Nie było wczoraj pamiętnikowego wpisu, po prostu zabrakło mi czasu. Napisałam post o winie bezalkoholowym (co było priorytetem) i zrobiło się potem bardzo późno. Cały dzień byłam ze wszystkim spóźniona. Po części była to wina braku samochodu, który "naprawiał"się u mechanika, a po drugiej części sprawami związanymi z przygotowaniami do wyjazdu ,a głównie do wysłania paczek z ubraniami. Co do samochodu, to wiadomo, że jak go nie ma, to wszędzie trzeba przemieszczać się albo rowerem albo piechotą, co zajmuje sporo czasu. Po za tym już wczoraj
robiłam sobotnie porządki, bo dziś mąż miał sporo pracy, więc dzieckiem się nie mógł zająć.
Otrzymałam też wczoraj przesyłkę od JACOBS z zaprojektowanymi przez siebie szklankami (a raczej słoikami)na mrożoną kawę. W paczce była też kawa, owocowa posypka na nią i foremki do lodu w kształcie ziaren kawy (to brązowe coś o góry). Cieszę się niezmiernie z tych szklanek (mimo, że szału nie ma) bo w zimowej edycji ,kiedy projektowało się kubki, nie udało mi się wygrać. Zaczęłam wtedy zbyt późno i konkurencja była już zbyt duża, a ja nie jestem dobra w projektowaniu.Tym razem zrobiłam jeden projekt pierwszego dnia i się udało :) I w taki oto sposób nie muszę kupować kawy na wczasy :) a za to kupiłam synkowi dwoje kąpielówek :)
Powiedzcie mi czemu zawsze przed wyjazdem jest najwięcej pracy?Na przykład kopanie w ogródku, który po dwóch tygodniach naszej nieobecności zamieniłby się w zieloną łąkę, albo dokupywanie na szybko potrzebnych rzeczy. Ja nadal nie mam klapków nad morze. W japonkach chodzić nie umiem, a klapków jakiś fajnych nie widziałam nigdzie. Może już w Sarbinowie uda mi się coś znaleźć, a jak nie to pozostają mi sandały i chodzenie na bosaka, o ile pogoda pozwoli bo wiem, że wczoraj nad morzem było zimno i lał deszcz. Byłabym zapomniała - moje autko wieczorem było już naprawione:)
A dziś, kolejny zabiegany dzień. Mąż od rana razem z moimi kuzynami wyciągali jakąś starą pompę ze studni (w sumie nie wiem po co bo mamy miejską wodę). Waga tej pompy to około 200 kg. Problemów było z tym masa. Na szczęście jeden z kuzynów ma lawetę z wciągarką (czy jakoś tak) i tym urządzeniem centymetr po centymetrze wyciągnęli to cholerstwo. Powiem Wam, że jak patrzyłam na męża (był bez koszulki ;) )jak wchodzi do studni po przywiązanej drabinie, to miałam duszę na ramieniu. Z niego to ogólnie kaskader jest. Pamiętam jak miał nogę w gipsie i właził na drzewo otrzepywać jabłka - na sam szczyt jabłoni!!! Zero lęku wysokości. To samo w tej studni - nad nim jakieś rusztowanie z rur, pod nim pompa 200 kg. a on na spokojnie tam skacze jak baletnica. Mam zrobione zdjęcia, ale kuzyni chyba by nie byli zadowoleni z publicznego ich udostępniania.W każdym razie gdyby nie oni, to nie udało by się tego zrobić. Fajnie tak mieć starszych od siebie kuzynów :) i być młodszą kuzynką, zawsze jakieś fory się ma ;)
Kiedy było już po wszystkim czekał mnie wyjazd do Zatoru gdzie odwoziłam brata (pisałam o tym w niedzielę w ubiegłym tygodniu). Jechało się rewelacyjnie, bo nic nie stukało, nie było za gorąco, a w połowie drogi zorientowałam się, że GPS nie działa i jadę na wyczucie :). W sumie już tyle razy przejechałam tą trasę, że znam ją na pamięć, ale bezpieczniej zawsze czułam się z GPS-em. Dojechałam jednak i tam i z powrotem szczęśliwie. W drodze powrotnej wstąpiłam do Auchana kupić synkowi kąpielówki i jakieś spodnie, bo aż wstyd się przyznać, że takie lepsze miał tylko jedne, a kąpielówek wcale. Dokupiłam mu również okulary przeciwsłoneczne i inne różne bzdurki, które przydadzą się nad morzem. Kupiłam też coś sobie, na urodziny, które mam dopiero za kilka dni, ale dostałam już kasę od taty i męża więc prezent mogłam wybrać już. Nie jest to jakiś super sprzęt, bo niektóre zdjęcia moja komórka robi ładniejsze, ale ma spory zoom (25x) , fajne funkcje i wygląda na wypasiony. Myślałam o lustrzance, ale cena mnie zniechęciła i do tego dokupywanie obiektywów średnio mi się uśmiecha, a podstawowy obiektyw ma tylko 3 x zoom. Pewnie jakość zdjęć byłaby o wiele, wiele lepsza, ale nie jestem profesjonalistą więc i taki sprzęt nie jest mi potrzebny.
Powiedzcie mi czemu zawsze przed wyjazdem jest najwięcej pracy?Na przykład kopanie w ogródku, który po dwóch tygodniach naszej nieobecności zamieniłby się w zieloną łąkę, albo dokupywanie na szybko potrzebnych rzeczy. Ja nadal nie mam klapków nad morze. W japonkach chodzić nie umiem, a klapków jakiś fajnych nie widziałam nigdzie. Może już w Sarbinowie uda mi się coś znaleźć, a jak nie to pozostają mi sandały i chodzenie na bosaka, o ile pogoda pozwoli bo wiem, że wczoraj nad morzem było zimno i lał deszcz. Byłabym zapomniała - moje autko wieczorem było już naprawione:)
A dziś, kolejny zabiegany dzień. Mąż od rana razem z moimi kuzynami wyciągali jakąś starą pompę ze studni (w sumie nie wiem po co bo mamy miejską wodę). Waga tej pompy to około 200 kg. Problemów było z tym masa. Na szczęście jeden z kuzynów ma lawetę z wciągarką (czy jakoś tak) i tym urządzeniem centymetr po centymetrze wyciągnęli to cholerstwo. Powiem Wam, że jak patrzyłam na męża (był bez koszulki ;) )jak wchodzi do studni po przywiązanej drabinie, to miałam duszę na ramieniu. Z niego to ogólnie kaskader jest. Pamiętam jak miał nogę w gipsie i właził na drzewo otrzepywać jabłka - na sam szczyt jabłoni!!! Zero lęku wysokości. To samo w tej studni - nad nim jakieś rusztowanie z rur, pod nim pompa 200 kg. a on na spokojnie tam skacze jak baletnica. Mam zrobione zdjęcia, ale kuzyni chyba by nie byli zadowoleni z publicznego ich udostępniania.W każdym razie gdyby nie oni, to nie udało by się tego zrobić. Fajnie tak mieć starszych od siebie kuzynów :) i być młodszą kuzynką, zawsze jakieś fory się ma ;)
Kiedy było już po wszystkim czekał mnie wyjazd do Zatoru gdzie odwoziłam brata (pisałam o tym w niedzielę w ubiegłym tygodniu). Jechało się rewelacyjnie, bo nic nie stukało, nie było za gorąco, a w połowie drogi zorientowałam się, że GPS nie działa i jadę na wyczucie :). W sumie już tyle razy przejechałam tą trasę, że znam ją na pamięć, ale bezpieczniej zawsze czułam się z GPS-em. Dojechałam jednak i tam i z powrotem szczęśliwie. W drodze powrotnej wstąpiłam do Auchana kupić synkowi kąpielówki i jakieś spodnie, bo aż wstyd się przyznać, że takie lepsze miał tylko jedne, a kąpielówek wcale. Dokupiłam mu również okulary przeciwsłoneczne i inne różne bzdurki, które przydadzą się nad morzem. Kupiłam też coś sobie, na urodziny, które mam dopiero za kilka dni, ale dostałam już kasę od taty i męża więc prezent mogłam wybrać już. Nie jest to jakiś super sprzęt, bo niektóre zdjęcia moja komórka robi ładniejsze, ale ma spory zoom (25x) , fajne funkcje i wygląda na wypasiony. Myślałam o lustrzance, ale cena mnie zniechęciła i do tego dokupywanie obiektywów średnio mi się uśmiecha, a podstawowy obiektyw ma tylko 3 x zoom. Pewnie jakość zdjęć byłaby o wiele, wiele lepsza, ale nie jestem profesjonalistą więc i taki sprzęt nie jest mi potrzebny.
Zrobiłam kilka zdjęć do porównania komórką i nowym aparatem, jutro Wam je pokażę, bo najpierw muszę opanować zgrywanie zdjęć na komputer;)Robiłam fotki chmurom...
i tak to wygląda w wykonaniu NOKII, a jutro zobaczę jak to wygląda w wykonaniu KODAKA.
Po powrocie czekało na mnie jak zwykle sprzątanie i... synek, bo mąż musiał iść kosić ogród. Taki zabiegany dzień. Teraz już spokojnie sobie siedzę, dziecko śpi, mąż w wannie, czyli za jakiś czas będzie tutaj przy mnie, więc kończę posta, pędzę coś zjeść, bo długa noc przede mną. Swoją drogą, powiedzcie mi jak to możliwe, że przez tyle lat moja druga połówka nadal mi się tak podoba? Wiem, że nie jest jakimś amantem filmowym (bo i ja nie jestem gwiazdą), a z roku na rok, coraz bardziej przystojnieje w moich oczach? Czy to się nazywa miłość?
Po powrocie czekało na mnie jak zwykle sprzątanie i... synek, bo mąż musiał iść kosić ogród. Taki zabiegany dzień. Teraz już spokojnie sobie siedzę, dziecko śpi, mąż w wannie, czyli za jakiś czas będzie tutaj przy mnie, więc kończę posta, pędzę coś zjeść, bo długa noc przede mną. Swoją drogą, powiedzcie mi jak to możliwe, że przez tyle lat moja druga połówka nadal mi się tak podoba? Wiem, że nie jest jakimś amantem filmowym (bo i ja nie jestem gwiazdą), a z roku na rok, coraz bardziej przystojnieje w moich oczach? Czy to się nazywa miłość?
Tak to jest miłość!!! Ja mam tak samo tyle lat a on według mnie z roku na rok przystojniejszy, aż boję się tej jego 40.
OdpowiedzUsuńZawsze tak jest przed wyjazdem chce się wszystko dopiąć na ostatni guzik i tej pracy jest więcej. Nagle więcej rzeczy potrzebne, których o dziwo nie ma w szafie. Znam to ;) Co roku coś dokupuję.
W tym roku zamiast dużego wyjazdu mam remont, ale wystarczą mi wyjazdy na weekend do mamy nad morze.
A aparat wygląda fajnie. Jak będzie robił ładne zdjęcia to proszę o więcej informacji - łącznie z ceną.
Och, mega zazdroszczę takiego uczucia - bo tak, to jest miłość! :) Napatrzyłam się na pary, gdzie uczucie wygasa po pół roku, roku związku, a oni i tak biorą ślub i potem z roku na rok jest tylko coraz gorzej... W takim świecie uczucie, o którym mówisz, wydaje się być abstrakcją! :) Gratuluję i zazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuńOj ta miłość :))
OdpowiedzUsuńCzemu ja wcześniej nie czytalam tego posta? To pewnie ten mój wyjazd.
OdpowiedzUsuńJa czekam na 3 Paczki od Jacobsa ale jak tak patrzę na te słoiki to powiem ci ze mi się strasznie podobają ☺