Na początku pokażę kilka zdjęć - jedne zrobione NOKIA LUMIA 640 XL, a inne aparatem KODAK. Moje spostrzeżenia są takie, że KODAK robi ładne zdjęcia, jeżeli chodzi o dalsze tło, czy obiekty , a LUMIA lepiej radzi sobie z bardzo bliskimi odległościami. Pół dnia zwalczałam się, żeby zrobić piękne zdjęcie biedronce (aparatem) i niestety nie udało się, bo nie było szans ustawić ostrości z tak bliska. Pozostają mi trzy wyjścia: robić takie zdjęcia NOKIĄ, kupić lustrzankę lub robić zdjęcia z lupą przed obiektywem. Z resztą sami zobaczcie.
Takie maksymalne zbliżenie mogę zrobić muszce siedzącej na firance i to w trybie macro.
A tu dla porównania:
KODAKA tu dla porównania:
LUMIA
KODAK
LUMIA
KODAK
LUMIA
Za to zdjęcia zwierząt i mojego synka, do których nie można podejść zbyt blisko robi się aparatem doskonale, dzięki 25 x zoom :). Zdążyłam uchwycić w ostatniej chwili krecika i jakieś ptaszysko, coś w rodzaju szpaka, ale głowy za to nie dam sobie uciąć.
I jeszcze jedno - wszelakie napisy na opakowaniach także NOKIA robi lepsze i dużo wyraźniejsze :) Może ktoś się na tym zna i mógłby mi to wytłumaczyć? Bo może ja coś nie łapię w tym aparacie?Tak, jak napisałam - pół dnia bawiłam się w fotografa, zeżarło mi osiem baterii (co mi się nie podoba)i albo miałam baterie nie takie, albo aparat za bardzo lubi prąd. To, że pół dnia miałam czas na takie rzeczy oznacza, że moje dzieci były grzeczne, a nawet bardzo grzeczne, co nieczęsto się zdarza. To taki ciąg dalszy wczorajszego, spokojnego dnia, tylko, że dziś bez męża - a szkoda. Po południu udało mi się zdrzemnąć kiedy synek oglądał bajki. Ciekawe jest to, że jak nie śpię to on broi, wrzeszczy i skacze, a jak tylko zamknę oczy to jest cichutko jak mysz pod miotłą. Rano również czeka aż się obudzę, chce mu się siku i zamiast powiedzieć to trzyma, aż otworzę oczy. Taki ten mój synuś jest.
Usłyszałam dziś od kogoś, że zrobiłam z męża niewolnika, bo dzwonię do niego kiedy będzie w domu, wszędzie chodzimy razem i mąż każdą decyzję podejmuje po konsultacji ze mną. No dobra, niech będzie, że to niewolnictwo, że chcę go mieć przy sobie. I wiecie co? Mi się zdaje, a nawet jestem pewna, że jemu to"niewolnictwo"całkiem pasuje. Gdyby nie chciał, to jest wolnym człowiekiem, tupnąłby nogą, albo powiedział "daj se siana", bo przecież zabić bym go za to nie zabiła. Nie robi tego jednak, spieszy się do domu, też dzwoni do mnie (ale tego ta osoba nie widziała ani nie słyszała), stara się, bo też mnie kocha. Nie wymuszam na nim żeby myślał bardziej o mnie niż o sobie, a robi to. Opiekuje się dziećmi, nie zabrania, nie rozlicza. Hmmm, czy to jest niewolnictwo? Z karabinem nad nim stoję czy co?
Po za tym wszystkim ciągle coś pakuję, prasuję zapinam na ostatni guzik przed wyjazdem, no bo ten wielki dzień już w środę:) Sprawdzałam pogodę długoterminową i różnie będzie, od 22 stopni do 25 stopni, tylko w moje urodziny ochłodzi się do 15 stopni. No cóż będzie się trzeba ogrzać jakimś winkiem. Szkoda tylko żeby dzieciaki (a zwłaszcza synek)musiały siedzieć w ośrodku. Marudzić będą i taki to dzień będzie stracony. Liczę na cud, że synoptycy jednak się mylą.
Jutro za to wrażeń mi nie zabraknie, bo nadszedł już czas wizyty męża u onkologa, a ja jadę z nim. Dowiemy się czy ma kolejne przerzuty, co z dalszą chemioterapią i dalszymi metodami leczenia. Mam masę pytań do lekarza, nawet sobie ich spisałam na kartce. Na wstępie na pewno dostanie mu się, że pomylił terminy wizyt i mąż już tydzień temu powinien zacząć kolejną dawkę chemioterapii. Trzymajcie za nas kciuki, a kto jest z modlących się niech zmówi za nas modlitwę, to ważne, bardzo ważne...
Usłyszałam dziś od kogoś, że zrobiłam z męża niewolnika, bo dzwonię do niego kiedy będzie w domu, wszędzie chodzimy razem i mąż każdą decyzję podejmuje po konsultacji ze mną. No dobra, niech będzie, że to niewolnictwo, że chcę go mieć przy sobie. I wiecie co? Mi się zdaje, a nawet jestem pewna, że jemu to"niewolnictwo"całkiem pasuje. Gdyby nie chciał, to jest wolnym człowiekiem, tupnąłby nogą, albo powiedział "daj se siana", bo przecież zabić bym go za to nie zabiła. Nie robi tego jednak, spieszy się do domu, też dzwoni do mnie (ale tego ta osoba nie widziała ani nie słyszała), stara się, bo też mnie kocha. Nie wymuszam na nim żeby myślał bardziej o mnie niż o sobie, a robi to. Opiekuje się dziećmi, nie zabrania, nie rozlicza. Hmmm, czy to jest niewolnictwo? Z karabinem nad nim stoję czy co?
Po za tym wszystkim ciągle coś pakuję, prasuję zapinam na ostatni guzik przed wyjazdem, no bo ten wielki dzień już w środę:) Sprawdzałam pogodę długoterminową i różnie będzie, od 22 stopni do 25 stopni, tylko w moje urodziny ochłodzi się do 15 stopni. No cóż będzie się trzeba ogrzać jakimś winkiem. Szkoda tylko żeby dzieciaki (a zwłaszcza synek)musiały siedzieć w ośrodku. Marudzić będą i taki to dzień będzie stracony. Liczę na cud, że synoptycy jednak się mylą.
Jutro za to wrażeń mi nie zabraknie, bo nadszedł już czas wizyty męża u onkologa, a ja jadę z nim. Dowiemy się czy ma kolejne przerzuty, co z dalszą chemioterapią i dalszymi metodami leczenia. Mam masę pytań do lekarza, nawet sobie ich spisałam na kartce. Na wstępie na pewno dostanie mu się, że pomylił terminy wizyt i mąż już tydzień temu powinien zacząć kolejną dawkę chemioterapii. Trzymajcie za nas kciuki, a kto jest z modlących się niech zmówi za nas modlitwę, to ważne, bardzo ważne...
napisałam Ci długaśnego komenta, ale z mamy laptopa źle mi sie pisze.
OdpowiedzUsuńtak na szybko,
czekam na wiadomosc co u lekarza
dla mnie ładniejsze zdjecia kodaka, moze zainwestuj w akumulatorki?
pogoda sie musi zmienic, na pewno ktos sie pomylil
ludzmi sie nie przejmuj, to ćwoki ;)
taaaki duzy skrót, wole swoje laptopy i kompy :"(
Fajne te zdjęcia wychodzą z Kodaka chociaż i Nokia nie zostaje w tyle i tak kup akumulatorki to naprawdę fajna sprawa. My w domu kupiliśmy do zabawek syna i kasa zaoszczędzona ;)
OdpowiedzUsuńJakie niewolnictwo? Tak to już jest w miłości. U mnie jest podobnie. Co prawda są rzeczy, których zabraniamy sobie ale to już inna kwestia...
Trzymam kciuki oby lekarz miał same dobre nowiny.