piątek, 30 listopada 2018

SIEDEMDZIESIĄTY PIERWSZY DZIEŃ BEZ CIEBIE...ŻYJE SIĘ RAZ...


Dziś Kochany nie będzie pięknych zdjęć, a jedynie takie z telefonu, bo pogniewałam się z lustrzanką, ale o tym napiszę Ci w dalszej części listu. Nasz pobyt we Wrocławiu dobiega już końca, ale wrócimy tu wiosną, aby zwiedzić atrakcje na które teraz było zbyt zimno.



Wczoraj planowaliśmy na dziś spokojny dzień, a jedyne miejsce, w które mieliśmy się wybrać, był Jarmark Świąteczny i wiesz co? Nawet na niego nie dotarliśmy. Budząc się rano stwierdziliśmy, że może jednak wybierzemy się do Hydropolis, ale tylko tam. Zamówiliśmy więc taksówkę, bo akurat tam mieliśmy zbyt daleko na piechotę. Nie byliśmy jednak na miejscu zbyt długo, bo jakoś nas to miejsce nie przekonało. Najpierw karta pamięci w aparacie się popsuła i już wiedziałam, że w ciemności aparatem z telefonu szału nie zrobię, a potem okazało się, że Centrum Nauk o wodzie, to głównie monitory, na których wyświetlane są informacje dotyczące wody... Liczyłam na "żywy" kontakt z naturą, a czytać to jednak mogę sobie w książkach i internecie. O dziwo nawet Irusiowi, który jest maniakiem wirtualnego świata, szybko się znudziło. Wychodziliśmy więc z zamiarem powrotu do hotelu, ale... taksówkarz namówił nas na kurs do zoo, a raczej jego części, czyli oceanarium, bo na wybiegach zwierząt było jak na lekarstwo.








Nie myśl sobie, że namawiał nas na to, aby więcej zarobić. Nic podobnego, bo zapłaciliśmy tyle, ile wynosiłby kurs do hotelu. Tak fajnie opowiadał o tym, jak często z dziećmi zwiedza ten przybytek, że się skusiliśmy i tyle. Swoją drogą wrocławscy taksówkarze równie dobrze mogliby być przewodnikami po mieście, bo opowiadają na prawdę sporo ciekawostek o mieście. 


Fajne jest to, że w oceanarium jest przede wszystkim ciepło i na dodatek można zjeść obiad czy napić się kawy, aczkolwiek ceny potrafią zbić z nóg. Porównując ceny z tymi w zoo w Ostrawie, to we Wrocławiu jest trzy razy drożej. Ogólnie w Polsce jest chyba drożej, ale być może jest to spowodowane tym, że w tutejszym zoo jest o wiele więcej atrakcji i ciekawych miejsc niż w Czechach, jednak o tej porze roku powinni chyba dawać dużo większe zniżki, bo zwierzęta siedzą głównie w swoich "domkach". 


Udało nam się jednak zobaczyć hipopotama, który bardzo, bardzo spodobał się Irusiowi, uwielbiającego wszystkie zwierzęta, oprócz małp. Na pytanie dlaczego ich nie lubi mówi, że ma jedną w domu (chodzi o Sandrę) i więcej nie chce. Powiem Ci, że kiedy skończyliśmy zwiedzanie to nogi nam już odpadały. W ciągu ostatnich trzech dni zrobiliśmy sporo kilometrów i padamy ze zmęczenia, ale to dobre zmęczenie, z kategorii tych, które dają zadowolenie. Ciekawa jestem czy przełożyło się to też na spadek wagi - kto wie, może jutro w domu waga mnie zaskoczy?

Wieczorem przyjechał odwiedzić nas znajomy z pobliskiego miasta, wiesz, Krzyś od CBD. Bardzo żałuję, że Jego żona się pochorowała i nie mogła przyjechać, ale jeszcze nic straconego i na pewno uda się kiedyś spotkać w komplecie. Fajnie było. Posiedzieliśmy w restauracji hotelowej, a Krzyś wmusił we mnie sałatkę z kozim serem... Bądź ze mnie dumny, bo wiesz jak ja boję się takich zdrowych rzeczy ;). Teraz będę musiała nadrobić to colą, żeby mój organizm nie przeżył szoku 😉😉😉. Tak sobie myślę, że Twoja choroba nie była tym, o czym w życiu marzyłam, ale dała tak wiele dobrego, że aż trudno w to uwierzyć. Dała wspaniałych ludzi, którzy są i zawsze będą, nauczyła mnie pokory, ale równocześnie pokazała mi, że mam swoją wartość. Choroba przekonała nas też, jak silna jest nasza miłość, która trwa nawet po Twojej śmierci... Wiele takich "zalet" mogłabym napisać, jeśli można je nazwać zaletami.

Tęsknię dziś bardzo za Tobą. Odblokowują się też w mojej głowie obrazy z dni poprzedzających Twoją śmierć, które do tej pory wypierałam. Jeszcze niedawno nie mogłam sobie przypomnieć tego, jak wyglądałeś, kiedy rak i sepsa szalały już na całego. Widocznie tak miało być, a szufladka z tymi wspomnieniami czekała na otwarcie aż dojdę do siebie. Pamiętałam każą chwilę, a nawet godziny, w których np. przytomniałeś na tyle, by obejrzeć ze mną film (jak ja się wtedy cieszyłam), ale wyglądu nie mogłam odtworzyć w wyobraźni. Teraz już mogę i mimo że wzbudza  to we mnie ogromny żal, to daję sobie z tym radę. Czas nie leczy ran, ale uczy je opatrywać tak, aby nie bolały zbyt mocno. Czas jest takim środkiem przeciwbólowym prawda?

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka