niedziela, 22 listopada 2015

LISTY DO M CZĘŚĆ 2 - DZIEŃ 239,240...




Ostatnie dni zleciały mi pod znakiem świętowania. Najpierw urodziny synka i jego impreza, a dziś moja trzynasta rocznica ślubu. Tak, tak, już trzynaście lat "męczę"się z tym moim paskudą :) ale tak szczerze to mogę się męczyć nawet i sto lat :)

Żeby jakoś uczcić ten nasz dzień , wybraliśmy się do kina na "Listy do M".

Na pierwszej części też byliśmy, i o ile dobrze pamiętam, również było to z okazji rocznicy. Aż wstyd się przyznać, ale ostatni raz byliśmy w kinie 14.02.2015, czyli w walentynki na "50 twarzy Greya". I tu od razu muszę wspomnieć, że "Listy do M" to zdecydowanie inny rodzaj filmu niż Grey (którego uwielbiam) co nie znaczy, że gorszy. Zanim jednak dotarliśmy do kina, nie obyło się bez spięcia z mężem. My po prostu mamy inną wizję świata. Ja od rana chciałabym żeby było inaczej niż codziennie, romantycznie, a on, zabrał się na spokojnie za sklejanie jakiś listewek. To nic, że zanim wyszliśmy trzeba było się pospieszyć z obiadem i całą resztą, no bo seans rozpoczynał się o 13,15 - on miał czas :(. Koniec końcem udało się. Najstarsza córka zajęła się najmłodszym, a średnia na szczęście potrafi się już zająć sama sobą, więc spokojnie wyruszyliśmy w drogę. Na miejscu znaleźliśmy się na tyle przed czasem, żeby nie zdążono anulować nam rezerwacji. Dobrze, że ją zrobiłam, bo sala kinowa pękała w szwach. Pozostało jeszcze zaopatrzyć się w "zestaw dla dwojga" czyli dwie duże pepsi i duży popcorn, i można było usadowić się wygodnie w fotelach kinowych. Było całkiem, całkiem, z jednym drobnym wyjątkiem - pani obok nas zajęła swoje miejsce na pepsi, męża miejsce na pepsi i na dodatek połowa jej kurtki leżała u męża na kolanach.




Ale do rzeczy. Nie czytałam wcześniej recenzji filmu, żeby mieć świeży umysł i opisać go po swojemu, i tak też zrobię.

Zacznę od tego, że cieszyłam się, że moja mascara jest wodoodporna, bo większą część filmu łzy kręciły mi się w oczach. Z natury jestem bardzo sentymentalna i romantyczna, co dodatkowo potęgowało moje spojrzenie na film. Choroba, szczęście w nieszczęściu, miłość - to wszystko powoduje u mnie łzy wzruszenia, a takich wątków nie brakowało. Oczywiście jak na komedię ( romantyczną) przystało, nie brakowało śmiesznych scen, w których Maciek Stuhr i Tomasz Karolak są mistrzami. Wątek rychłej śmierci, przeplatał się z radością, miłość z rozstaniem, szczęście ze smutkiem,a wszystko razem pokazywało magię świąt.

Nie chciałabym tutaj zdradzać fabuły, bo pewnie nie wszyscy jeszcze obejrzeli ten film, więc muszę pisać ogólnikowo. Jak krótko podsumować produkcję? Romantyczny film z happy endem (nie dla wszystkich), bardzo ciepły, świąteczny, wzruszający i piękny. Od początku do końca królowały cudowne gwiazdkowe dekoracje, nieco landrynkowe, ale takie przecież powinny być święta, mają wprowadzać nadzieję i świetny nastrój. Do niektórych scen podeszłam nieco osobiście, chociażby do wątku ciężkiej choroby, gdzie trzeba wybrać, czy spędzić resztę dni, które pozostały na tym co nas cieszy i uszczęśliwia, czy spróbować poddać się kosztownej operacji, która i tak daje nikłe szanse na powrót do zdrowia. Nie wiem co ja bym w takiej sytuacji zrobiła. Drugi wątek, który wzruszył mnie do łez, to miłość starszego brata do młodszego. Nastolatek na wózku inwalidzkim łyka tabletki, chce umrzeć, żeby jego młodszemu braciszkowi było lepiej, żeby rodziców było stać na kupno psa, żeby im ulżyć... Tak, ta scena wzruszyła mnie najbardziej... 

Teraz trochę o romantyzmie :) Takie sceny lubię :). Miłość od pierwszego wejrzenia, oświadczyny, takie z romantycznymi słowami i pierścionkiem, i... rozbity wazon, od którego się zaczęło :) Zapytałam męża w trakcie seansu czy te sceny nie dają mu do myślenia, to wiecie co mi odpowiedział? "Coś Ty, za głupi jestem;)" . No, takiej odpowiedzi się nie spodziewałam;).
Warto też wspomnieć, że oprócz świetnych polskich aktorów (dorosłych), świetnie zagrały tu dzieci, chyba nawet lepiej od starszych :).
Należę do osób, które preferują polskie filmy i polską muzykę (wyjątkami są tu "Zmierzch" i "50 twarzy Greya"), bo mimo, że nie jest to kino z wielkim nakładem finansowym, to z roku na rok , nasze produkcje są co raz lepsze. Tym razem również się nie zawiodłam, i pewnie obejrzę "Listy do M" jeszcze nie raz.

23 komentarze :

  1. Chcę bardzo zobaczyć ten film, bo jedynkę uważam za jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie to film dla Ciebie. Według mnie jest lepszy niż jedynka.

      Usuń
  2. Wczoraj byłam... Połowa filmu była dla mnie nudna... po za tym nic śmiesznego tam nie było prócz Kaloraka, film był wręcz smutny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm,mamy inny gust :) Tak,jak pisałam były smutne wątki,ale radosne też. Ta część nieco różni się od pierwszej,jest bardziej życiowa.

      Usuń
    2. Może i tak... chociaż ja nie nazwałabym tego komedią tylko dramatem :P Tu kobieta umierająca, tam chłopak na wózku, który chce się zabić, tam fajtłapa który nie umie się oświadczyć (no to akurat było śmieszne), a tu znowu kobieta która przeżywa swoją żeglugową miłość i tylko Karolak głupiał :D Trochę za dużo tego jak dla mnie :P

      Usuń
  3. A ja raczej nie pójdę bo nie mam komu podrzucić mojego dziecka :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Widziałam pierwszą część i bardzo mi się spodobała. Teraz wybieram się na drugą i już nie mogę się doczekać.Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego zachęciła :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja próbuję się wybrać z moim narzeczony, ale zawsze jak przyjeżdża to jest wiele innych spraw do załatwienia :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam zamiar się na niego wybrać :) Słyszałam wiele opinii, lepszych gorszych. Ale jak taki przedświąteczny przyjemniaczek to chętnie zobaczę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinii jest wiele,zależy czego się oczekuje po tym filmie.

      Usuń
  7. U nas nie było miejsc w promieniu 100km. Fajnie, że Ci się podobało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prze zcały miesiąc nie ma miejsc?U nas grają go równy miesiąc.

      Usuń
  8. Ja jestem zbyt emocjonalna na komedie romantyczne.. Zwłaszcza, że romantyzmu w moim życiu brak ;) Pewnie w końcu się skusze na obejrzenie w domu z winem w ręce ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierwszą część również oglądałam - na drugą planuję się wybrać :)

    P.S Ja również jestem typem romantyczki - marzą mi się wyjątkowe oświadczyny i ślub jak z bajki.
    Mam nadzieję,że kiedyś będzie mi dane przeżyć coś tak wspaniałego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi nie dane było przeżyć romantycznych uniesień związanych z oświadczynami i ślubem,ale w życiu,później było parę takich chwil ;) A Tobie życzę tylko i wyłącznie tego co romantyczne :)

      Usuń
  10. Mi ta część "Listów" się nie podobała :) pierwsza była o wiele lepsza, bardziej świąteczna a tutaj... więcej smutku niż świątecznej radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,pierwsza część była bardziej"lekka",ale ja patrzę na drugą bardziej z perspektywy własnych doświadczeń.

      Usuń
  11. Byłam o tej samej godzinie!
    Również nie raz łezka mi się zakręciła
    w oku na tym filmie ale też uśmiałam
    się na nim w pewnych momentach.

    OdpowiedzUsuń
  12. a mnie trochę ten film rozczarował...cieszę się, że film się podobał.i rocznica udana.

    OdpowiedzUsuń

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka