niedziela, 16 grudnia 2018

OSIEMDZIESIĄTY SIÓDMY DZIEŃ BEZ CIEBIE...



Powiem Ci, że bałam się dzisiejszego dnia, zważywszy na to, co wczoraj działo się ze mną. Ostatnio nigdy nie wiem czy będę płakać, czy się śmiać, czy tęsknić czy żyć pełnią życia... Taki już chyba mój los i cena za piętnaście lat miłości, która chyba rzeczywiście niezbyt często się zdarza...




Bardzo często dostaję wiadomości prywatne od osób, które chcą podzielić się ze mną swoimi historiami. Coraz rzadziej są to opowieści o chorobach (za co dziękuję opatrzności), a coraz częściej rodzinne czy nawet miłosne. Właśnie z nich mogę wywnioskować, że spotkało nas coś szczególnego i prawdziwego. Potrafiliśmy kochać się mimo przeciwności i zwyciężać je...tylko rak nas pokonał... Potrafiliśmy być razem, mimo całkowicie odmiennych osobowości. Oboje byliśmy oryginalni, każdy na swój sposób i mimo że, czasem iskry leciały, to wiedzieliśmy, że nasza miłość jest wieczna i nawet śmierć tego nie zniszczy. Tak Irek, kocham Cię tak jak zawsze kochałam. Nie wiem jak Ty, bo kontakt z Tobą jest raczej zerowy (w sumie nic nowego, bo kiedy żyłeś było podobnie 😅) ale mocno wierzę, że i tam na górze potrafisz nadal być mój.

"Powiedz mi gdzie jest?
Gdzie jest jakikolwiek sens?
Jakikolwiek sens?

Dzisiaj nagle mój bunt powraca do mnie
Dzisiaj nagle wraca dawny gniew
To historii kurz wiruje podobnie
Jakbym miał wytrzymać każdy ból

Będę krzyczał przez nadziei błysk
Dobrych dni jest więcej niż parszywych dni
Będę krzyczał ile w płucach sił
Co poranić może nas do krwi"

Swoją drogą, bardzo często słyszę, że śniłeś się kobietom. Hmmm, a czemu nie mężczyznom? Ty gagatku. Jestem rzeczywiście ciekawa, czy kiedykolwiek przyśniłeś się mężczyźnie. Może tak, ale do tej pory żaden nie pisał mi o takim przypadku. Każdy z tych snów, które dziewczyny mi opowiadają jest inny, ale w każdym wyglądasz bardzo dobrze i zdrowo. Liczę na to, że to dobry znak i jest Ci tam dobrze, bo mi bez Ciebie jest źle. Wiesz co? Jeżeli jednak śmierć uchroniła Cię przed cierpieniem, to ja mogę tęsknić i płakać, bo ważne jest to, że Tobie już jest lepiej, a po za tym spotkamy się pewnie za jakiś czas i już zawsze będziemy oboje piękni i młodzi, pozbawieni bólu i problemów prawda? Każdego dnia dziękuję losowi, że Twojego cierpienia nie było wiele, może w sumie dwa tygodnie, a i wtedy Twój kontakt ze światem był nikły i nie wiedziałeś co się z Tobą dzieje. Nie wiem jak zdołałabym przeżyć Twój widok zwijającego się z bólu przez lata. Nie, nawet nie chcę o tym myśleć. Umarłeś w takiej chwili, by zapamiętać Cię jako przystojnego i silnego mężczyznę, bo nawet w dniu śmierci wyglądałeś pięknie. 

Mój dzisiejszy dzień nie był tak tragiczny jak wczorajszy. Może nie tryskałam radością, ale nie wpadałam też w paranoję i nie przesypiałam depresji, co ostatnio jest najlepszym lekarstwem na zły stan psychiczny. Nie myśl proszę, że codziennie wpadam w "doły", nie nie - tylko czasem tak mam. Najgorsze jest jednak to, że nigdy nie wiem kiedy to nastąpi. Momentami wystarczy jedno wspomnienie czy pięćdziesiąta piosenka w radio o świętach i katastrofa murowana, a innym razem "spływa to po mnie, jak po kaczce". Raz z górki, a raz pod górkę...

Popołudnie spędziłam na urodzinach u Moniki i Mateusza. Dzieci się pobawiły, my porozmawialiśmy, a ja objadłam jak mało kiedy i ani się obejrzałam, a już jest wieczór i kolejny dzień za mną. Iruś już umyty ogląda bajki, by gdzieś za godzinkę kłaść się spać, a ja zastanawiam się, co przyniesie mi jutro... oprócz nowych paznokci? 😏

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka