sobota, 9 lutego 2019

DWA TYGODNIE MINĘŁY OD OSTATNIEGO LISTU DO CIEBIE...


Dwa tygodnie temu napisałam do Ciebie ostatni list...Miał być ostatni, a jednak dziś poczułam, że znów muszę nakreślić kilka słów. Z całą pewnością nie będą to już regularne listy, ale od czasu do czasu "się przypomnę"...


Kochany mój, jak widzisz radzę sobie coraz lepiej z tęsknotą, która jest, ale pozwala normalnie funkcjonować. Nie rozpamiętuję już na siłę tego, co było i chyba przestaję być powoli monotematyczna i nie "nawijam" cały czas o Tobie. "Nawijam" ale nie non stop. Jednak dzieci, a zwłaszcza Iruś i Sandra ciągle wspominają. Iruś nawet dziś narysował sam od siebie Twoja osobę, a wiesz, jak trudno zmusić go do rysowania, a później kazał mi napisać "kocham Cie tato" i zostawić ten list w widocznym miejscu, abyś na pewno go zobaczył. Mówił też, że bardzo chciałby go do Ciebie wysłać. Bardzo brakuje mu taty. Widzę to, kiedy garnie się do chłopaka Oli, albo na sali zabaw szuka towarzystwa dzieci, które są tam z tatusiami... W takich chwilach nie jest mi łatwo...a jeśli ja tak to czuję, to pomyśl, jak bardzo odczuwa to małe dziecko.

Wczoraj wróciłam z dziećmi z Zakopanego. Pamiętasz? Bardzo bałam się tego wyjazdu i wspomnień związanych z pobytem tam z Tobą. Pierwszy dzień rzeczywiście był dla mnie trudny. Wszystko było znajome, a jednak bardzo, bardzo obce. Na szczęście przez trzy dni byliśmy tam sporą paczką, w której przeważały dzieciaki (chłopacy), a oni potrafili narobić tyle szumu, że nawet moje smutki zagłuszali. Do tego dochodziło ciągłe gadanie Oli i rozgardiasz był na całego ;). Powiem Ci, że lubię taki gwar. Lubię kiedy dzieci się przekomarzają, ciągle coś kombinują, a nawet kłócą. Niepotrzebna mi grobowa cisza, która długo towarzyszyła mojemu życiu. Dzieciaki moje i Moniki wnoszą tyle radości i życia w codzienność, że sama czuje się przy nich młodsza. I tak było w Zakopanem. Jednak reszta paczki była tylko przez weekend, a potem zostałam z dziećmi (naszymi) sama. No, był jeszcze Krzysiu z żoną i dziećmi, ale widzieliśmy się raptem dwa razy, bo mieszkaliśmy w zupełnie innych miejscach.

Musze przyznać, że pobyt był wyjątkowo udany i... kupiłam sobie wreszcie ten kożuszek, na który polowałam w ubiegłym roku, ale tak mi wisiałeś nad głową, że w efekcie końcowym go nie kupiłam ;). Czekałam rok i od razu po niego pobiegłam ;). Mieliśmy apartament dosłownie dziesięć kroków od Krupówek, które uwielbiam. W dzień wszędzie mieliśmy blisko, a kiedy robiło się ciemno, mogłam z balkonu słuchać nocnego życia. Spędzaliśmy czas zupełnie inaczej niż rok temu. Nie biegaliśmy na górkę codziennie, bo Iruś się po prostu bał, ale za to kilka dni z rzędu odwiedzaliśmy salę zabaw Janosik, gdzie synek biegał i bawił się po kilka godzin, a ja spokojnie piłam kawę latte i jadłam pyszne ciastko. Nawet Sandra dała się czasem namówić. Byliśmy też na lodowisku, w Myszogrodzie, muzeum figur woskowych oraz odwiedziliśmy śnieżny labirynt i śnieżny pałac mieszczący się zaraz obok skoczni narciarskiej. Sandra miała tam okazje przejechać się też kolejką krzesełkową. Wiemy też w której restauracji podają najlepszy rosół z dużą ilością makaronu, bo właśnie rosół na zmianę z pomidorową zamawiał młody. Zaraz obok nas była piękna restauracja, gdzie sprzedawali pysznego grzańca i miód na gorąco, ale rosół był tam wybrakowany, a makronu to musiała szukać przez lupę... No i wylałam tam na siebie zupę czosnkową... Wyobraź sobie, że moja bluza nawet po dwukrotnym praniu nadal ma zapach czosnku.

Byłabym zapomniała - zwiedziliśmy też mini centrum nauki, a następnie mieliśmy obejrzeć w ogromnym namiocie w kształcie igloo pokaz laserowy, niestety dla Irusia to też nie była ciekawa atrakcja, bo i tutaj panicznie zaczął się bać, gdy włączono głośno muzykę. Nie trzymałam go na siłę i od razy wyszliśmy. Nie popełniłam też błędu z ubiegłego roku i tym razem zmieszałam mu na podróż lek przeciwwymiotny z kubusiem. Nie wyczuł go... ufff, bo tłumaczenie mu, żeby połknął tabletkę mogłoby mocno nadwyrężyć moją cierpliwość. W każdym razie w obie strony obyło się bez mdłości. Ominęłam też Babia Górę, przez którą wtedy poprowadził mnie GPS, a która do dziś śni mi się po nocach, a zwłaszcza oblodzone drogi. Nie pobłądziliśmy dzięki Monice, która wytłumaczyła mi co i jak ustawić, aby jechać przez Słowację.

Spotkała mnie również niesamowita niespodzianka. Idę sobie z dziećmi Krupówkami, nagle słyszę "Asia?" - odwracam się i okazuje się, że dziewczyna z grupy mnie rozpoznała :). Kiedyś pisałyśmy ze sobą i popatrz, jak w najmniej oczekiwanym momencie udało nam się przypadkowo spotkać. Spotkałam się też z jeszcze jedną znajoma z grupy, ale tutaj umówiłyśmy się w konkretnym miejscu. Tyle fajnych ludzi w jednym miejscu było :). Tydzień zleciał nam bardzo szybko, a wyjeżdżać się nie chciało i gdybym wiedziała co zastanę w domu, to z całą pewnością przedłużyłabym pobyt. Pamiętasz remont łazienki? Miał się skończyć po dwóch tygodniach... nawet trzy bym zrozumiała... ale kurde, rozpoczął się czwarty tydzień...

Kochany, weszłam do domu, wszędzie biało od kurzu, zimno, bo drzwi balkonowe otwarte na oścież i cholera nadal łazienka nieczynna... Znasz mnie i zapewne wyobrażasz sobie moją wściekłość prawda? To był ten rodzaj złości, kiedy lepiej schodzić mi z drogi... Dziś już przynajmniej jest toaleta i wanna. Nie dość, że od rana miałam gorączkę i ból gardła, to cały dzień, dosłownie cały, zajęło mi sprzątanie a włosy miałam sztywne od kurzu, jakbym spryskała je lakierem. Oby efekt końcowy remontu był wart tego wszystkiego...oby...

Po za tym Kochanie wreszcie żyję swoim życiem sama, nie internetowo. Staję się powolutku anonimowa, co pozwala mi oddychać pełną piersią. Dopiero teraz widzę pod jaka żyłam presją podczas Twojej choroby. Presją czasu, pieniędzy, ludzi i śmierci. Nie o takiej "medialności" marzyłam, ale warto było z wielu powodów, o których już kilka razy pisałam. Irek, cudownie jest po prostu być, tu i teraz, nie patrząc w przeszłość i nie myśląc o przyszłości. I tak bardzo mi żal, żę nie mogliśmy razem przeżyć tak życia.

Bardzo Cię kocham...




Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka