Jakiś czas temu miałam przyjemność wygrać zapowiedź "Anatomii uległości", czyli najnowszej książki naszej polskiej autorki AUGUSTY DOCHER. Zawierała ona trochę więcej niż 50 stron, ale już to wystarczyło, żebym z niecierpliwością wyczekiwała na premierę pełnej wersji powieści. Tak całkiem szczerze, to ta ciekawość raczej wiązała się z tym, że zapowiedź nieco"zalatywała" mi kolejną kopią Greya i bardzo chciałam się przekonać, czy w rzeczywistości tak jest.
Końcem stycznia moje oczekiwania zostały nagrodzone i mogłam zakupić świeżutką powieść. Tak, właśnie zakupić, nie ściągnąć z netu w formie pdf. Taką już mam naturę, że staram się wspierać polskich artystów, i tym razem nie poszłam na taniochę i łatwiznę.
Co sądzę o powieści?
Jak się pewnie domyślacie, powieść jest erotykiem, bo taką właśnie literaturę ostatnio preferuję. Czy ten właśnie erotyk spełnił moje oczekiwania? Czy było warto go kupować? O tym dowiecie się w dalszej części postu.
Tradycyjnie historia dotyczy kobiety i mężczyzny. On przystojny, bogaty, zaborczy i tajemniczy. Ona - urocza blondynka, która również do biednych nie należy. Historia rozpoczyna się od ich pierwszego spotkania, dość zabawnego spotkania... Spotykają się więc, oczywiście odczuwają do siebie niesamowity pociąg seksualny, którego żadna siła nie jest w stanie powstrzymać. Z czasem pojawi się i miłość ( a nawet dziecko), ale zanim to nastąpi, bohaterowie muszą przejść przez szereg komplikacji i nieprzewidzianych okoliczności. Jednak w moim odczuciu wątek miłosny jest tylko tłem do fabuły. Głównym tematem jest tutaj poznawanie siebie i nie chodzi mi o wzajemne poznawanie (chociaż to też), ale o poznawane samego siebie, zwłaszcza swoich preferencji seksualnych. Mel (główna bohaterka) nie ma dobrych wspomnień związanych ze sferą intymną. Jej pierwszy "chłopak" był impotentem, a za swoje łóżkowe niepowodzenia obwiniał partnerki. Dlatego Mel nienawidzi pewnych części swojego ciała, tych, z których powyższy impotent się naśmiewał. Bohaterka później, w swoim życiu ma wielu partnerów (wszystkich młodszych), ale nie ma... orgazmu, to znaczy ma, ale tylko przy oglądaniu filmu pornograficznego i z pomocą wibratora. Wszystko się zmienia, kiedy poznaje Adama. To Adam, jest tym, który potrafi z cierpliwością uczyć ją seksu na nowo.
Oboje przy okazji zaczynają rozumieć, że mają nieco inne upodobania od par, kochających się po bożemu. Obaj kochają ból, on uwielbia go zadawać, a ona lubi go czuć. Tak, w tej książce znajdziemy BDSM (sadomasochizm) i mimo, że jest go tu sporo, to i tak kropla w morzu prawdziwego sadomasochizmu. W Greyu również ta tematyka się przewijała, ale tam, Ana nie preferowała bólu, a Christian z czasem również zorientował się, że to nie jest jego ulubiony sposób na przyjemność. W "Anatomii uległości" jest odwrotnie - Mel i Adam starają się nie iść utartymi ścieżkami. Wprowadzają w życie swoje pragnienia i mają z tego przyjemność. Są spełnieni..
Autorka pisze...
"Mam nadzieję, że tą historią pokazałam, do czego może prowadzić życie w niezgodzie z samą sobą (skupiam się głównie na nas, kobietach), jak bardzo marnujemy swój czas, idąc utartymi koleinami, zamiast zdobyć się na odwagę i przeskoczyć na inną ścieżkę, którą od zawsze pragniemy podążać (choć czasem o tym nie wiemy). Może choć kilka z Was po lekturze Anatomii zdobędzie się na powiedzenie partnerowi, jakie ma pragnienia, co lubi, a czego nie. Jakie są Wasze marzenia, fantazje, potrzeby...Nie bójmy się tego mówić, bo czas ucieka, a niespełniona kobieta to nieszczęśliwa kobieta..."
I to właśnie ponad rok temu, po lekturze "50 twarzy Greya" uświadomiłam sobie ja. Uświadomiłam sobie, że powinnam przeskoczyć na nieco inną ścieżkę... tylko zwyczajnie o tym nie widziałam i zwyczajnie nie miałam odwagi... I może ta powieść będzie dla Was tym, czym dla mnie stał się "Grey".
Mogę tu teraz z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że"Anatomia uległości" nie jest kolejną kopią Greya... jest całkiem inną historią... również pełną inspiracji i namiętności, ale nikt po przeczytaniu Anatomii nie powie"...ale to już było...".
Bo jak ktos mądry kiedys powiedział "wszystko jest dla ludzi". Z odpowiednią osobą mozna wszystkiego spróbować i poznac swoje granice. Życie to ciagla nauka, nie tylko na co dzien ale tez nocą.
OdpowiedzUsuńZgadzam się :) Po za tym każdy lubi co innego i przy eksperymentach może wyjść co nas kręci ;)
UsuńNo to nie ma bata, muszę i ja przeczytać ps. wspaniale recenzujesz książki to sztuka powiedzieć aż tyle o treści ale tak aby czytelnik zapragną przeczytać całość!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) to bardzo miłe słowa :) aż chce się pisać dalej.
UsuńZaciekawiłaś mnie. Muszę się za nią rozejrzeć :-)
OdpowiedzUsuńJest świetna.
UsuńCiekawie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńJest ciekawie ;)
UsuńZgadzam się z Moniką :) Po Twojej recenzji aż chce się sięgnąć po książkę, aby przeczytać całość :)
OdpowiedzUsuńPiszę to co czuję :)
UsuńKupuję :) chyba będzie to moja książka o takiej tematyce ;)
OdpowiedzUsuńSpodoba Ci się na 100%.
UsuńMyślę, że nigdy nie polubiłabym przemocy w jakichkolwiek relacjach damsko-męskich. Książka ma jednak w sobie coś, co przyciąga i sprawia, że chce się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńBDSM to nie tylko przemoc, błędnie to postrzegasz. Myślę, że ta książka pokazuje poznawanie samego siebie na przykładzie BDSM, ale przecież to nie musi być tylko to. Trzeba odnaleźć w sobie to, co sprawi, ze czujemy się spełnieni.
UsuńCiekawa.. ja chyba nigdy nie czytałam książki o takiej tematyce. Ale może i na mnie czas ;)
OdpowiedzUsuńTo książka o miłości i o zwykłych ludziach, którzy mają nieco inne upodobania.
UsuńSama okładka już mówi, że książka nie będzie nudna :) Wiesz z tym spełnieniem to te słowa nie tylko w sferze sexu się sprawdzają :)
OdpowiedzUsuńTak, nie tylko w sferze seksu :) ale to już temat na inny post :)
Usuńswietnie napisalas nie mowie ze siegne po ksiazke(nie moje klimaty) ale jak to napisalas zaczelam myslec co by tu zmienic wiecznie to samo rutyna i jeszcze raz rutyna ogolnie w zyciu (nie koniecznie w lóżku)Trzeba cos zrobic dla siebie i nie patrzec na innych
OdpowiedzUsuńTak,trzeba wprowadzać w życie swoje pragnienia.
Usuńoch zdecydowanie mogłabyś dogadać się z moją mamą. powiem Ci że gdyby nie to że w domu czeka na mnie karton książek do przeczytania pewnie ukradłabym jej parę książek z półki przed wyjazdem ;)
OdpowiedzUsuńMoże podmienili nas w szpitalu? Chociaż to jednak nie możliwe,b o wiekowo się różnimy.
UsuńDziękuję Joanno za wspaniałą recenzję :)
OdpowiedzUsuńTo ja dziękuję za możliwość przeczytania tak świetnej książki.
UsuńMówisz, że jest dobra??? Zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobra.
UsuńGdy czytałam 50 twarzy Grey'a,miałam mieszane uczucia. Podobał mi się bardzo wątek miłości . Gdy sam Gray przechodził przemianę związaną z jego uczuciami i charakterem. Strasznie lubię 'dowody' na to, że gdy człowiek się zakocha to zmienia się nie do poznania. A właściwie nie zmienia- ODKRYWA SIEBIE.A sama bohaterka pomimo strachu i lęku uległa Christianowi właśnie z miłości. Moim zdaniem ten wątek był najlepszy. Co do książki z wpisu- nie czytałam, ale zapowiada się fajnie :))
OdpowiedzUsuńhttp://zwariowanamamaa.blogspot.com/
Grey :) mój ulubiony :) Chyba dlatego się okazał fenomenem, bo mówi o tym, że miłość zwycięża wszystko.
Usuńciekawy tytuł i ładna okładka
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zaciekawiłaś.... chyba kupię i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie czytałam. =/
OdpowiedzUsuńA ja Greya nie czytałam jeszcze :O
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że Greya nie czytałam jeszcze i od niego chciałabym zacząć, a potem myślę, że kupię tę książkę :) Mimo, że nigdy nie czytałam książek o takiej tematyce :)
OdpowiedzUsuń