czwartek, 6 sierpnia 2015

DZIEŃ 132 - TAK BARDZO GO KOCHAM...

 
Kocham, go, kocham, tak bardzo, że czasem aż.. .aż nie wiem co. Owszem wkurza mnie niesamowicie, tak samo mocno mnie wkurza, jak go kocham. Mówią, że nie można jednocześnie kochać i się wkurzać, ale u mnie te dwa uczucia się uzupełniają.Wielką rolę odgrywa tu też pociąg fizyczny, jakaś taka chemia, że na samą myśl dziwne rzeczy się ze mną dzieją, nawet jak jak jestem zła. Są oczywiście dni kiedy moje zachwyty nad nim nieco bledną, zwłaszcza kiedy mam masę spraw na głowie, kiedy jestem zmęczona, albo on ma te swoje dni, kiedy się snuje i nie odzywa, ale potem wszystko wraca ze zdwojoną siłą. A najbardziej w nim lubię jak nosi okulary na głowie, albo jak mruga do mnie jednym okiem, wygląda wtedy tak... figlarnie i młodo :)
W myślach często mówię sobie "po co Ci to", przez takie silne uczucia będziesz tylko bardziej cierpiała, ale serce niestety nie sługa...Trzynaście lat razem, trzynaście różnych lat, bo jak wiecie początki były trudne, o czym pisałam Wam tutaj W ŻYCIU PIĘKNE SĄ TYLKO CHWILE... teraz też życie nas nie oszczędza, wyszliśmy z jednego doła to przyplątał się rak, ale jesteśmy nadal razem i z roku na rok kocham go coraz bardziej i coraz bardziej doceniam, bo wiem, że nie jestem łatwą we współżyciu osobą. I wiecie co? On też mnie kocha, bo który facet nie zrobiłby awantury jeżeli po przyjściu z pracy zobaczył żonę przy laptopie, albo leżącą plackiem, bo gorąco jest, a dom nie posprzątany, obiad wczorajszy, tyle,że dzieci nakarmione? A on przyjdzie, pocałuje, powie coś miłego i bierze synka na spacer, żebym mogła jeszcze odetchnąć. Taki fajny z niego facet:) Domyślacie się o kim piszę? O moim mężu. Jakiś, taki przypływ nagłych uczuć dostałam, że musiałam to z siebie wyrzucić, ale jemu tego nie powiem :)
 To tak na wstępie. Uff, ulżyło mi , że wyrzuciłam to z siebie :)

Wracam jednak do spraw przyziemnych, czyli do tego jak znoszę upał .Znoszę, jakoś, bo muszę. Nogi bolą mnie tak, że chwilami mam wrażenie, że eksplodują .Całe dnie spędzamy w domu, dzieciaki ani myślą wychodzić na dwór. Dopiero około szesnastej udaje nam się przeżyć na dworze. A wokół naszego domu wszędzie żniwa, które zwiastują nadchodzącą jesień. Jeszcze niedawno patrzyłam jak się wszystko zieleni, jak wyrastają pierwsze roślinki w moim ogródku, a tu już nadeszła pora zbiorów. Znów czas zatoczył koło, ani się obejrzę, a będą święta... kolejna zima, kolejna wiosna, kolejne lato itd, aż do końca.

Wybaczcie jakoś zdjęcia, ale robiłam je z okna, a był to spory kawałek od miejsca żniw. Rano też spotkała mnie miła niespodzianka - kurier z prezentem od GFK POLONIA - frytkownicą, którą wybrałam sobie za zarobione punkty. Jakiś czas temu wysłałam zgłoszenie o nagrodę, a potem zwyczajnie o tym zapomniałam, a tu taki suprajs :)

Niestety jeszcze jej nie wypróbowałam, bo owszem pojechałam do sklepu, zrobiłam zakupy, ale zapomniałam o najważniejszej rzeczy, o oleju, więc testowanie zostaje mi na jutro. Jutro mam jeszcze w planach odwiedzić Auchan, bo rozpoczyna się cenowe ŁAAAŁ, i plecak, na który poluje córka będzie przeceniony ze 103 zł na 67 zł. Inne produkty też będą w obniżonych cenach. Trzeba też przecież zrobić zakupy na sobotnią urodzinową imprezę:) Powoli trzeba też zamawiać podręczniki dla córki, na razie jednej, bo od starszej nie mamy jeszcze rozpiski. Zawsze zamawiam u jednego sprzedawcy i oszczędzam na tym dobre czterdzieści złotych, niż przy zakupie w księgarni.

Przyjaciółki zapytały mnie dziś jaki chciałabym dostać prezent, i wiecie co się okazało? Wszystko już mam, nawet razy dwa. Wiadomo, że wycieczki do Ameryki mi nie kupią, ale w rozsądnych cenach mam wszystko, dosłownie, i nie wiemy nadal co mają mi podarować .Może coś do jutra wymyślę.

Mimo, że jest już ciemno, a ja zbieram się do spania, bo nocy nie przespałam i tym razem nie przez męża, ale przez synka, który spadł z łóżka i potem kategorycznie odmówił powrotu do niego, za to rozłożył się wygodnie na mojej poduszce, to mąż walczy z gniazdem szerszeni, które zadomowiły się u nas na poddaszu. W tym roku wszędzie jest pełno os, szerszeni i pszczół, i tym bardziej musimy z nimi walczyć, bo niestety ja jako jedyna w rodzinie jestem na nie uczulona. Już po użądleniu pszczoły czeka mnie kroplówka, więc nie wyobrażam sobie bliskiego spotkania z szerszeniem :( Całe szczęście, że są na to środki, w postaci małej gaśnicy z trucizną (z pięciu metrów działa) i tym właśnie mąż zamierza je załatwić. Oby tylko ich jeszcze bardziej nie rozwścieczył.

To tyle na dziś. Wiem, wiem,szału nie ma, ale może jutro po zakupach coś wam pokażę ciekawego albo napiszę :)

4 komentarze :

  1. Chodzi. CI O COolPacka? Ja takowego kupilam pierworodnej tyle ze w opcji 2w1 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Mężczyźni potrzebuję by ich docenić, tylko nie należy z tym przesadzać, bo 'obrastają w piórka' :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak,bo potem albo mają nas za nic albo chodzą dumni i bladzi.

      Usuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka