czwartek, 24 stycznia 2019

STO DWUDZIESTY SZÓSTY DZIEŃ BEZ CIEBIE... TYLE PYTAŃ BEZ ODPOWIEDZI...



Od śmierci Krzysztofa mam taki mętlik w głowie, że nie umiem się skupić dłużej na niczym. Ciągle przypominam sobie jak siedzieliśmy razem na balkonie w szpitalu w Bystrej. Ty, ja, Iza, Krzysiek i dzieci i było tak normalnie. Wszyscy byliśmy pełni nadziei, że to jeszcze się jakoś wszystko poukłada...




Nie poukładało się... wszystko się kompletnie posypało. Pamiętam też jak w lecie pojechaliśmy do Izy i Krzyśka do domu. Byłeś wtedy tak bardzo słaby, ale jechałeś, bo była to dla Ciebie odrobina normalności. Udawanej normalności. Patrzyłam wtedy na Ciebie i byłam tak bardzo dumna, że dla robisz to dla nas. Udawałeś, że nie jest aż tak źle jak było, bo nie chciałeś byśmy płakali - ja i dzieci. Kochany, wiedziałam i widziałam to wszystko i równie mocno udawałam, żeby nie odbierać Ci nadziei. Tak chyba robią ludzie, którzy bardzo się kochają prawda? Wzajemnie nie chcieliśmy sprawiać sobie bólu. I ten ostatni dzień, zmyliłeś mnie, udawałeś bardziej niż zwykle, że jest lepiej. Dopiero teraz, kiedy odsłuchuję naszą ostatnią rozmowę, słyszę to, czego wtedy nie słyszałam. Słyszę śmierć! I ciągle nie mogę sobie darować, że nie było mnie z Tobą podczas Twoich ostatnich chwil na tym świecie. Boże, jak bardzo chciałabym trzymać Cię wtedy za rękę. Ty tego nie chciałeś prawda? Dlatego ze wszystkich sił starałeś się mnie przekonać, że przenieśli Cię na pojedynczą sale po to, abyś mógł mieć lepsza opiekę? Nie wiem co o tym myśleć? 

Może nie chciałeś bym cierpiała, a może bałeś się, że nie pozwolę Ci odejść? Ja wiem, dla Ciebie najgorsze w chorobie były dni, kiedy musiałam we wszystkim Ci pomagać. Ty, takie silny i niezależny, potrzebowałeś opieki jak dziecko. To spowodowało, że chciałeś już umrzeć? Cholera, tyle pytań pozostanie bez odpowiedzi! 

A co działo się dzisiaj oprócz ciągłych "rozkmin"? Remontu mamy ciąg dalszy. Wzięłam się w dniu dzisiejszym w garść i pozbyłam się kolejny raz wszędobylskiego kurzu. Na szczęście z każdym dniem jest go coraz mniej, bo pierwsze płytki zostały już położone. Łazienka powoli zaczyna nabierać kształtu i jestem bardzo zadowolona. Powiem Ci, że mimo uciążliwego bałaganu, ciesze się, że ktoś kręci się po domu. Zawsze mam się do kogo odezwać, powspominać stare czasy, pożartować czy zwyczajnie porozmawiać o poważnych rzeczach. Będzie mi tego brakowało, kiedy remont dobiegnie końca, ale... szykuje się jeszcze jedna drobna praca, jednak to za kilka tygodni. Iruś również cieszy się chyba, że coś się dzieje, bo codziennie pyta czy remont jeszcze jest. Fachowcy mówią na niego "dyrektorze" co dodatkowo powoduje u niego entuzjastyczne podejście do nich ;). 

Zaczęłam też czytać książkę do recenzji, czego nie robiłam od kilku miesięcy. Książka sama w sobie interesująca, ale tak przewidywalna, że już na czwartej stronie wiedziałam co będzie dalej. Tak to już jest, kiedy czyta się w powieści w setkach, a w świecie literatury nie jest łatwo autorom napisać czegoś, czego jeszcze nie było. Czekam zatem na kolejne tytuły, które być może będą bardziej nowatorskie. 

Jutro pogrzeb Krzyśka. Ciągle biję się z myślami, czy będę w stanie to udźwignąć. Już jego śmierć spowodowała, że wszystkie wspomnienia wróciły do mnie jak bumerang, a dopiero co udało mi się dojść trochę do siebie. Nie wiem, po prostu nie wiem.

I to tyle Kochany na dziś. Teraz powoli szykujemy się z Irusiem do wieczornych rytuałów i kiedy zaśnie, ja również pójdę wcześniej spać, a to dlatego, że dziś remont trwał już od szóstej rano, a to wiązało się z wcześniejszym opuszczeniem łóżka.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka