poniedziałek, 31 grudnia 2018

STO DRUGI DZIEŃ BEZ CIEBIE...SYLWESTER...


Co mogę napisać Ci w takim dniu jak dziś? Że jest mi źle, że smutno, że strasznie tęsknię? Pisałam to już tak wiele razy, że staje się to nudne prawda? Ale tak jest i takie właśnie są moje dni. Dziś sylwester - co on zmieni oprócz tego, że jutro w kalendarzu zobaczymy na czerwono "Nowy rok"?. Tęsknota w związku z tym wcale nie będzie mniejsza, a życia Tobie to też nie przywróci.  Jutro znów stanę i będę sama, bez Ciebie...



Nie będę robiła podsumowań ani postanowień bo i po co? Życie jest tak nieprzewidywalne, że co bym nie postanowiła, to i tak mi to spieprzy. Twoja choroba nauczyła mnie, że nie warto niczego planować z wyprzedzeniem, ale trzeba cieszyć się chwilą tu i teraz, oraz wyciskać z życia wszystko, co najlepsze. Planowania są dla analityków i tym podobnych. Ja, szary człowiek, który stał się ciut bardziej znany przez chorobę i śmierć męża, nie planuję... już nie!

Iruś wczoraj wymiotował, ale noc minęła spokojnie i od rana z godziny na godzinę czuł się coraz lepiej, do tego stopnia, że postanowiliśmy wybrać się na moment do znajomych na kawę. Myślałam, że uda nam się zostać nawet dłużej, ale synek znów gorzej się poczuł. Szybko pojechaliśmy do domu, a tam dopadły go dreszcze i ogólna słabość. Trwało to ponad godzinę i znów wrócił do formy. To chyba najlepszy przykład na to, jak można sobie planować, a rzeczywistość i tak układa się po swojemu. Pójdziemy zatem spać tradycyjnie koło 21 szej i obudzimy się na fajerwerki, albo i nie obudzimy. W sumie dla mnie to bez znaczenia, ale Iruś je uwielbia i koniecznie chce zobaczyć.

Sięgam pamięcią wstecz i tak sobie myślę, że już bardzo dawno nie miałam okazji wyjść z domu wieczorem ze znajomymi, bez dzieci. Wiesz - tak na spokojnie, bez obaw i kombinowania z kim je zostawić i chyba długo jeszcze takiej okazji mieć nie będę. Ostatnio kiedy wyszliśmy razem na całą noc, to chyba było w sylwestra w 2007 roku. Kawał czasu temu..., a potem już nie wychodziliśmy nigdzie po za wyjściem do kina dwa - trzy razy do roku, no i do lekarzy i szpitali... Brakowało mi takich odskoczni, ale kiedy decyduje się na dzieci, to decydujemy się także na pewne wyrzeczenia.

Patrzę sobie na zdjęcie tytułowe i nie mogę uwierzyć, że minął już rok, albo tylko rok, odkąd w sylwestra robiliśmy sobie owe zdjęcie. Kochany mój, tak wiele się wydarzyło, tak bardzo wiele.

Pójdę już Kochany do wanny, a potem spać. Jutro napiszę znów - pierwszy list do Ciebie w Nowym Roku. Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka