czwartek, 29 grudnia 2016

MINĘŁY DWA LATA...



Dwa lata temu, dokładnie w Sylwestra naszła mnie myśl, o tym, żeby zacząć pisać bloga. Nie miałam nawet pomysłu na to, o czym chcę pisać. Wiedziałam tylko, że chcę to zrobić...


W tamtego Sylwestra był to tylko mój kaprys, sposób na nudę i na uzewnętrznienie swoich uczuć. Dziecko ciągle spało, mąż mało mówił i takim oto sposobem Aśka stała się posiadaczką bloga. Pierwszy krok zrobiony, nadszedł czas na pytanie - o czym pisać? Wiem, to miało być najpierw... Coś tam od czasu do czasu publikowałam, z większym lub mniejszym sensem, aż z czasem zaczęłam pisać pamiętnik, który stał się codzienną lekturą dla takich samych kobiet jak ja, z takimi samymi problemami i uczuciami. Pamiętam jak na fp. na facebooku kilka minut przed 23 cią padały pytania - "czy już napisałam?". To były czasy. Byli tacy, którzy nie popierali tej mojej pisaniny, no bo przecież jak ja mogę być inna i pisać. Przyznam się, że były chwile, że chciałam zrezygnować, ale nie, nie zrobiłam tego, bo nikt nie będzie mi dyktował jak mam żyć.

Z czasem pojawiły się pierwsze współprace. Chwilami były one niezbyt opłacalne, ale nawet błyszczyk za 3 zł. pozwalał mi szlifować pisanie, więc zawsze były plusy i minusy. Jeszcze później mogłam już wybierać co chcę opisać, a co nie. Były momenty, kiedy publikowałam po trzy posty dziennie, żeby "wyrobić normę".  To nie była już jednak przyjemność, tylko mus, a tego nie lubię. Ograniczyłam więc mocno współprace na rzecz książek, a tych nigdy za wiele. Miałam więc dwa w jednym, pisanie i czytanie. Nieważne, że czytać musiałam po nocach, kiedy to dzieci poszły spać. Te właśnie współprace pozostały na stałe i mam nadzieję, że pozostaną. W tym samym czasie mój blog zaczął "istnieć", a statystyki pięły się w górę. Takie rzeczy cieszą blogera najbardziej. Mój blog objął nawet patronatem medialnym dwie książki. Poznałam też wielu autorów, innych blogerów i czytelników. Od samego chyba początku jest ze mną Sylwia z bloga Sylwia testuje i radzi, która miałam przyjemność poznać osobiście. Chyba śmiało mogę powiedzieć, że się zaprzyjaźniłyśmy. Byli też blogerzy, którzy byli żeby wypromować się u mnie, a kiedy to ja potrzebowałam pomocy, zniknęli jak kamfora. Bardzo zabolało mnie takie zniknięcie jednej osoby, która wydawała się być prawdziwą psiapsiółą... No cóż, jak to mówią - "prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie".

W chwili obecnej nadal skupiam się na książkach, zarówno dziecięcych, jak i dla dorosłych, od czasu do czasu pojawiają się też recenzje kosmetyków, bo przecież kobieta nie może się bez nich obyć. Zrobiłam też cykl postów o diecie antynowotworowej, a w związku z tym poproszono mnie o napisanie artykułów na ten temat na jeden z portali. Niestety jeszcze nie zdążyłam tego uczynić, ale ciągle mam to na uwadze. Zwyczajnie teraz piszę i opisuję to, co chcę, a nie to, co mi dają...

Bardzo żałuję jednak, że ostatnio nie mam tyle czasu na codzienne pisanie. Jak wiecie, mój mąż choruje na raka nerki, lekarze pozostawili go samemu sobie, a ja walczę o fundusze na jego leczenie metodami naturalnymi. Oprócz tego codziennie odpowiadam na kilkadziesiąt wiadomości od ludzi w takiej samej sytuacji jak my. Prowadzę też aukcje internetowe na rzecz mojego męża tutaj co zajmuje większą część mojej doby. Gdy tylko wygospodaruję dodatkową chwilę, wtedy szukam nowych możliwości leczenia raka, żeby zawsze być o krok przed nim. Kiedy jedna metoda zawiedzie, ja mam już następną... 

Dwa lata temu pisanie miało być kaprysem, jednak nic nie dzieje się bez przyczyny i ten chwilowy kaprys przerodził się w moją wiarygodność dzięki, której mogłam rozpocząć pierwsze aukcje, a Anioły pomagały bez pytań, bo znały mnie właśnie z pisania przez prawie dwa lata pamiętnika na blogu. Dlatego też mój mąż nadal może mieć nadzieję. I niech mi nikt nie mówi, że w życiu coś dzieje się przypadkowo :)



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka