Dzisiaj opowiem Wam o wielkiej akcji poszukiwawczej i ratowniczej, jaka została przeprowadzona u mnie w domu. O stresie, goniącym czasie i rannym uciekinierze. I jeszcze o losie matki i żony... Jesteście gotowi? Zaczynamy.
To był zwyczajny szary dzień... tak to chyba śpiewała Krystyna Giżowska... Swoją drogą to piękna piosenka. Kiedyś mi się nie podobała, ale mama i tata często przy niej tańczyli kiedy byłam dzieckiem, a teraz... teraz ja tańczę i nucę tą piosenkę. Znacie ją?
Ale do rzeczy. W rytm tej piosenki poczułam wenę kuchenną, więc zrobiłam ciasto z przepisu Zwykłej matki wzloty i upadki, potem zapiekankę, posprzątałam itd. itp, nagle słyszę krzyk..."Mamo chomik zwiał!". Boję się tego cholerstwa jak ognia, mimo, że sama go córce kupiłam. Do tego dochodzi fakt, że chomik jest nieoswojony i gryzie. No i oczywiście fakt, że nie wiadomo gdzie skubany się schował. Ostatnim razem jak uciekł, to zszedł po schodach na parter, z tym, że zanim się zorientowaliśmy, że go nie ma, to się odnalazł. Było to tak, że nagle usłyszałam wołanie mojego taty "ku..a, patrz jaka wielka mysz", a to nie mysz tylko chomiś. Tym razem jednak wiedziałam, że go nie ma i dobijała mnie myśl, że jak go nie znajdziemy, to mogę obudzić się w nocy z chomikiem na głowie, co zdecydowanie mi nie odpowiadało. Szukaliśmy prawie całe popołudnie i nic. Jakaś myśl mi przemknęła, że może znów zszedł na dół i będzie w spiżarce, ale uznaliśmy, że to mało prawdopodobne żeby drugi raz pokonał dwadzieścia schodów i szukaliśmy dalej na piętrze. I... kolejny raz słyszymy mojego tatę - "tu jest, chodźcie", i był, zgadnijcie gdzie? W spiżarce. Tym razem chyba jednak za wcześnie skręcił na schodach i trochę się potłukł. Troszkę ma uderzone w pyszczek i zwichniętą łapkę. Strasznie mi go żal :(. Mimo, że nie darzę go sympatią, to mu współczuję. Należę do osób, które nie potrafią patrzeć na zimno na cierpienie ludzi i zwierząt. Liczę na to, że szybko się z tego wyliże, a zamiast klatki będzie miał akwarium. Swoją drogą nie mam pojęcia jak on tą klatkę otwiera, bo to niemożliwe. Chociaż... wszystko jest możliwe.
Teraz trochę o innych sprawach. Nie chcę zapeszać, ale sprawa z mężem chyba zaczyna się klarować. Dostałam kwiaty własnoręcznie przez niego zerwane z krzaczka bzu, który sobie posadziłam, buziaka i uśmiech od ucha do ucha. Wszystko zaczyna wracać do normy. Cieszy mnie to niezmiernie, bo źle jest ciągle się mijać. I pomyślałby kto, że zwykłe szukanie zwiarzaka potrafi przełamać lody :). Miałam nie spać przez ganiającego po domu chomika, a nie spałam przez męża ;).
Za to stresuję się niesamowicie inną rzeczą. Moja siedemnastoletnia córka koniecznie chce się wybrać na dyskotekę, taką prawdziwą i to 20 km. od domu. Będąc w jej wieku zawsze powtarzałam, że będę mamą pozwalającą na wszystko, a... życie mocno to zweryfikowało i nie jestem taką mamą. Boję się o nią, bo czasy niestety są inne niż wtedy, kiedy byłam nastolatką. Wtedy chłopcy opiekowali się dziewczynami, szanowali je ( oczywiście były wyjątki). Mogłam w środku nocy wracać stopem do domu i nic mi się nie stało. Teraz na każdym kroku trzeba uważać żeby dziecku coś się nie stało. Boję się o nią jak cholera. Jest jeszcze kwestia powrotu, którego nie ma. Jest o szóstej rano bus, a ja nie wyobrażam sobie żeby się gdzieś tłukła o szóstej rano. Nie pozostaje mi nic innego niż jechać po nią w środku nocy. W czasach mojej młodości miałam dyskotekę pod nosem, a drugą dwa kilometry od domu, a teraz najbliższa jest dopiero w Bielsku. Gdybym miała decydować o jej wyjeździe sama, to nie zgodziłabym się, ale mąż stwierdził, że w styczniu będzie miała 18 lat, że nie mogę jej trzymać pod kloszem, ale ja chcę ją tam trzymać, przynajmniej w kwestiach na które mam wpływ. Sprawa jest już jednak przesądzona, pozwolenie wydane pod kilkoma warunkami, czyli zero alkoholu (na tym punkcie mam fioła), o drugiej jestem po nią no i oceny muszą być poprawione. I takim oto sposobem matka zafundowała sobie nieprzespaną noc najpierw z nerwów, a potem z racji robienia za taksówkę. Ach...
Miałam jeszcze dziś napisać o grupie, którą założyłam sześć lat temu na pewnej platformie, a która dała kobietom ukojenie, ale pozostawię to już do czasu następnego postu. Za to jutro opowiem o pewnej książce, która potrafi zamknąć w sobie wspomnienia...
Czy Wy też tak się boicie o swoje dzieci?
Za to stresuję się niesamowicie inną rzeczą. Moja siedemnastoletnia córka koniecznie chce się wybrać na dyskotekę, taką prawdziwą i to 20 km. od domu. Będąc w jej wieku zawsze powtarzałam, że będę mamą pozwalającą na wszystko, a... życie mocno to zweryfikowało i nie jestem taką mamą. Boję się o nią, bo czasy niestety są inne niż wtedy, kiedy byłam nastolatką. Wtedy chłopcy opiekowali się dziewczynami, szanowali je ( oczywiście były wyjątki). Mogłam w środku nocy wracać stopem do domu i nic mi się nie stało. Teraz na każdym kroku trzeba uważać żeby dziecku coś się nie stało. Boję się o nią jak cholera. Jest jeszcze kwestia powrotu, którego nie ma. Jest o szóstej rano bus, a ja nie wyobrażam sobie żeby się gdzieś tłukła o szóstej rano. Nie pozostaje mi nic innego niż jechać po nią w środku nocy. W czasach mojej młodości miałam dyskotekę pod nosem, a drugą dwa kilometry od domu, a teraz najbliższa jest dopiero w Bielsku. Gdybym miała decydować o jej wyjeździe sama, to nie zgodziłabym się, ale mąż stwierdził, że w styczniu będzie miała 18 lat, że nie mogę jej trzymać pod kloszem, ale ja chcę ją tam trzymać, przynajmniej w kwestiach na które mam wpływ. Sprawa jest już jednak przesądzona, pozwolenie wydane pod kilkoma warunkami, czyli zero alkoholu (na tym punkcie mam fioła), o drugiej jestem po nią no i oceny muszą być poprawione. I takim oto sposobem matka zafundowała sobie nieprzespaną noc najpierw z nerwów, a potem z racji robienia za taksówkę. Ach...
Miałam jeszcze dziś napisać o grupie, którą założyłam sześć lat temu na pewnej platformie, a która dała kobietom ukojenie, ale pozostawię to już do czasu następnego postu. Za to jutro opowiem o pewnej książce, która potrafi zamknąć w sobie wspomnienia...
Czy Wy też tak się boicie o swoje dzieci?
Haha wariant z tego chomika :D Dobrze, że Pan Tata nie zaatakował go jakąś miotłą czy łopatą :P
OdpowiedzUsuńAh dyskoteki... kiedy to było... no właśnie kiedy? Nas nigdy na takie imprezy nie ciągnęło więc nigdy na żadnej nie byłyśmy (nie licząc domówek) ;) Nasi rodzice jak widać mieli z nami niebo xD
Tat już chyba przywykł do bliskich spotkań z chomikiem, no i tym razem go ostrzegliśmy wcześniej ;).
UsuńBoję się, choć są jeszcze małe. Mój mąż teraz mówi, że wystrzela wszystkich facetów, którzy się zbliżą do córki (ma niecałe 4 latka).
OdpowiedzUsuńNie wystrzela, bo na nastolatki to tatuś nie pomoże :)
UsuńOj kochana, cieszę się, że ciacho wyszło :) dziś robiłam dwa rodzaje ciasteczek owsianych!!!
OdpowiedzUsuńPiosenki nie znam!!
Chomiś biedny, ja od razu bym szukała z kolei we wszelkich kątach gdzie się kołtunia kable-nasza świnka morska zawsze czmychała albo właśnie w takie miejsca albo...za lodówkę :)
Co do męża - gratuluję, oby ocieplenie sie utrzymało :) Swoją droga u nas co prawda się aż tak nie mijaliśmy, ale też było chwilowe oziębienie klimatu. Dziś wysłałam mu od rana mms ze słodkim chomiczkiem i tekstem "dla Ciebie życzonka miłego dzionka, całusek słodki jak poziomka". Niby nic, a wiesz ile miał radości, bo akurat wstał w podłym nastroju? Mam nadzieję, że wieczorem się odwdzięczy.... ;)
Co do zamartwiania się o dzieci....mąż juz od dawna planuje zakupić podręczny karabinek :) Masz rację, kiedyś dla chłopaka było honorne zaopiekować się dziewczyną, a teraz......Wcale Ci się nie dziwię, że się boisz!
No to się dzis rozpisałam, rozpędziłam się bo sama dwa teksty przygotowałam :)
Wyszło pyszne :). No widzisz, a nasz chomik to woli na dół zwiewać bo tam spokojniej jest. Myślę, że karabinek nie pomoże na wolę własną dziecka. Jak już będzie chciało się wyrwać to nie pomoże święty Boże ;)
UsuńKiedys rzeczywiście bylo inaczej, wracałam nie raz nad ranem z dyskoteki ale nie balam sie. A teraz boje sie po 20 z domu wyjsc bo wciaz cos zlego sie dzieje w mojej okolicy. Rozumiem wiec doskonale Twoje obawy. Co do chomisia to bardzo sie ciesze, ze sie znalazl mimo ze osobiscie nie lubie tych maluchów ;-)
OdpowiedzUsuńNo właśnie, a teraz strach wyjść na ulicę :(.
UsuńTo dobrze że się znalazł uciekinier. Co do dzieci to moje ma dopiero 6 lat, ale za jakieś 10 lat pewnie zrozumiem Twój stres, jak to mówią "małe dzieci mały kłopot, duże dzieci duży kłopot" :D.
OdpowiedzUsuńAni się obejrzysz a już będzie 16cie.
UsuńMój jeszcze na dyskoteki nie chodzi ale pewnie że boje się, chociaż czasem daje mu się sparzyć.
OdpowiedzUsuńA z rym chomikiem to niezłe jaja.
A córa no cóż...to już ten wiek by rozchylić trochę ten klosz a Ciebie czekają bezsenne noce.
A jak tak się lubię wyspać :)
UsuńMartwię się już, a co dopiero będzie za kilka lat :)
OdpowiedzUsuńOj będzie.
UsuńCo ja bym dała aby wróciły stare dobre czasy!!!
OdpowiedzUsuńMoje chłopaki jeszcze spokojne ale na dniach pewno i u mnie się zacznie ;)
Dużo zdrówka dla większej myszki :D
Mówią, że z chłopcami mniej problemów, a ja nie do końca tak sądzę, bo chłopiec znów może zostac pobity itp.
UsuńZ chomikiem niezła heca :) co do dyskotek, to aż strach pomyśleć ile nocy nieprzespanych przede mną za parę lat.... z drugiej strony, co ma się stać to się stanie nawet nie na dyskotece, więc trzeba dać chyba luz :)
OdpowiedzUsuńJa to mówię, że czym później tym lepiej.
UsuńOjeju wolę sobie nie wyobrażam co bym zrobiła gdybym spotkała w domu chomika biegającego sobie swobodnie :P
OdpowiedzUsuńAle fajnie, że między Wami już lepiej :) Ja się strasznie o dzieci martwię.. dopiero jak się zostaje rodzicem to zaczyna się rozumieć zachowanie swoich rodziców. Też mi się wydaje, że kiedyś było bezpieczniej.
OdpowiedzUsuńJak pomyślę, że już następna córka dorasta, a potem synek to obawiam się, że całkowicie osiwieję.
Usuńciekawa jestem tej grupy:)
OdpowiedzUsuńcałuje i ściskam mocno :*
Wszystko w swoim czasie :)
UsuńZapewne córcia dotrzyma warunków, aby mogła iść następny raz. A bać się będziemy obojętnie w jakim wieku będą. Dobrze, że uciekinier się znalazł :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że głównie dlatego dotrzyma warunków ;).
UsuńMoja siostra niedawno urodziła synka i śmiałyśmy się, że im większy jest tym więcej problemów i zmartwień, a co to będzie za kilkanaście lat... Moim zdaniem najważniejsze jest by rozmawiać i mieć do siebie zaufanie, wtedy obie strony wchodzą na swoje i są zadowolone :)
OdpowiedzUsuńOwszem rozmowa jest ważna, ale wież mi, że nastolatki nie są do niej przychylnie nastawione.
UsuńDobrze że uciekinier się znalazł, tak to już chyba jest z chomikami. Córka zapewne teraz będzie się starać wracać o ustalonej porze ale powiem Ci, że i tak czekać Cię będą nieprzespane noce
OdpowiedzUsuńmy to chyba za dużo gadamy przez telefon ostatnio, bo później czytam co piszesz i wiem co będzie dalej ;)
OdpowiedzUsuńPostaram się Cię zaskoczyć :)
Usuń