piątek, 1 marca 2019

"NIGDY CIĘ NIE OPUSZCZĘ" - J. L. BUTLER...


"Mój klient. Mój kochanek. Mój mąż. Moja obsesja"... Macie ciarki czytając te słowa? Ja mam i dlatego zdecydowałam się na książkę "Nigdy cię nie opuszczę". Thriller to kompletnie nie moje klimaty, bo adrenaliny już samo życie dostarcza mi pod dostatkiem, ale... ten... po prostu musiałam.


Francine to sympatyczna prawniczka, która w swym zawodowym życiu odnosi sporo sukcesów. Teraz czeka ją najważniejsza walka, która pozwoli jej uzyskać miano królewskiego adwokata, najpierw jednak musi wygrać pewna sprawę, a właściwie przeprowadzić rozwód przystojnego i tajemniczego Martina, z którym już od pierwszego spotkania czuje niezwykłe przyciąganie. Romans z klientem, i to tak ważnym. Czujecie kłopoty prawda? A to tylko kropla w otchłani prawdziwych zrządzeń losu i tajemnic.

Martin to niezwykle czarujący i przystojny makler, niestety żonaty... jeszcze żonaty, bo właśnie wyżej wspomniana Francine zostaje jego adwokatką, która przeprowadzi jego rozwód. Nie wszystko pójdzie jednak jak z płatka, bo żona Martina znika w niewyjaśnionych okolicznościach, a on sam staje się głównym podejrzanym. Powoli nawet Francine staje się wobec niego podejrzliwa, ta Francine, która zaczyna być mu coraz bliższa.

Mogłabym się przyczepić do kilku rzeczy w powieści i zrobię to. Przede wszystkim niesamowicie drażniła mnie główna bohaterka, a to za sprawą jej naiwności i decyzji, które w danym momencie nie do końca były przemyślane. Mówi się, że jest bardzo zdolną prawniczką, ba, ma zostać prawnikiem królewskim, a zachowuje się jak nastolatka, która nie wie czego chce i kiedy chce. Nie tak ją sobie wyobrażałam. Z drugiej strony może jej zachowanie to wynik choroby psychicznej, na którą stosuje pigułki? Kto wie!

Drugą rzeczą, na której się zawiodłam jest mocno zarysowany wątek romansu, który dominuje nad wątkami, które można uznać za część thrillera. Przez to lektura staje się dość typowa i nie wnosi niczego świeżego w swój gatunek. Mimo tego, pochłaniałam losy bohaterów z wypiekami na twarzy, sama nie wiem dlaczego. Być może to zasługa owej tajemnicy w tle, która kazała mi wytężać umysł i dedukować o tym, kto stoi za zniknięciem żony maklera. No dobra - klika razy byłam zaskoczona przebiegiem zdarzeń, ale wielkiego "wow" nie znalazłam. 

Styl literacki autorki nie jest przesadny i świetnie ujmuje w słowa każde uczucie czy opis. Dialogi z opisami są zrównoważone (nie cierpię przydługich opisów), a bohaterowie otrzymali mocno zarysowane i dość oryginalne charaktery. Tylko adrenaliny mimo wszystko mogłoby być więcej, a wierzcie mi, książka ma potencjał i z tej historii mogło wyjść coś o wiele lepszego.

Polecam na długie, spokojne wieczory czytelnikom mało wymagającym.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka