wtorek, 15 stycznia 2019

STO SIEDEMNASTY DZIEŃ BEZ CIEBIE...CIUT OPTYMIZMU...


Patrzę na to zdjęcie i tak mi smutno. Ten krzyżyk na Twojej piersi...od tego czasu przybyły jeszcze dwa...teraz nosze je ja, ale nie u mnie powinny być. Nawet nie wiesz jak często w ciągu dnia zaciskam na nich dłoń... Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że już Cię nie ma!



Dziś dzień pełen wspomnień wiesz? Ola kończy w dniu dzisiejszym dwadzieścia lat, a ja dwadzieścia lat temu rodziłam ją również w wieku dwudziestu lat. Wiele razy słyszałam, że to zbyt wcześnie, że mogłam przecież jeszcze poszaleć, a ja odpowiadam wtedy, że nigdy nie zamieniłabym tego wszystkiego w zamian za największe szaleństwa. Ola potrafi zaleźć za skórę, to wszyscy wiemy, ale ma ogromne serducho schowane często za groźna miną. Tak bardzo bym chciała, żeby miała łatwiejsze życie od mojego, by miała siłę przebicia i ambicje do robienia wielkich rzeczy. By żyła pełnią życia, robiąc to z rozsądkiem ale bez nadmiernych blokad. Chciałabym aby była szczęśliwa.

Od razu po lekcjach Oli, zabrałam ją ze szkoły do domu, by chociaż na chwilę świętować w naszym małym gronie jej święto, zanim znów ucieknie do swojego chłopaka i swojego życia. Po drodze kupiłam tort, ciastka, kwiaty, odebrałyśmy też wcześniej Irusia z przedszkola. Niestety nie poimprezował, bo znów gorączkuje. Wczoraj Sandra się rozchorowała, a dziś on. Zaprosiliśmy dziadka i spędziliśmy miło trochę czasu, a potem odwiozłam solenizantkę do Cieszyna. Jakoś ciężko mi uwierzyć, że moje dziecko ma dwadzieścia lat. Jak to możliwe i kiedy to zleciało? Jeszcze niedawno rodziłam ją w szpitalu, a dziś jest już dorosłą kobietą. Za szybko ucieka czas, za szybko.

Jadąc do Cieszyna miałam istną szkołę przetrwania na drodze, bo w ciągu godziny zaczęło tak mocno wiać i spadło sporo śniegu, że trzeba było bardzo ostrożnie jechać. Nie ma jednak tego złego... bo tym samym wprawiałam się przed wyjazdem w góry. Widać tez było, że nikomu nie przyszła do głowy brawurowa jazda i samochody jeździły spokojnie. Tak było na bocznej drodze, ale już na "szybkiego ruchu" jeden prześcigał drugiego, na szczęście pługi jeździły jeden za drugim i asfalt był czarny. Powiem Ci, że lubię taka pogodę i nie przeszkadza mi zawierucha i wszechobecne zaspy. Jest jak jest. Najważniejsze to ciepło się ubrać, mieć dobre opony, naładowany telefon, żeby w razie czego wezwać pomoc i ciut optymizmu w sercu, a wtedy wszystko wydaje się prostsze.

Bardzo Cię kocham.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Cieszę się, że tu jesteś. Twoja obecność jest moją motywacją. Zapraszam.

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka