrygująco, mimo że miałam cały czas wrażenie, jakby pisarka wzorowała się na słynnym filmie "Niezgodna". Fabuła ma swój potencjał, ale został on przytłoczony mocną przesadą w opisach i niepotrzebnym patosem. Szczerze, to wolałabym czytać o przygodach bohaterki z bardziej stonowanymi ochami i achami. To tak, jakby Nora Roberts miała mnóstwo pomysłów na historię i koniecznie wszystko chciała upchać w jedną książkę. Tego się po niej zdecydowanie nie spodziewałam. Nie zmienia to jednak faktu, że styl pisania autorki pozostał nadal mega ciekawy i wyróżniający się wśród innych literatów.

Nie zabrakło też odpowiedniego klimatu, adekwatnego do fabuły i czasów, w jakich się rozgrywa oraz malowniczych opisów, za które cenię bardzo Norę Roberts. Gdyby jeszcze główna bohaterka okazała się bardziej ciekawa i dająca się lubić... Skupiam się tylko na niej, bo w ogromie postaci drugoplanowych już dawno się pogubiłam, tak samo zresztą, jak w części pierwszej. Reasumując - trzeba lubić ten rodzaj literatury, albo bardzo lubić Norę Roberts, aby bezkrytycznie podejść do "Kronik tej jedynej". Mnie osobiście książka nie zafascynowała. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka