Mia Sheridan to jedna z moich ulubionych autorek. Bez reszty zauroczyła mnie serią o Eden i Calderze (zapamiętałam imiona, a to coś znaczy), ale pozostałe jej książki też dały mi wiele wspaniałych chwil spędzonych na lekturze. W "Bez pożegania" szukałam także tego samego uczucia, które obejmowało mnie podczas czytania poprzedniczek - czy je znalazłam?
Lia to dziewczyna z biednego domu. Wychowywała się w niepełnej rodzinie, a jej przyjście na świat było dla jej matki czymś straszliwym. Powodem był gwałt jaki popełnił na niej pewien mężczyzna, a Mia niestety odziedziczyła po nim oczy, które codziennie przypominały jej matce swego oprawcę. Dziewczyna przez szereg lat nigdy nie zasłużyła na aprobatę rodzicielki, mimo, że starała się z całych sił. Jej odskocznią stała się przyjaźń z dwójką bogatych bliźniaków - Prestonem i Cole. To z nimi łaczyła ją od najmłodszych lat wielka zażyłość, a z jednym z nich powoli zaczynało łączyć coś więcej. Szereg okoliczności jednak sprawiło, że ich uczucie zostało wystawione na próbę...
Preston to bardzo przystojny mężczyzna, jeden z bliźniaków, więc siłą rzeczy jego brat również należy do urodziwych młodzieńców. To właśnie Preston od dziecka durzy się w cudownej dziewczynie opisanej wyżej. Mimo, że chłopcy są bliźniakami, to łączy ich jedynie wygląd. Preston jest poważnym i mądrym chłopakiem, bardzo związanym ze swym domem i farmą, a Cole to śmieszek lekkoduch marzący tylko o tym, by wyrwać się z miejsca, w którym mieszka. Łączy ich jeszcze coś - obaj kochaja Lię... a zdobyć względy może tylko jeden. Czy będzie to Cole, który równie mocno chce wyruszyć w świat jak Lia i który na każdym kroku okazuje jej swe zainteresowanie, czy może będzie to spokojny Preston, który nie zamierza opuszczać swej spuścizny, ale w zamian oferuje miłość i stabilizację, oraz... nieziemski seks?
Wszystkie powieści autorki łączy jedna rzecz, są niezwykle uczuciowe, a zarazem senne. Autorka ma na wszystko czas, zwłaszcza na dogłębną analizę uczuć bohaterów, którą po mistrzowsku ujmuje w słowa. Jak się domyślacie, większą część fabuły zajmują opisy, jednak w tym wypadku jest to bez wątpienia zaletą, gdyż możemy całkowicie zrozumieć bohaterów i ich postępowanie. Jednak w pewnym momencie czegoś zabrakło. Cała akcja jest wynikiem kilku wydarzeń w życiu bohaterki i są one przedstawione bardzo szczegółowo, jednak depresja poporodowa Lii, która stała się kluczowym momentem i wytłumaczeniem tego, co zrobiła, została potraktowana po macoszemu, co nie przypadło mi do gustu. W tym wypadku, na miejscu autorki skupiłabym się mniej na scenach miłosnych uniesień, a więcej właśnie na tym, jak czuje się kobieta pozostawiona sama po porodzie. No, ale autorka nie jestem...
Kolejną rzeczą, która mnie zawiodła jest to, że Mia Sheridan już czternastoletnie dziecko stawia jako obiekt pożądania. O rany, albo ja stara już jestem, albo ten świat tak bardzo poszedł do przodu. W tym wypadku jestem na nie. Tego faktu nie osłodziła mi nawet wielowątkowść fabuły i poruszane tematy tak częste w życiu, a jednak zbyt mało o nich się mówi. To najnudniejsza powieść Mii jaką do tej pory czytałam. Mia jest wielką znawczynią ludzkiej psychiki i chyba żadna inna pisarka nie potrafi opisać jej tak obrazowo, a jednak tutaj się nie popisała, bo z każdą stroną miałam wrażenie, że książka napisana jest po łebkach. Być może moja ocena spowodowana jest tym, że poprzedniczki były zdecydowanie lepsze i jako czytelnik mam coraz większe wymagania, a może po prostu tym razem pisarce nie wyszło.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.