piątek, 18 stycznia 2019

STO DWUDZIESTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...

Nie napiszę dzisiaj zbyt wiele, bo drugi dzień remontu spowodował, że w całym domu jest pełno kurzu, który wszędzie się wciśnie nawet przez najlepsze zabezpieczenie. Takie już uroki remontów i przerabiania wody i prądu. Spędzam więc popołudnie na pozbywaniu się tego z każdego kąta. Na szczęście najgorszy etap już za nami, a przed nami weekend i chwila odpoczynku.




Muszę przyznać, że dzisiejszy dzień spędziłam dość intensywnie. Połowa zleciała mi na przyjemnościach czyli na robieniu nowych paznokci, na które pojechałyśmy w duecie, czyli Aśka&Monia, a druga połowa na wyżej wspomnianym sprzątaniu. Powiem Ci, że pylicy chyba dostanę, bo czuję nadal kurz nawet na zębach. Czuję go podwójnie - z piłowanych pazurów i z remontu. Rozpoczyna się weekend, a ja lubię mieć wszystko czyściutkie. Tym bardziej, że kolejny tydzień będę miała bardzo zagoniony i na sprzątanie raczej czasu nie będzie. Jestem mile zaskoczona, że dzieci nie narzekają na to wszystko. W sumie nie mają na co, bo są zajęte swoimi sprawami i wszystko dzieje się jakby obok nich.

Zaszyć się 
Gdzieś w jakąś noc 
Zagasić w sobie świat 
Cały świat 
I nie czuć więcej 
Bo skąd brać 
Na czucie kart 
Czy zdołam jeszcze raz

Jeszcze raz 

Życie

Aż wstyd się przyznać, ale zrobiłam dziś swoją pierwszą w życiu pizzę i chyba się udała, bo Iruś zjadł cały kawałek, a nie tak, jak zawsze tylko skrawki, a Sandra wepchnęła w siebie trzy kawałki. To chyba największa pochwała, kiedy dzieciom smakuje i nie marudzą, co niezbyt często się zdarza. Jakoś mi zawsze z ciastem drożdżowym było nie po drodze, aż do dziś. W sumie to sama nie wiem co mnie napadło na jakieś kulinarne eksperymenty.

Musze też wspomnieć, że nasza Ola dotarła wreszcie, po wielu perypetiach i nerwach, na studniówkę. Ile ona się nadenerwowała, o rany, aż ciężko to opisać. A to fryzura nie taka, potem coś z makijażem nie tak. Płacz, nerwy i zgrzytanie zębów. Moim zdaniem od początku wyglądała cudownie, tylko ma trochę zbyt mało wiary w siebie. Najważniejsze jednak, że są już z Patrykiem na imprezie i dobrze się bawią. Ufff! Przeżywam jej studniówkę chyba tak samo mocno, jak ona. Piękna dziewczyna nam wyrosła z Oli i piszę to całkowicie obiektywnie.

Teraz już Kochany pójdę spać, bo dosłownie padam ze zmęczenia. Jeszcze kilka dni spędzonych na "lataniu" na mopie po cztery razy dziennie przez cały dom i moje kilka kilogramów nadwyżki ulotni się jak kamfora. Widzisz, we wszystkim da się odnaleźć plusy ;).

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka