Wybacz mi Jakubie, że skradłam swojemu dziecku Twoją książkę... biję się w piersi :). A tak na poważnie. "Kalesony Sokratesa" wybrałam sobie do recenzji z listy od wydawnictwa, nie wiedząc do końca o czym ona jest. Zaintrygował mnie tytuł... i tak zaczęła się moja miłosna przygoda z prawie szesnastoletnim młodzieńcem.
Mam w domu dwie nastolatki i od jakiegoś czasu odnoszę wrażenie, że są jakby z kosmosu. Mówimy całkiem innymi językami. Trochę jeszcze pamiętam jak to jest w tym wieku, jednak jak widać tylko trochę, a może to czasy się zmieniły i razem z czasami młodzież? Całkiem przypadkiem wpadła w moje ręce książka "Kalesony Sokratesa", która może nie pozwoliła mi zrozumieć młodych, ale na pewno dała mi jako takie wyobrażenie o tym, co im w głowach siedzi, a przynajmniej tej męskiej części.
Głównym bohaterem owej książki jest Maciek, prawie mężczyzna, bo i lat ma prawie szesnaście, ale jak sam twierdzi:
"...podobno prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy"
Maciek jest początkującym blogerem, który właśnie przeprowadził się wraz z mamą do innej miejscowości. Jest pełen obaw i kompleksów. Boi się nowej szkoły i nowych znajomości. Swoje niepokoje, radości i myśli przelewa na blog (skąd ja to znam). Jak sam pisze, cieszy się z każdego wyświetlenia, niestety na początku ma ich tylko siedem, z czego pięć to jego własne. Powieść jest takim przeniesieniem bloga na papier. Każdy rozdział, to jeden post.
Już od pierwszych stron widać, że młody jest inteligentny, ma duże poczucie humoru i spory dystans do siebie. Pisze lekko, prosto i sensownie. Stosuje mowę potoczną nastolatków, jak się domyślam mocno ocenzurowaną, aczkolwiek nie do końca :). Słownictwo jest też mocno okrojone. Maciek opowiada nam o szkole, dziewczynach, pierwszych miłościach i wyborach, czyli o swoim codziennym życiu. Te rozdziały (posty) są napisane w pierwszej osobie, ale w międzyczasie pojawiają się też rozdziały o Patryku, jednym z kolegów Maćka, z którym zwiążą go dwie sprawy - muzyka i dziewczyna. Obie będą miały swoje zakończenia, ale czy szczęśliwe? O tym przekonajcie się sami, zaraz po tym, jak podkradniecie swojemu dziecku powyższą powieść.
Trzeba się tez do czegoś przyczepić, prawda? Będą to stylistyka i ciągłe powtarzanie tych samych wyrazów, które proszą się o poprawkę... brrr. I chyba tylko tyle. "Kalesony Sokratesa", nie są literackim majstersztykiem, ale chyba nie o to chodziło autorowi. Miało być zabawnie, swojsko, młodzieżowo i na luzie - i tak właśnie jest. I jeszcze ciekawie, bo nie wyobrażacie sobie nawet, jak ciekawe jest życie prawie szesnastolatka.
Polecam lekturę, nie tylko młodzieży, bo ja również spędziłam przy niej bardzo przyjemnie i szybko czas. Dlaczego przyjemnie napisałam już wyżej, a szybko, bo książka nie jest opasłym tomiskiem. Świetna na zarówno zimowe jak i letnie wieczory.
Polecam lekturę, nie tylko młodzieży, bo ja również spędziłam przy niej bardzo przyjemnie i szybko czas. Dlaczego przyjemnie napisałam już wyżej, a szybko, bo książka nie jest opasłym tomiskiem. Świetna na zarówno zimowe jak i letnie wieczory.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.